[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co to jest? - zapytał przestraszony głos Szukszina. Harry nie odpowiadał. Pozwolił matce zrobić to za
niego.
- Witaj, Wiktorze. Harry nie ożywił mnie. Sama powstałam, z miłości - ty tego nigdy nie zrozumiesz. Nie
uczynię tego więcej. Teraz już nie będę tak osamotniona...
- Keogh! Obiecałeś mi, że jesteś jedynym, który może ze mną rozmawiać. A teraz ona mówi do mnie -
ona rani mnie najbardziej!
- Spokojnie, spokojnie Wiktor - usłyszał odpowiedz matki, jakby mówiła do małego dziecka - nic ci to
nie pomoże. Powiedziałeś, że pragniesz spokoju i ciszy? Ale przecież wkrótce znudzisz się tym, Wiktor.
- Keogh! - wrzask Szukszina był słabszy. - Musisz mnie z tego wyciągnąć. Wykop mnie, powiedz
komuś jak znalezć moje ciało - tylko nie zostawiaj mnie z nią!
- Wiktor - ciągnęła Mary bezlitośnie - cieszę się, że mogę z tobą porozmawiać. Jesteś tak blisko, mówię
do ciebie bez wysiłku.
- Keogh, łajdaku! Wracaj! Och... proszę... wróć!
Harry'ego już nie było.
Harry wrócił do Hartlepool o pierwszej trzydzieści. Droga była koszmarna, pokryta zbitym śniegiem.
Jechał nerwowo, a kiedy w końcu dotarł do domu, ledwo wdrapał się po schodach.
Brenda, jego żona, cieszyła się jak małe dziecko ich mieszkaniem. Była dopiero w trzecim miesiącu
ciąży, ale brzuch już się uwydatnił. Harry był ostatnio w świetnym humorze. Ale dziś....
Ledwo zdobył się na pocałunek w policzek, zasnął jak kamień, gdy tylko głowa spoczęła na poduszce.
Nie było go przez trzy dni. Gdzie i co robił - nie powiedział. Taki już był i powinna się do tego
przyzwyczaić. Teraz wyglądał tak, jakby spędził te dni w piekle.
Spał całe popołudnie, wydawało się, że ma gorączkę. Brenda wezwała lekarza. Harry nawet nie
przebudził się w czasie wizyty. Doktor podejrzewał zapalenie płuc, chociaż objawy nie były
jednoznaczne. Zostawił lekarstwa i wskazówki, co robić w razie pogorszenia stanu zdrowia w nocy. Na
śniadanie Harry jadł niewiele. Potem porozmawiał z żoną. Brenda przeraziła się. Mimo że i dawniej był
skryty, ta rozmowa była jak nigdy przedtem przygnębiająca. Mówił o sporządzeniu testamentu.
Wszystko chciał przekazać żonie i dziecku.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
- Harry - powiedziała, chwytając go za ręce. Siedział z opuszczonymi ramionami na skraju łóżka. - O co
tu chodzi? Wiem, że miałeś jakieś przejścia, że może niezbyt dobrze się czujesz. Pobraliśmy się dwa
miesiące temu, a ty mówisz tak, jakbyś miał zaraz umrzeć! Nigdy nie słyszałam podobnych głupstw.
Jeszcze tydzień temu pływałeś, trenowałeś, jezdziłeś na łyżwach - byłeś pełen życia, więc co cię tak nagle
przygnębiło?
Poczuł, że nie wytrzyma dłużej. W końcu Brenda była jego żoną, nie mógł jej trzymać w niepewności.
Posadził ją przy sobie i opowiedział wszystko z wyjątkiem snu z nagrobkami i śmierci Wiktora
Szukszina. Opowiedział o brytyjskiej organizacji ESP, ale nie do końca. Wystarczyło mu, że Brenda wie,
iż jest szczególnie utalentowanym człowiekiem. W istocie takich ludzi było wielu, było też wiele sił
zagrażających wolnemu światu. Część pracy Harry'ego, to zapobieganie tym niecnym zamierzeniom.
Stwierdził, że jego talent nekroskopa ma być użyty jako broń. Najbliższa przyszłość była niepewna.
Uważał, że należy przygotować się na każdą okoliczność.
Mówiąc to wszystko, Harry ciągle się zastanawiał, czy nie popełnia błędu. Może lepiej było to zataić
przed żoną? Zastanawiał się nad swoim postępowaniem. Czy zwierzał się tylko po to, by przygotować ją
na... wszystko, co może się zdarzyć? A może przechodził kryzys i potrzebował podzielić się kłopotami?
Harry czuł że, Brendzie też grozi niebezpieczeństwo. Ostrzeżenia matki, nie mówiły, że żona umrze w
rezultacie jakiegokolwiek jego posunięcia. Była w ciąży, oczekiwali urodzin dziecka. Potrzebował
rozmowy, rozmowy z przyjacielem.
Wszystko wyglądało na zagmatwane i niejasne, tak trudno było wyciągnąć rozsądne wnioski. Kiedy już
skończył opowiadać, dał Brendzie czas na zastanowienie się.
Przyjęła wszystko, co powiedział jak oczywisty fakt, odczuła ulgę.
- Harry, wiem, że nie jestem tak zdolna jak ty, ale nie jestem też głupia. Wiedziałam, że coś wisi w
powietrzu, od kiedy opowiedziałeś mi tę historię z nekroskopem. Czułam, że nie dopowiedziałeś
wszystkiego. Zdarzało się, że pan Hannant zaczepiał mnie i wypytywał o ciebie. Sposób, w jaki mówił,
sugerował, że w tobie jest coś dziwnego...
- Hannant? - Harry zmarszczył podejrzliwie brwi.
- Och, nic. Nic ważnego. Prawdę mówiąc, myślę, że on się boi o ciebie Harry. Słyszałam jak
rozmawiasz ze swoją zmarłą mamą we śnie. Wiedziałam, że to prawdziwa rozmowa. I wiele innych
rzeczy. Twoja twórczość, na przykład. Skąd tak nagle stałeś się błyskotliwym pisarzem? Czytałam twoje
opowiadania, Harry, To nie jesteś ty. Prawdziwy ty - to zwykły chłopak. Oczywiście, bardzo cię
kocham, ale nie dam się ogłupić. A twoje pływanie, łyżwy, judo? Myślałeś, że uwierzę, że jesteś
supermanem? To ulga znać teraz prawdę, Harry. Cieszę się, że w końcu powiedziałeś mi to.
- Ale nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, kochanie - odezwał się ze zdziwieniem.
- Tak, wiem - odpowiedziała. - Skoro masz pracować dla kraju, to muszą być sprawy, których nie
wolno ci ujawnić, nawet przede mną. Rozumiem, Harry.
Jakby ktoś zdjął wielki ciężar z jego ramion! Położył się, głowa zatonęła w poduszce.
- Brenda, nadal jestem zmęczony - ziewnął - pozwól mi spać, kochanie. Jutro wyjeżdżam do Londynu.
- Dobrze, kochanie - pochyliła się i pocałowała go w czoło. - Nie martw się, o nic już nie zapytam.
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
Harry spał do wieczora, potem wstał i zjadł obiad. Około ósmej poszli na spacer. Wrócili po kilkunastu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •