X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

fimy wcześniej na ich ślad i nie będzie trzeba oddawać im
brylantów. Nie chodzi mi, oczywiście, o same klejnoty, ale
to nasza jedyna szansa na znalezienie Gisa... - Urwał.
- %7ływego - dopowiedziała Kate. - Tak, Gerardzie, rozu�
miem równie dobrze jak ty, że sytuacja jest poważna.
Spojrzała na zegar. Wydawało się jej, że czas stanął
w miejscu. Dochodziła dopiero czwarta, a ona miała wraże�
nie, jakby minęła cała wieczność, odkąd wesołe i szczęśliwe
wróciły z Torry do domu.
Dzwonek przy drzwiach wejściowych dzwonił nieustan�
nie. Była to pora podwieczorku, kiedy zwyczajowo składano
wizyty. Wszystkich informowano, że sir i lady Schuylerowie
nie przyjmują. W całej rezydencji panowała niczym niezmą�
cona cisza. Zgodnie z poleceniem policji nikt nie miał prawa
dowiedzieć się o zniknięciu Gisa.
Kate, siedząc opodal kominka, pomyślała, że gdy minie
całe to straszne zamieszanie, nigdy więcej nie zdoła wziąć
do ust ani herbaty, ani brandy. Bowiem Gerard i Torry,
przestraszeni jej opanowaniem i kamienną twarzą z zasty�
głym na niej wyrazem rozpaczy, widać uznali, że najlepiej
ulżą jej cierpieniu, proponując filiżankę herbaty lub kieli�
szek brandy.
Właśnie odmówiła wypicia kolejnej porcji brandy, którą
podawał jej Gerard - zapewne według mężczyzn było to le�
karstwo na wszystko - gdy rozległ się milczący od jakiegoś
czasu dzwonek u drzwi. Po chwili pojawił się Chalmers, by
poinformować ich, kim jest nowo przybyły. Kate nie wie�
działa, że Gerard polecił sekretarzowi, żeby nie odprawiał
z kwitkiem sir Richarda Havillanda, a przeciwnie - w razie
jego przybycia natychmiast o tym powiadomił.
- O, Boże!  Kate podniosła się gwałtownie z krzesła,
a jej twarz stała się kredowobiała. - Zupełnie zapomniałam!
Miał nas zawiezć dziś po południu do Hyde Parku. Gis już
z góry cieszył się na tę wyprawę.
- Poproś, Chalmers, sir Richarda, aby poczekał chwilę.
- Gerard także wstał, nie spuszczając oczu z Kate. Odniósł
wrażenie, że jego dzielna siostra za chwilę się rozpłacze.
Martwiąc się o Gisa, myślała o Richardzie tylko jak
o kimś, kogo także mogła stracić. A przecież Gis jest rów�
nież synem Richarda. Zachwiała się na nogach. Gerard na�
tychmiast znalazł się przy niej.
- Kate, Kate, ja wszystko wiem... - zaczął.
- Wiesz?
Nie pytała, skąd wie. Nie było takiej potrzeby. To ta silna
więz łącząca ich od najmłodszych lat. Kate ukryła twarz na
ramieniu brata, jak zawsze znajdując w nim oparcie.
- Musisz mu powiedzieć prawdę o Gisie, Kate. Ma pra�
wo to wiedzieć.
- Masz rację - zaszlochała.
Gerard zadzwonił na służbę. Podał Kate kieliszek brandy,
którego przedtem nie chciała wypić.
- Wypij to, koniecznie - nalegał i czekał, aż opróżniła
kieliszek do dna.
Chalmersowi, który pojawił się wezwany dzwonkiem, polecił:
- Wprowadz sir Richarda Havillanda. - Po czym zwrócił
się oficjalnie do żony: - Wiktorio, moja droga, przypusz�
czam, że Kate wolałaby zostać z sir Richardem sam na sam.
Najpierw jednak muszę zamienić z nim kilka słów.
Torry podeszła do Kate i pocałowała ją w policzek.
- Nie znajduję słów, Kate, ale pamiętaj, że zawsze mo�
żesz na mnie liczyć, bo cię kocham.
Richard wszedł niemal natychmiast i zastał Schuylerów
oczekujących go z wyrazem najwyższego napięcia na twa�
rzach. Wyglądowi Richarda jak zwykle nic nie dałoby się za�
rzucić. Kate przeszła przez głowę myśl, że Ministerstwo
Spraw Zagranicznych mogło być z niego dumne, bo po raz
kolejny, mimo iż ich miny i zachowanie musiały na nim zro�
bić wrażenie, zachował zimną krew i na jego twarzy nie
drgnął nawet jeden mięsień. Domyślił się, że stało się coś złe�
go, ale czekał, co powie Gerard. On zaś zwięzle i bez zbęd�
nych wstępów oznajmił:
- Sir Richardzie, muszę pana poinformować z wielką
przykrością, że dziś przed południem został porwany mały
Ghysbrecht Schuyler, a jego guwernantkę ciężko raniono
i porzucono w krzakach. Wiemy już, jakiego okupu żądają
porywacze - brylantów rodziny Schuylerów. Policja została
powiadomiona i podjęto wszelkie możliwe działania, żeby
odnalezć Gisa.
Na twarzy Richarda pojawił się w końcu wyraz niepoko�
ju. Wstrząsnęła nim wiadomość o porwaniu tego bystrego,
małego chłopca, który traktował go jak przyjaciela i okazy�
wał mu ufność.
, - Strasznie mi przykro...
Gerard brutalnie mu przerwał:
- Oczywiście, ale sprawa jest dla pana znacznie poważ�
niejsza. Kate, ty musisz powiedzieć, dlaczego sir Richard po�
winien szczególnie zainteresować się losem Gisa. Zostawia�
my was samych.
Richard nie bardzo pojmował, co do niego mówiono. Zo�
baczył przede wszystkim wzburzoną twarz Kate. W oka�
mgnieniu znalazł się przy niej, zapominając o jakiejkolwiek
etykiecie i o minionych ośmiu latach, żeby, podobnie jak
wcześniej Gerard, jak najprędzej wziąć ją w ramiona i po�
cieszyć.
- Kate, tak bardzo ci współczuję - odezwał się urywa�
nym głosem, przepełnionym miłością i skruchą. - Zrobię, co
tylko w mojej mocy, żeby ci pomóc, ale co twój brat miał na
myśli? Co powinienem wiedzieć o Gisie?
Kate wyrwała się z jego objęć i z twarzą ukrytą w dło�
niach rzuciła się na sofę, a z jej oczu popłynęły od dawna
wstrzymywane łzy.
- Nie chciałam, Richardzie, żeby to odbyło się w ten spo�
sób! - szlochała, załamując ręce. - Nie w tym momencie,
kiedy go oboje straciliśmy. Richardzie, musiałeś przecież się
domyślać...
Richard usiadł obok Kate, podniósł delikatnie, aż znalazła
się w jego ramionach, z głową wspartą na jego torsie. Zro�
dziło się w nim straszliwe przypuszczenie, ale wydało mu się
całkowicie absurdalne. Kate mówiła, że nie może mieć dzie�
ci, była tego absolutnie pewna i dlatego tamtego cudownego
lata nie zachowali żadnej ostrożności.
- O co chodzi? - zapytał cicho. - Mów, Kate.
- Gis jest twoim i moim synem - załkała Kate. - Okaza� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.