[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nick... tak się cieszę. Ale może jesteś z kimś umówiony?
- Madonna mi przyrzekła, że przyjdzie, ale widocznie coś jej
wypadło. - Roześmiał się, podsuwając Jennie krzesło. - Czemu
zawdzięczam tę niespodziankę? Czyżby pani Cullen próbowała
cię otruć?
RS
122
- Jeszcze nie, chociaż coraz częściej odnoszę wrażenie, że to
tylko kwestia czasu.
- Miałaś trudny dzień? - Przyjrzał się jej badawczo. -
Przepracowujesz się.
- Ze względu na chorobę Williama daliśmy ogłoszenie, ale
trudno o chętnych w Port Lindsay - wyznała z żalem.
- Nic dziwnego. Sam nie podjąłbym pracy w tej zapadłej
dziurze, gdybym nie otrzymał lukratywnej posadki. A ty...
osiadłaś tu na dobre?
- Sama nie wiem. Praca jest ciekawa, ale w gruncie rzeczy
lepiej się czuję w dużym mieście. Chyba wyjadę po upływie
trzymiesięcznego stażu.
- Bardzo żałuję - rzekł Nick. - Rob pewnie też. Krąży plotka,
że jest w tobie zakochany.
- Wobec tego wyświadcz mi przysługę i zasiej kolejną, że nie
ma w tym cienia prawdy.
Nick obdarzył ją miłym uśmiechem.
- To dla mnie radosna wiadomość, ale nie rozumiem,
dlaczego pozwoliłaś mu się zaprosić w sobotę do Lindsay
Castle?
- Czy lokalna mafia nigdy nie śpi? - zażartowała. - To
sprawka Williama. Sam chciał mnie tam zabrać, żeby uczcić
moje urodziny, ale nie czuł się dobrze, więc Rob go zastąpił.
- I zapewne żałował tej decyzji przez cały wieczór? - zakpił
Nick.
- Myślę, że nie. Chociaż z pewnością Susan nie była zbyt
zadowolona - dodała szczerze.
Błagam, przestań wreszcie mówić na ten temat, bo nie
wytrzymam i zaleję się łzami, pomyślała.
- Nie wątpię - kontynuował Nick, najwyrazniej pozbawiony
wyczucia. - Ugania się za nim od czasu, gdy Dougal Donaldson
porzucił ją dla Shelagh.
Celowo nie podejmowała już tej sprawy do końca kolacji.
Rozmawiali o urlopach, żeglarstwie i różnych błahych
RS
123
sprawach. Czas płynął niepostrzeżenie, aż barman musiał im
przypomnieć, że pora zamknąć lokal.
Nick odprowadził ją do domu. Minęła już północ i w żadnym
oknie nie paliło się światło. Pocałował ją na pożegnanie.
Ponieważ nie odwzajemniła pocałunku, zapytał:
- Czy to, co sugerowałaś wcześniej... że nic cię nie łączy z
Robem, to prawda?
Wykręciła się, mówiąc, że zerwała z pewnym mężczyzną tuż
przed przyjazdem do Port Lindsay i jeszcze tego nie przebolała.
- Biedna Jenna - szepnął Nick, całując ją ponownie, tym
razem po przyjacielsku. - Dlaczego dopiero teraz mi o tym
mówisz?
- Nie chciałam tego roztrząsać.
- Mam nadzieję, że wkrótce znów się zobaczymy?
- Oczywiście - zapewniła. - To był wspaniały wieczór, Nick.
Zamknęła za sobą drzwi i weszła cicho po schodach. W
pokoju włączyła nocną lampkę. Nagle z ciemności wyłonił się
Rob.
- Och, nie - błagała. - Proszę, nie teraz. Jestem zbyt zmęczona.
- Nie przejmuj się. Nie jestem tu po to, aby się z tobą kochać,
lecz żeby coś wyjaśnić. Zgodzisz się chyba, że pewne kwestie
wymagają rozmowy...
Przerwała mu histerycznym śmiechem.
- Chociaż raz udało ci się powiedzieć prawdę - zadrwiła.
- Więc to moja wina, jak zwykle. O co ci chodzi?
- Oczywiście, że twoja! - wybuchnęła.
- Powiedz wreszcie, o co ci chodzi!
Spojrzała mu prosto w oczy. Był przybity, wręcz przerażony.
Ale po wizycie u Susan zgoła inaczej odebrała jego wygląd.
- Ja... ja... - urwała. Jak miała wyrazić to, co czuje? -
Zaczekajmy z tym do rana. Jestem zbyt zmęczona.
- To dziwne, bo raptem pięć minut temu, gdy śmiałaś się i
rozprawiałaś żywo z Nickiem, nie wyglądałaś na zmęczoną. A
może tylko przy mnie się męczysz? Jeszcze podczas lunchu
RS
124
zachowywałaś się normalnie, a potem coś cię napadło. Chcę
wiedzieć, co się stało!
- Tyle razy ci to powtarzałam. Nie traktujesz mnie jak równą
sobie i w gruncie rzeczy w ogóle nie powinniśmy razem
pracować. Wyjeżdżam stąd, jak tylko skończy się staż!
- Co ty wygadujesz za bzdury?! Nie wierzę w ani jedno twoje
słowo! Coś się za tym kryje, coś musiało się stać dziś po
południu. Chcę wiedzieć, co to było!
Zrobił krok w jej stronę, ale natychmiast się cofnęła.
- Jake! - krzyknęła rozpaczliwie. - Rozmawiałam z Jakiem!
Wracam do niego.
Nie mogła wymyślić nic skuteczniejszego. Rob cofnął się, z
trudem oddychał. W chwilę pózniej patrzyła bezradnie, jak na
jego twarzy złość ustępuje pogardzie.
- Ty wstrętna hipokrytko! - szydził. - I pomyśleć, że ci
ufałem, rozpaczałem, kiedy opowiadałaś, jak cię traktował.
Jesteście godni jedno drugiego, pasujecie do siebie jak ulał!
Odwrócił się i wybiegł z pokoju, przewracając po drodze
krzesło. Jenna opadła na łóżko. Wiedziała, że musi to wszystko
zakończyć, wiedziała to od rozmowy z Susan. Uczucie Roba w
ciągu tych kilku tygodni było niczym w porównaniu z długimi
latami znajomości z panną Mac-Arthur. Ciekawe, co zrobi, gdy
się dowie, że Susan nosi jego dziecko. Tak, nie ulega
wątpliwości, że trzeba było tę sprawę zakończyć, tylko czy
musiała stawiać się w takim świetle? Czy i bez tego nie dość
cierpiała?
RS
125
ROZDZIAA DZIEWITY
- Wcześnie dziś pani doktor zaczyna - zdziwiła się Meg, kiedy
spotkały się w korytarzu.
- Muszę jeszcze coś załatwić, zanim zacznę przyjmować -
wyjaśniła Jenna.
Rzeczywiście, chciała zadzwonić do szpitala, by uzgodnić
termin wizyty Susan. Weszła do gabinetu, przekręcając klucz w
drzwiach. Nie mogła dopuścić, by ktokolwiek słyszał tę
rozmowę. Natychmiast by się rozniosło po całym Port Lindsay,
że Susan MacArthur zaszła w ciążę z doktorem Robem.
Udało jej się ustalić termin i zdążyła go nawet zapisać w liście
do Susan. Zaklejała właśnie kopertę, gdy do drzwi zapukała
Meg. Jenna otworzyła pośpiesznie.
- Zastanawiałam się, czy pani doktor jest tutaj... Pacjenci
zaczynają się schodzić - usprawiedliwiła się rejestratorka.
Tego dnia poświęciła chorym jeszcze więcej czasu niż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •