[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedykolwiek myślała o Tristanie?
Może nie, pomyślała i sięgnęła po dłoń Willa. On wyciągnął
ręce do niej, chowając jej dłoń w obu własnych. Ivy znała ręce
Willa na pamięć, dłonie o długich palcach, silne, prawie zawsze
poplamione farbą. Kochała jego ręce.
- Aleś mnie nastraszyła - powiedział Will. Głos mu drżał.
- Och, Will, tak mi przykro.
Przesunął się do przodu i otoczył ją ramionami, trzymając
ostrożnie jak jeszcze nigdy.
- Hej, nie jestem ze szkła. Zdaje mi się, że to udowodniłam
- powiedziała, ściskając go mocno.
Zaczęła płakać, nie wiedząc dlaczego. Will z miłością otarł jej
łzy, tak jak to zwykle czynił.
 Zawsze będę przy tobie", powiedział jej Tristan. Mówił z
przekonaniem, czuła jego obietnicę tak, jakby była wypisana w
jej sercu. Ale czy Tristan uleczył ją tylko po to, żeby odesłać ją
wraz ze swoim błogosławieństwem z powrotem do Willa? Ivy
sięgnęła po pudełko chusteczek.
- Pielęgniarz Andy myśli o wszystkim. Proszę bardzo.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, skorzystam - odparła Beth,
wycierając sobie policzki. Ona i Ivy wydmuchały nosy, trąbiąc
jednocześnie, aż wszyscy troje się roześmiali.
- Zgaduję, że twoja matka przywiozła szlafrok - zaśmiała się
znowu.
Energiczne pukanie poprzedziło pojawienie się głowy
Andy'ego, który zajrzał przez uchylone drzwi szpitalnej sali.
- Okay, cudowne dziecko - powiedział, wtaczając do pokoju
fotel na kółkach. - Wysyłam twoich fanów do domu. A ciebie
chcą widzieć na tomografii - poklepał wózek.
Ivy jeszcze raz uściskała Beth i Willa.
- Prześpijcie się trochę, dobrze?
- Wrócę dzisiaj po połu...
- Pewnie będę spać - Ivy przerwała Willowi. - Kiedy sam też
odpoczniesz, to jeśli chcesz mi oddać wielką przysługę, zabaw
czymś Philipa.
- Skoro tego chcesz - odparł Will, sprawiając wrażenie nieco
urażonego.
- Dziękuję, Will.
Kiedy wyszli, Ivy odwróciła się do Andy'ego, który wskazał
fotel na kółkach.
- Wolę iść.
- Przykro mi, to wbrew przepisom.
- Ale ja czuję się świetnie! - upierała się. - Mogłabym
godzinami chodzić i jezdzić na rowerze.
- W takim razie pozwolę ci poprowadzić, gdy nikt nie będzie
patrzył.
Ivy zaśmiała się.
- Taa... No to jazda.
6
 Zawsze będę przy tobie, Ivy... Zawsze przy tobie...
Zawsze..."
- Wrócę do pana za moment - Ivy usłyszała głos
rozmawiającej z pacjentem pielęgniarki. Prędko otworzyła oczy,
odczytała, że szpitalny zegar wskazuje 16:12, po czym schowała
twarz w dłoniach. To znowu się działo: po śmierci Tristana
całymi miesiącami za każdym razem, gdy Ivy budziła się z
pięknego snu o nim, cierpiała tak, jak gdyby na nowo go straciła.
A teraz, przed chwilą, właśnie śniła. Ivy wiedziała o tym.
Jednak sądziła, że zeszłej nocy tak nie było. Wczorajsza noc była
inna i Ivy czuła, że to się wydarzyło naprawdę.
- Hej, cudowne dziecko! - drzwi pokoju Ivy otworzyły się z
hukiem. - Tak cię nazywają - powiedziała Kelsey, wchodząc do
sali w towarzystwie Dhanyi, idącej za nią z reklamówką w dłoni.
- Cześć, Ivy  głos Dhanyi był cichy i zatroskany.
- O-mój-Boże! - Kelsey wykrzyknęła na widok różowego
szlafroka Ivy przerzuconego przez wózek przy jej łóżku.
- To prezent od mojej matki - odparła Ivy.
Kelsey podniosła go i zmartwienie na twarzy Dhanyi ustąpiło
miejsca rozbawieniu i zduszonemu chichotowi.
Ivy uśmiechnęła się.
- W szafie jest do niego koszula do kompletu - powiedziała,
zsuwając stopy z łóżka.
- Podam ją - zaproponowała prędko Dhanya.
- Dobrze będzie się trochę przejść - odparła Ivy.
- Och, Ivy, tak mi przykro! Nigdy nie powinnam była dzwonić
do Beth, żeby po nas przyjechała. To ja odpowiadam za to, co ci
się przydarzyło. Tak okropnie się czuję. Mogłaś zginąć. To moja
wina. Gdybym nie...
- Chwileczkę, posłuchaj mnie  Ivy przerwała Dhanyi. -
Miałaś rację, że zadzwoniłaś do Beth. Ty i Kelsey - przerwała,
zmuszając Kelsey, by spojrzała jej w oczy i przyznała, że
odegrała w tym główną rolę - jesteście odpowiedzialne za to, że
się upiłyście. Ale nie za wypadek. Wy go nie spowodowałyście.
Jasne?
Dhanya pokiwała głową i ogromna łza stoczyła się jej po
policzku.
- Dhanya, wolałabym, żebyś to zostawiła na dziś wieczór -
powiedziała Kelsey. - Ciotka Cindy ustanowiła nadzór kuratorski
nad Dhanyą i mną - Kelsey wyjaśniła Ivy - i zaplanowała naradę
rodziców przez skype'a.
Otworzyła szafę i gwizdnęła.
- Dhanya, to przebija suknie księżniczek z Disneya. Dhanya
zaczerwieniła się.
- Widziałaś te disnejowskie suknie ślubne, co nie, Ivy? -
spytała Kelsey. - Dhanya nie ma chłopaka, ale ciągle próbuje
zdecydować, jaką suknię nałoży do ślubu.
- Odczep się, Kelsey - powiedziała cicho Dhanya. Kelsey
zdjęła koszulę z wieszaka i uniosła ją.
- Chcesz przymierzyć? - drażniła się z przyjaciółką.
- Nie - Dhanya odparła szorstko. - Czemu sama nie
przymierzysz?
Kelsey ściągnęła koszulkę i zsunęła szorty, tak że została w
samym bikini, po czym nałożyła nocną koszulę przez głowę.
Zbudowana jak Serena Williams, wyglądała jednocześnie
fantastycznie i śmiesznie.
- Chodzmy do solarium - powiedziała Kelsey. - Nałóż szlafrok
i możemy udawać, że jesteśmy blizniaczkami.
- Albo włóż ten - wtrąciła Dhanya, otwierając torbę i
wyjmując z niej jasnozielony szlafrok Ivy.
- Dzięki - odpowiedziała z wdzięcznością Ivy, wsuwając ręce
w rękawy.
Kelsey pogrzebała w kieszeni szortów, które właśnie zdjęła, i
wydobyła telefon komórkowy.
- Jestem gotowa.
Ivy usiadła na wózku, który pchała Dhanya, a Kelsey szła
obok ubrana w bikini i prześwitującą nocną koszulę, machając do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •