[ Pobierz całość w formacie PDF ]

takie małe dziecko jest tak nieszczęśliwe w domu, że ma objawy
zapalenia wyrostka. Bardzo trudno jest coś w takim wypadku
zrobić. Ból jest prawdziwy, ale nie ma fizycznej przyczyny. Czy
mówiła coś nowego o sytuacji w domu?
- Nie, ale nowy przyjaciel matki nie przychodzi do szpitala.
Pewnie wie, że mała niechętnie go widzi. - Emma zawahała się.
- Wspominał pan o zorganizowaniu spotkania z psychologiem.
Czy myślał pan o tym?
- Przestałem, kiedy okazało się, że to naprawdę wyrostek, ale
obawiam się, że trzeba będzie się tym zająć.
Rozmawiali w holu na piętrze, gdzie zazwyczaj prowadziło
się rozmowy o pacjentach. Emma stała tyłem do schodów, toteż
dopiero gdy pożegnała się z doktorem Robertsem i odwróciła,
na dolnym podeście ujrzała Craiga.
- Cześć! - powitał ją radośnie. - Już długo nie widziałem
swojego pacjenta, więc pomyślałem, że wpadnę.
Jego nagła wizyta wywołała w niej dziwne uczucie, które z
całych sił starała się ukryć.
RS
63
- Stapletona? Jest w dobrym stanie, choć nadal niewiele
pamięta.
- Czy twoim zdaniem może wracać do domu?
- To ty jesteś lekarzem! - zawołała i roześmiała mu się prosto
w twarz, czując się nagle beztrosko.
- Niech go najpierw obejrzę. Czy zaprowadzisz mnie do jego
sali w ten staroświecki sposób, który zdaje się doskonale
pasować do tego miejsca?
Twarz Emmy spoważniała.
- Zawsze wykorzystasz okazję, żeby sobie zażartować z
naszego szpitala, prawda?
Ku jej przerażeniu, Craig wybuchnął śmiechem.
- Jesteś tak przewrażliwiona na jego punkcie, że nie mogę się
powstrzymać. Powinnaś się uodpornić.
- Ale nie chcę. Ja  to miejsce" kocham i uważam, że powinno
tu zostać na zawsze. - Podniosła wysoko głowę i spojrzała mu
odważnie w oczy. - Dla twojej informacji: na rynku zaczynamy
dzisiaj zbierać podpisy pod petycją w sprawie uratowania
szpitala.
- Dlaczego więc nie ma cię tam?
- Przecież mam dyżur, prawda? Za dużo tu pracy żebym
mogła wziąć wolny dzień. A to mi przypomina, że przyszedłeś
odwiedzić pacjenta, a nie drwić sobie ze szpitala, który się nim
opiekuje.
- Przecież nie drwię. Nawet mi to do głowy nie przyszło.
- Nagle ogarnęła go taka złość, jak Emmę przed chwilą.
- Szkoda, że nie potrafisz spokojnie przyjąć niewinnego żartu.
Przerażona obrotem rozmowy, Emma rozejrzała się wokół i z
ulgą stwierdziła, że nikt nie jest świadkiem ich kłótni - kłótni
między lekarzem a pielęgniarką. W szpitalu w Saxham byłoby
to wielkie wydarzenie. Była pewna, że do tej pory nic takiego
się jeszcze nie zdarzyło - przynajmniej od początku jej pracy.
Bez słowa zaprowadziła Craiga do prywatnego pokoju Rona
Stapletona.
RS
64
Pacjent siedział na łóżku i wyglądałby naprawdę dobrze,
gdyby nie przedziwne barwy jego siniaków. Pozdrowił swych
gości radośnie.
- Chyba sobie właśnie przypomniałem, dlaczego zjechałem w
tę dolinkę. Wydawało mi się, że lisy wygrzebały nową jamę
albo może króliki wykopały nory. To zbocze jest bardzo
zarośnięte, jak wiecie, i z góry zle widać.
- No i jak? Odkrył pan, czy to lisy?
- Nie sądzę. Cavalier nie znosi tego miejsca i żeby się na mnie
zemścić, pognał pod niską gałęzią. A rezultat znacie.
- Właściwie miał pan dużo szczęścia. Amnezja nie trwała
długo, a tego rodzaju złamanie nie pozostawia na ogół żadnych
złych skutków. Kiedy chciałby pan wyjść do domu?
- Pomyśleliśmy z żoną, że może w poniedziałek - zasugerował
nieśmiało. - To by dało Newmanom czas na przygotowanie mi
łóżka na dole i przerobienie biblioteki na tymczasową sypialnię.
Niedaleko jest łazienka z prysznicem. Co pan o tym sądzi,
doktorze?
- Dobrze, pod warunkiem, że żona dojdzie do siebie.
- Jedliśmy dziś razem śniadanie i żona mówiła, że marzy o
powrocie do domu. Sama chce się już zająć małą. To wspaniale,
że miałem ją blisko siebie, kiedy byłem w takiej marnej formie,
ale już się pozbierałem.
- Dobrze, że nie potrzebowaliśmy jej pokoju - wtrąciła Emma,
która do tej pory nie odzywała się.
Ron Stapleton jakby zdał sobie nagle sprawę z jej obecności.
- Chyba nie podziękowałem pani jeszcze za uratowanie mnie.
Początkowo nic o tym, oczywiście, nie wiedziałem.
- Przeniósł wzrok na Craiga. - Gdybyście nie zorganizowali
poszukiwań, pewnie dziś by mnie tu nie było.
Nastąpiła chwila dosyć wzruszającej ciszy, po czym Craig
skierował się ku drzwiom, mówiąc:
RS
65
- Zapewne już się z panem tu nie zobaczę. Panna Lenton
sprawdzi, czy może pan wyjść w poniedziałek, i miejmy
nadzieję, że tak się stanie. %7łyczę szybkiego powrotu do zdrowia.
Wyszli na korytarz.
- Miły facet - powiedział do Emmy.
- Uhm. - Przystanęła. - Wpadnę do jego żony, żeby jej
przekazać dobrą wiadomość.
- Poczekaj chwilę. - Położył rękę na jej ramieniu. - Rex pyta,
kiedy pójdziesz z nami na spacer. Masz niedługo wolne?
- Jutro - odparła bez namysłu.
- A nie będziesz zajęta tą swoją petycją?
- Niedziela nie jest dobrym dniem na zbieranie podpisów.
Ludzie idą do kościoła, wyjeżdżają za miasto, i tak dalej. Mam
czas w poniedziałek po południu i wtedy zacznę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •