[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 No, proszę cię  Julek pociągnął go za sobą.  Mamy nie ma w domu.
 A fater?
 Ojciec już od pół roku jest w Akrze.
 Niech cię drzwi ścisną  splunął pod stopy.  Akra, bracie, to chyba gdzieś na
końcu świata.
 W Afryce, w Ghanie  wyjaśnił chłopiec.  Ojciec buduje tam cukrownię.
 Wszystko jak w  Expressie  uśmiechnął się z niedowierzaniem.  Jeżeli mi
powiesz, że twoja babcia poluje pod biegunem na białe niedzwiedzie, to cześć.
 Myślisz, że bujam?
 Nie, tylko nie chce mi się wierzyć, bo ja  splunął jeszcze raz i dokończył: 
Szkoda gadać, u mnie to mizeria.  Naraz złapał Julka za rękaw.  Ty pewno myślisz,
że ze mnie straszny chuligan, że stuknąłem Mańka Kiziaka. . . Co miałem robić, szedł
89
na mnie z gazrurką. Mówił, że mój stary to złodziej i pijus. Stary pije jak bąk, to fakt,
ale to i wszystko. ..
Seratowicz patrzył na niego szeroko rozwartymi oczami. Nie wiedział, co powie-
dzieć. Wypadało jednak skwitować to nagłe wynurzenie.
Zapytał więc:
 Bije cię?
Cegiełka wzruszył ramionami.
 Bił, ale teraz nie ma głupich. Jak widzę, że pod muchą, to pryskam z domu. %7łal
mi tylko matki, bo oberwie nieraz za mnie i za siebie.
 Nie ma na to rady?
 Chcieli go leczyć w takim specjalnym zakładzie, to po dwóch dniach był już
w domu. Nie ma na niego siły. Jedna babina ze wsi radziła mamie, jak stary się urżnie,
żeby mu pod poduszkę wsadziła zdechłego kota. . .
 Kota?
 No wiesz, są takie różne sposoby. Podobno na pijaństwo najlepszy zdechły kot.
Ale nie na starego. Przespał się z tym kotem do rana, a jak się obudził, pyta:  Co tu tak
90
śmierdzi? A co dalej było, szkoda gadać.  Westchnął ciężko i dodał po chwili: 
Takie jest życie i nie można się łamać. No, chodz, zobaczymy ten aparat.
Kiedy znalezli się w hallu, w głębi ujrzeli panią Tecię. Gosposia uśmiechała się
przyjaznie.
 Kolega?  zapytała.
 Tak. Ten sam, co wczoraj.
 No, proszę, proszę  zachęcała Cegiełkę.  Tylko wkładajcie pantofle, bo nie
będę za wami sprzątać.
Na schodkach prowadzących do hallu Cegiełka trącił łokciem Julka.
 Te  szepnął  wstyd mi, ale nogi mam czarne jak święta ziemia. Nie chciałbym
zdejmować pepegów, bo wam zatruję powietrze.
 Pójdziemy zaraz na górę. Nikt cię nie zobaczy.
 Wolałbym wyjść. Umyję w Wiśle nogi i wrócę z powrotem. W takim domu to
trzeba fruwać w powietrzu.
 Nie przesadzaj  powiedział Julek i pociągnął kolegę za sobą.
Gdy byli już na schodach, usłyszeli z dołu głos gosposi:
91
 Luluś, uważaj tylko na drzwi od strychu, bo ten przeklęty hitlerowiec znowu
straszył. Zejdzcie lepiej na dół, to wam wszystko opowiem.
 Jaki hitlerowiec?  zapytał szeptem Cegiełka.
 Upiór  zachichotał Julek.
 To wy nawet upiora na strychu macie? Luksus, niech mnie drzwi ścisną.
 Upiór należy do pani Teci.
 No, złazcie, chłopcy. Mówię wam, myślałam, że ducha wyzionę.
Nie było rady, musieli zawrócić ze schodów. Cegiełka szedł, kryjąc się za Julkiem,
lecz pani Tecia tak była zaszokowana swym upiorem, że nawet nie zwróciła uwagi na
brudne tenisówki. Z głębokim westchnieniem opadła na kozetkę i zaczęła opowiadać.
 Na własne oczy widziałam. Idę ja na strych, żeby bieliznę zdjąć, przeżegnałam
się krzyżem świętym, do świętego Antoniego modlitwę odmówiłam, a duszę mam na
ramieniu. Tak się bałam, że nawet oczu nie chciałam otworzyć, ale jak tu iść z zamknię-
tymi oczami. A kiedy byłam już przy drzwiach, tak mi się zdawało, że ktoś tam na
górze spaceruje. Jeszcze raz się przeżegnałam, aż tu nagle coś strasznie rymnęło, jakby
się stryszek zawalił. . .
92
 Ciekawe  westchnął z przejęciem Cegiełka.  U nas też przez cały rok na
strychu straszyło, ale potem się okazało, że to. . .
 Nic się nie okazało  przerwała mu pani Tecia.  Jeżeli straszyło, to straszyło.
 Różnie bywa  uśmiechnął się Cegiełka  w parku Skaryszewskim nad jezio-
rem też straszy.
 A widzisz, a widzisz  pani Tecia posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie. 
Ja zawsze pani opowiadam o tym zatraceńcu, a pani mi mówi, że mam zniszczone
wojną nerwy i jakieś tam halucynacje. Niech jej będzie. Gdyby zobaczyła, toby tak nie
mówiła.
 No i co było dalej?  zapytał Cegiełka, chowając nogi za fotel.
Pani Tecia potarła końcami palców czoło.
 No więc, jak nie rymnie! Jak nie huknie! Myślałam, że bomba. A ja jeszcze raz
zmówiłam modlitwę do świętego Antoniego i wtedy uspokoiło się. . .
 Tak  zabasował Cegiełka  jak się ojciec zaprawi, to mama też się modli.
Zwięty Antoni najpewniejszy.
Pani Tecia rozwarła szeroko ramiona.
93
 Złoty mój, z ust mi to wyjąłeś. Zwięty Antoni jest niezawodny.
 A jednak  wtrącił Julek  nie pomógł, bo pani Tecia zobaczyła tego esesmana.
 Ty cicho siedz, bo się na tym nie znasz  ofuknęła go gosposia i skarciła pełnym
wyrzutu spojrzeniem. Po chwili zwróciła się do Cegiełki, jakby Julek przestał dla niej
istnieć:  Więc kiedy ucichło, otwieram ja drzwi, wchodzę na palcach, patrzę, a ten
przeklęty stoi. Mówię ci, straszny! Hełm na głowie, mundur czarny, a zamiast oczu
dwie płonące swastyki.
 A pani co?
 A ja w krzyk i już mnie nie było. Po bieliznę pójdę jutro z rana, bo rano nie
straszy.
 To się wie  dodał Cegiełka  duchy po nocy odpoczywają.
Pani Tecia ogarnęła go czułym spojrzeniem. Nareszcie spotkała kogoś, przed kim
mogła wygadać się. Naraz, jakby sobie coś przypomniała, skinęła na niego ręką.
 A dlaczegoś ty, mój synku, nie zjadł wczoraj polędwicy, com ci przez Lulusia
posłała?
Chłopiec zmarszczył brwi, nastroszył się.
94
 Nie byłem głodny  powiedział oschle.
 Na wykarmionego ty nie wyglądasz.
 Szynką z  Delikatesów mnie nie karmią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •