[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kołami autobusu. Ale lekarz nie pamiętał Joela.
- A więc to ty go znalazłeś - powiedział, mierzwiąc mu włosy.
Joel nie lubił, gdy ktoś mierzwił mu włosy. Nawet jeśli był to lekarz.
- Zachowałeś się dzielnie - powiedział. - To prawdziwy wyczyn.
Po chwili spoważniał.
- Jednak rokowania są niepewne - kontynuował.
- Chodzi o wylew krwi do mózgu. W dodatku Urvader to stary
człowiek. Za wcześnie, by stwierdzić, jak to się zakończy.
Kiedy wychodzili ze szpitala, Joel nie odzywał się ani słowem. Zauważył
to Samuel.
- Może jednak wróci do zdrowia - powiedział.
- Przynajmniej musimy mieć taką nadzieję.
- Jeśli umrze, to będzie niesprawiedliwe - stwierdził Joel.
- Zmierć chyba nigdy nie jest sprawiedliwa - odpowiedział Samuel. - A
kiedy już przyjdzie, to zawsze nie w porę.
Zmierzali do domu Simona, hen, w lesie. Na podwórku czekały psy.
Skomlały, gdy Samuel podawał im jedzenie. Potem odszukali koguta i
cztery przerażone kury. Siedziały skulone w głębi drewutni.
Weszli do lasu. Joel nie był do końca pewny, gdzie znalazł Simona. A
mimo to, gdy dotarli na miejsce, wiedział, że dobrze trafił.
Samuel potrząsnął głową.
- To prawie dwa kilometry - stwierdził. - Jak zdołałeś przywlec go aż
stąd?
- Musiałem - odpowiedział Joel niepewnie.
Sam nie rozumiał, jak to się stało.
Gdy wrócili do domu Simona, Joel chciał zabrać ze sobą oba psy i
zaopiekować się nimi, póki staruszek nie wyzdrowieje. Jednak Samuel nie
zgodził się. Ich miejsce jest w domu Simona. Nigdzie indziej. Ale Joel
będzie musiał codziennie je karmić.
W drodze powrotnej przez miasteczko zatrzymali się przed wystawą
sklepu obuwniczego. Joel pokazał buty, które chciał dostać. Widząc cenę,
Samuel zbladł. Nic jednak nie powiedział.
Wieczorem Samuel przygotował kolację. Joel wolałby sam to zrobić, bo
jedzenie rzadko było smaczne, kiedy to tata krzątał się przy kuchni. Ale
nic nie mógł na to poradzić. Samuel właśnie postanowił, że Joela dziś
ominie gotowanie. W tym czasie chłopiec leżał na łóżku, rozmyślając o
wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Dał nawet radę pomyśleć
o Frydze i jej rozbawionych kolegach. Tak jakby teraz, gdy przewlókł
Simona przez rozszalałe śnieżne morze, było mu łatwiej. Wciąż jeszcze
obawiał się pójść następnego dnia do szkoły. Wiedział jednak, że tak czy
siak do niej pójdzie.
Na kolację był smażony boczek i ziemniaki. Joel ostrożnie zeskrobał
przypalony tłuszcz.
- Smakowało? - zapytał Samuel.
- Tak - odpowiedział Joel. - To najlepsze, co w życiu jadłem.
Westchnął jednak cicho pod nosem, gdy Samuel nałożył mu drugą porcję.
Czasami dorośli nie potrafili zrozumieć, co tak naprawdę ma się na myśli.
Tego wieczoru położyli się wcześnie, i Samuel, i Joel.
Joel spał.
Smażony boczek rozpuszczał się w jego żołądku. Samuel chrapał, a mysz
chrobotała we wnętrzu ściany.
Joel śnił. Przechodził przez pustą ulicę z Wyattem Earpem i jego braćmi.
Za nimi, kaszląc i potykając się, podążał Doc Holliday. Czerwony piach
wzbijał się przy każdym ich kroku. Ostrogi dzwięczały, kiedy tak szli.
Nadeszła pora. Trzeba rozprawić się z Ikiem Clanto-nem i jego zgrają.
Wybierali się na pojedynek przy OK Coral" Już za kilka minut wielu
zginie. Joel przez sen zdał sobie nagle sprawę, że sam bierze w tym udział.
Podążał za Wyattem Earpem. Na nogach miał wysokie buty z ostrogami.
Szedł przed Hollidayem. Ten kaszlał sucho. Niedługo umrze. Na gruzlicę.
Ale najpierw rozprawi się z Ikiem Clantonem. To nie mogło czekać. Już
czas. Tamci nadchodzili w słonecznej mgiełce, Ike i jego zgraja, szli prosto
na nich. Słońce rozmywało kontury. Lecz po chwili Joel zobaczył, że i
Fryga tam jest. A ludzie Clantona śmiali się. Wyatt Earp zamarł w
bezruchu. Wszyscy przystanęli. I nagle - już ich nie było. Joel został sam.
Ogarnął go paniczny strach. Słońce paliło w oczy. Nic nie widział. Sięgnął
po rewolwer, który powinien mieć przy pasie. To smith&wesson z kolbą,
w której drewno zastąpiono czystym srebrem. Lecz nie znalazł niczego.
Kabura była pusta. A w saloonie pani Nederstróm spała w trzeszczącym
bujanym fotelu.
Joel bał się tak bardzo, że aż coś w nim krzyczało. Nagle Fryga ruszyła
prosto na niego. Stawała się coraz większa, niczym olbrzymie ptaszysko
trzepoczące skrzydłami.
Z krzykiem usiadł na łóżku. W pokoju zaległa ciemność. Z początku nie
wiedział, gdzie się znajduje. Potem zobaczył połyskujące wskazówki
budzika. I znów
był w domu. To tylko sen. Który jak proca przerzuca go do OK Coral" i z
powrotem.
Długo trwało, zanim znów zasnął. Sen stanowił ostrzeżenie. Joel miał iść
do szkoły i to będzie tak, jakby szedł do OK Coral". Ale bez Wyatta
Earpa. I bez kaszlącego Hollidaya.
Kiedy jednak dotarł na boisko, nic nie było tak, jak sobie wyobrażał.
Spotkał Frygę. I całą resztę.
Ale nikt nie chichotał, nikt nie wytykał palcem.
Nikt też nie wysuwał ust do całowania i nie przekrzywiał głowy.
Joel zrozumiał, że zawdzięcza to Simonowi. Gdy wszedł do klasy, wciąż
jeszcze czuł się niepewnie. Lecz widział, że Fryga ma wyrzuty sumienia. A
pani Nederstróm zaczęła mówić jeszcze przed odegraniem psalmu.
Opowiedziała, co się wydarzyło. Dla Joela jej relacja brzmiała jak
przygoda. Czy to naprawdę on przywlókł Simona do domu? Czy może to
też mu się śniło?
Chyba wszyscy już wiedzieli. Joel zaczął się zastanawiać, czy tak właśnie
zostanie zapamiętany, gdy nastanie rok 2045. Człowiek, który kiedyś
przeciągnął Simona Urvadera przez rozszalałe śnieżne morze.
Pomyślał o biednym staruszku, co dostał wylewu. I o psach, które
skomlały pod jego drzwiami.
Na pierwszej przerwie zebrał się na odwagę i zapytał panią Nederstróm, co
to jest wylew krwi do mózgu.
- Wtedy coś pęka w głowie - powiedziała pani Nederstróm. - Ale nie
myśl o tym.
- A o czym mam myśleć? - zapytał.
Pani Nederstróm milczała. Zaraz potem skończyła się przerwa.
Po szkole Joel poszedł prosto do sklepu obuwniczego. Przymierzył nowe
buty. Nie cisnęły w kostki. Zapłacił, a stare zapakowano mu do pudełka.
Potem, wspinając się pod górkę, popędził ile sił w kierunku szpitala. W
tornistrze miał kilka kości, które dostał rano od Samuela. Zawahał się, czy
najpierw odwiedzić Simona, czy nakarmić psy. Trudny wybór. Tak czy
siak psy na pewno się ucieszą, gdy przyjdzie. Zaczął więc od nich.
Tym razem wybiegły mu na spotkanie. Joel został z nimi i głaskał je
chwilę, a pózniej odszukał kury. Dziś wszystkie siedziały w ciężarówce.
Pokruszył suchy chleb i wrzucił im do środka.
Nie mógł dłużej czekać. Teraz to już naprawdę musi odwiedzić Simona. W
szpitalu miał szczęście. Od razu natknął się na lekarza, z którym on i
Samuel rozmawiali poprzedniego dnia. Nic się nie zmieniło. Simon wciąż
był nieprzytomny. Nikt nie potrafił powiedzieć, czy staruszek przeżyje.
Joelowi napłynęły łzy do oczu. Chociaż wcale tego nie chciał. Dlaczego
Simon miałby umrzeć właśnie teraz, kiedy leży w szpitalu, a nie w
śnieżnej zaspie? Wyszedł stamtąd. I od razu ją zobaczył. Frygę. Stała pod
furtką szpitala. Wcale nie wyglądała jak olbrzymie ptaszysko groznie
trzepoczące skrzydłami.
18
Joel usiłował się rozgniewać. Ale nie udało mu się.
Schodzili z górki. Fryga nic nie mówiła. Nie biegała też wkoło niego jak
wcześniej.
Zamiast złości, Joel próbował okazać, że nie obchodzi go jej towarzystwo.
Tak jakby Frygi tam w ogóle nie było. Lecz i to mu nie wyszło. Aktorem
raczej nie mógłby zostać.
W końcu postanowił, że będzie zachowywał się i postępował tak, jak ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 03 Hamish Macbeth i ĹmierÄ obcego
- Destiny Blaine [Branded 03] Branded by Love (pdf)(1)
- Maxwell Gina L. Walka o miĹoĹÄ 03.2 Ucieczka do miĹoĹci t. 2
- Friesner, Esther Chicks 03 Chicks 'N Chained Males
- Maxwell Gina L. Walka o miĹoĹÄ 03.1 Ucieczka do miĹoĹci t. 1
- Ian Morson [William Falconer Mystery 03] Falconer and the Face of God (pdf)
- Jianne Carlo [Prymal 03] Prymal Passion [MF] (pdf)
- Emily Ryan Davis [Taken in Bondage 03] Tangled & Bound [EC Taboo] (pdf)
- Dennis Lehane [Patrick Kenzie & Angela Gennaro 03] Sacred (v4.0) (pdf)
- Graham Masterton Wojownicy Nocy 03 Nocna plaga
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spaniele.keep.pl