[ Pobierz całość w formacie PDF ]

proponowałaś, że wezmiesz go na kilka godzin... - Zachwiała się, gdy psiak zobaczył ptaka na dachu
garażu i gwałtownie szarpnął smycz, próbując do niego doskoczyć. Pociągnęła go z powrotem i
spojrzała na mnie przepraszająco. - To naprawdę bardzo by mi pomogło. On jest jeszcze bardzo
młody i nie zdążył nauczyć się posłuszeństwa.
Kucnęłam i zawołałam szczeniaka. Podbiegł do mnie z figlarnymi ognikami w czekoladowobrązowych
oczach i językiem wiszącym z boku pyska. Był piękny!
- Z przyjemnością się nim zajmę. Jak długo cię nie będzie? - Kiedy spojrzałam na Lynę, Beesley
podskoczył i próbował polizać mnie po twarzy. - Już spokojnie, mały, wystarczy - mruknęłam.
- Może zostać z tobą do szóstej?
- %7ładen problem. Będę potrzebowała jakichś jego rzeczy?
- Pobiegnę do domu i zaraz wszystko przyniosę. Nie ma tego dużo, tylko jedzenie i trochę
zabawek. I oczywiście koszyk - mówiąc to, Lynda już się oddalała. - Za chwilę wracam.
Mama wyglądała na lekko zaskoczoną, kiedy pojawiłam się w ogrodzie z Beesleyem na smyczy, ale
jeszcze bardziej zdziwił ją wielki stos rzeczy, które przyniosła Lynda.
- Jak długo zostanie? - spytała, patrząc nieufnie na koszyk wypełniony zabawkami, kocykami i
plastikowymi torebkami z karmą.
- Lynda powiedziała, że do szóstej - odparłam. - Ale wygląda to, jakby wprowadzał się na stałe.
- Tych rzeczy jest więcej, niż potrzeba dla dziecka -stwierdziła mama, przeglądając stertę.
Beesley podbiegł do niej, gdy sięgnęła po torebkę jego smakołyków. - Nie jesteś taki głupi, co?
Chciałbyś dostać coś dobrego, łasuchu.
93
Pies szturchnął ją przyjaznie nosem.
- Co z nim zrobisz przez całe popołudnie? Zdaje się, że nie powinien zostawać sam.
- Po lunchu zabiorę go na długi spacer - odparłam. Naprawdę długi, dodałam w myślach.
Zastanawiałam się, jak Beesley zareaguje na żałobników.
Prawdę mówiąc, i Beesleyowi, i żałobnikom zajęło chwilę oswojenie się ze sobą. Kiedy wrócił Callum,
byłam w ogrodzie, a szczeniak buszował w krzakach na bardzo długiej smyczy, bo nasz płot nie był na
tyle solidny, żeby puścić go wolno. Na widok Calluma Beesley wpadł w szał i skakał na niego, nie
przestając szczekać.
- Rozumiem, że miejsce w twoim sercu przeznaczone dla mnie zostało zajęte? - skomentował
Callum. Nie widziałam go wprawdzie, ale byłam pewna, że się uśmiecha.
- Potrzebowałam kogoś, na kim mogę polegać - odparłam. - Kogoś, kto przybiegnie, kiedy go
zawołam.
- Wydaje mi się, że na mnie mogłaś polegać - szepnął, głaszcząc mnie po szyi. - A mam też inne
zalety...
- Możliwe. - Próbowałam nie chichotać, stojąc naprzeciwko kuchennego okna.
- Cóż, postaraj się chociaż na chwilę opanować tego kundla, bo Olivia jest tutaj. Czeka na
zewnątrz. Powiedziałem jej, że zobaczę, jak sobie radzisz, zanim pojawimy się oboje. Czy mam po nią
pójść?
- Byłoby łatwiej, gdybyśmy razem wzięli psa na spacer. Zanim wrócimy, zdąży się przyzwyczaić
do was obojga -kończąc, musiałam przekrzykiwać szczekanie, gdyż Beesley, który na moment
zapomniał o Callumie, zainteresował się nim na nowo.
Zabrałam z kuchni kilka zabawek i plastikowych torebek, wzięłam też komórkę, kieszonkowe lusterko
i klucze, po czym wyszłam frontowymi drzwiami.
94
- Muszę pamiętać, żeby mieć przy sobie telefon, kiedy udaję, że słyszę cię przez słuchawki -
mruknęłam właściwie do samej siebie.
Kiedy znalazłam się na podjezdzie, sięgnęłam po lusterko i spojrzałam w nie. Olivia siedziała na masce
samochodu taty, układając palce wskazujące i kciuki w ogniwa łańcucha, wyraznie zdenerwowana. Na
mój widok poderwała się z uśmiechem, ale gdy zobaczyła Beesleya, jej twarz natychmiast stężała.
Pies podbiegł do Olivii i szczekając na powitanie, zaczął lizać miejsce, w którym byłyby jej ręce.
Spojrzała na Callu-ma, zapewne pytając, co powinna zrobić.
- Stań prosto, wyciągnij do niego rękę z otwartą dłonią i powoli ją opuść - instruował
dziewczynę. - W moim przypadku to zadziałało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •