[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wystarczyły wibracje pochodzące z pracującej pod zbyt dużym obciążeniem koparki,
która prawie się rozpadała. Albo jego oddech. A może to złośliwe nadużycie
podstawowej cechy egzystencji zawsze go zastanawiało ciepło jego ciała wyzwoliło
automatyczną minę (widział takie w telewizji), która wyruszyła już z miejsca, gdzie
leżała uśpiona i niewidzialna, i teraz zdążała ku niemu po kamieniach pokrywających
powierzchnię ziemi. Parła w kierunku miejsca na powierzchni, gdzie Nicholas się
przebije przez ostatnie warstwy ziemi. Najwyższa perfekcja, pomyślał Nick, w
synchronizacji czasu i przestrzeni. Synchronizacji tego, co robił Nick i co robiła mina.
Wiedział, że czeka na niego. Wiedział od początku. Kiedy tylko znalazł się w tunelu i
został w nim zamknięty od dołu.
Aktywiści mruczał pod nosem. Skoro jesteście przedstawicielami naszej
społeczności, to powinniście być tu teraz zamiast mnie.
Maska tlenowa wyciszała jego słowa. Ledwo je słyszał. W większym stopniu
odczuwał je jako wibrację przenoszoną przez kości czaszki. Wolałbym, żeby Dale
Nunes mnie zatrzymał, myślał. Skąd mogłem wiedzieć, że aż tak się ich przestraszę.
To pewnie jakiś odruch neurologiczny wyzwala psychotyczną paranoję, doszedł do
wniosku. Niemiłe uczucie, że jest pod stałą obserwacją. Najgorsze uczucie, jakiego
kiedykolwiek doznał. Nawet strach nie był teraz zbyt ważny. Najważniejsze i wręcz
nie do zniesienia było poczucie znalezienia się na widoku.
Wrócił do kopania. Koparka, rycząc, wgryzła się w ziemię. Piasek i kawałki skał były
odrywane, rozbijane w pył, palone i prawdopodobnie zamienione przez koparkę na
energię. Tak czy inaczej pozostałość w postaci drobnego pyłu wylatywała z tyłu
urządzenia. Mechaniczny metabolizm koparki zużywał całą resztę składników ziemi.
Dlatego tunel za nim nie wypełniał się w błyskawicznym tempie.
Miał więc szansę odwrotu.
Nie uczynił tego jednak. Parł do przodu.
Niewielkich rozmiarów głośniczek interkomu, łączący go z komitetem w Tom Mix,
zapiszczał:
Panie prezydencie, czy wszystko w porządku? Czekamy już od godziny, a pan
wciąż nic nie mówi.
Mam wam tylko jedno do powiedzenia zaczął Nicholas, ale zamilkł. Po co się
denerwować? Dobrze wiedzą, co sądzę o tej ekspedycji. Poza tym jestem wybranym
przez nich prezydentem, pomyślał. A oficjalnie wybrani prezydenci, nawet prezydenci
małych osad podziemnych, nie używają brzydkich słów. Kontynuował więc kopanie,
a interkom milczał. Najwyrazniej zrozumieli przesłanie.
Dziesięć minut pózniej wraz z grudkami ziemi, kamykami i kawałkami korzeni na
jego twarz padł promień słońca. Mimo że okulary ochronne i maska, jak zresztą cały
kask, stanowiły bezpieczną ochronę, Nick się skulił. Zwiatło słoneczne. Przerażające,
szare i ostre. Wyciągnął dłoń starając się je złapać, jakby było okiem. Okiem, które
nigdy się nie zamyka. Zwiatło słoneczne. Po piętnastu latach znowu przypomniało
mu się istnienie naturalnego cyklu dziennego. Gdybym umiał się modlić, to na pewno
zrobiłbym to teraz, pomyślał. Modliłbym się, żeby widok najstarszego z bogów,
bóstwa słońca, nie był dla mnie zwiastunem śmierci. %7łebym mógł znowu zaznać
rytmu dnia i nocy, abym nie został śmiertelnie porażony światłem słonecznym.
Przebiłem się rzekł do interkomu.
Nikt nie odpowiedział. Albo bateria w końcu się wyczerpała& Chociaż światło na
jego kasku nadal się paliło, mimo iż w tym momencie w porównaniu ze słońcem było
jedynie nikłym promyczkiem. Ze złością potrząsnął interkomem. W tej chwili
ważniejsze wydawało mu się zapewnienie sobie drogi odwrotu i skontaktowanie się z
osadą niż kontynuacja wędrówki. Mój Boże, pomyślał, moja żona, mój brat, moi
ludzie. Zostaliśmy od siebie odcięci.
Poczuł paniczny strach i potrzebę natychmiastowego zejścia z powrotem na dół.
Zaczął pracować jak żuk: wyrzucał ziemię i kamienie na powierzchnię, jednocześnie
zasypując za sobą tunel. Wydostał się z jamy, skulił i przycisnął do wilgotnej, ziemnej
i płaskiej ziemi. Leżał na ziemi, przytulając się do niej wszystkimi członkami tak, jakby
chciał odcisnąć swój kształt. Pozostanie po mnie przynajmniej ślad, myślał.
Wgłębienie wielkości ciała ludzkiego. Nawet jeśli mnie wykryją, nie odejdę bez śladu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Bernard F. Dick Forever Mame, The Life of Rosalind Russell (2006)
- 292. Macomber Debbie Synowie PĂłĹnocy 01 Narzeczona dla brata
- An Essay on Morals_ A Science of Philoso Philip Wylie
- Kraszewski JĂłzef Ignacy PĂłĹdiablÄ weneckie
- Dick Claassen & Diane Drury Healers
- Farmer, Philip Jose The Green Odyssey
- Korona PĂłĹnocy tĹumaczenie nieoficjalne
- Anders Karen Naga prawda
- Dick_Philip_K_ _Transmigracja_Timothyego_Archera
- Hamlet
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agpagp.keep.pl