[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamierzonego.  Przepraszam, Alik. Bardzo cię boli?
Skrzywił się i spojrzał na nią ponuro.
 Prawy sierpowy  mruknął.
Koledzy weszli na ring. Zmiechom i wiwatom nie było końca.
 Naprawdę bardzo mi przykro  powtórzyła Bess, gdy schodzili po \elaznych
schodach. Musnęła palcami matową blaszkę, którą Rocky ceremonialnie przypiął do jej
koszulki.  Sam mówiłeś, \e cios trzeba zadać błyskawicznie.
 Pamiętam, co mówiłem  burknął.  Udało ci się tylko dlatego, \e uznałem walkę za
skończoną.
 No.  Bess zwil\yła wargi koniuszkiem języka.
 Nic nabijaj się ze mnie, dobrze?  Chwycił ją pod ręce i okręcił dookoła.  Bo
za\ądam rewan\u.
Z ka\dą chwilą coraz bardziej go kochała. Nie wiedziała, czym się to skończy. Na
razie zarzuciła mu ręce na szyję.
 Kiedy tylko zechcesz  powiedziała roześmiana.
 Naprawdę? No to mo\e...  Skrzywił się, bo rozdzwonił się jego pager. 
Przepraszam.
 Nic nie szkodzi  westchnęła Bess.
Prędko znalezli jakiś telefon i Aleksij zadzwonił do dy\urnego. Bess słuchała
urywanych słów, patrzyła na coraz bardziej ponurą minę Aleksija. Ju\ wiedziała, \e nie
będzie ani pikniku w parku, ani \adnej z tych atrakcji, które sobie zaplanowali.
 Znów masz tę swoją minę policjanta  stwierdziła, gdy odło\ył słuchawkę.  Musisz
jechać?
 Tak.  Nie powiedział jej, \e znalezli kolejną ofiarę. Wystarczyło, \e zepsuł jej cały
dzień. Nie zamierzał dodawać tej okropnej wiadomości.  Obawiam się, \e zajmie mi to
trochę czasu. Naprawdę bardzo mi przykro, Bess.
 Przestań.  Poło\yła dłonie na jego policzkach.  Ja to rozumiem. Nie chcę w tobie
niczego zmieniać. Nawet do tych przeklętych nagłych wezwań się przyzwyczaję.
 Ja...  Nic powiedział, \e ją kocha, bo ona zrobiłaby to samo, a on zawsze się
denerwował, kiedy musiał tego słuchać.  Bardzo ci dziękuję  powiedział tylko.  Postaram
się wrócić jak najszybciej.
 Będę na ciebie czekała z obiadem  powiedziała nieco patetycznie.  Zrobię coś, co
się nie zepsuje, jeśli będzie kilka razy odgrzewane.
Zdołał się uśmiechnąć, choć myślami był ju\ bardzo daleko.
 Ty będziesz gotować?
 Nic jestem a\ taką złą kucharką  zapewniała. Wzru s/yła ramionami, kiedy
uśmiechnął się pobła\liwie.  Wiem, \e wczoraj przypaliłam ziemniaki, ale tylko dlatego, \e
mi przeszkadzałeś.
 Postaram się zadzwonić.  Pocałował ją szybko. Polem jeszcze raz, ale dłu\ej.
Bess patrzyła, jak biegł do metra. Potem się roześmiała, okręciła w kółko i przytuliła
samą siebie. Czuła się jak \ona policjanta.
 Chyba nie gniewasz się, \e wpadłam?
 Skąd\e.  Rachel spojrzała na wypchane siatki, które Bess przyniosła ze sobą. 
Ale\ nakupowałaś!
 Jak raz wyjmę swoją plastikową kartę, to nie potrafię jej schować.  Wniosła zakupy
do mieszkania.  Zwietnie wyglądasz. Jak mo\na tak wyglądać w tydzień po porodzie?
 Mam mocne geny.  Rachel pocałowała ją w oba policzki. Była bardzo zadowolona.
Tak w ogóle, a z wizyty Bess w szczególności.  Wchodz do środka i siadaj.
 Dzięki. Ja...  Bess wydobyła z torby opakowaną w złotą folię bombonierkę. 
Masz. To dla ciebie.
 Och.  W oczach Rachel pojawił się blask, jaki zjawia się zwykle w oczach kobiety
patrzącej na kochanka, albo... na dwukilogramowe pudełko wspaniałych czekoladek. 
Uroczyście oświadczam, \e właśnie zostałaś moją najlepszą przyjaciółką.
Roześmiana Bess znów sięgnęła do siatki.
 Wszyscy zawsze wpadają z prezentami dla dzidziusia  mówiła, podając Rachel
pudełko owinięte śnie\nobiałą bibułką przewiązaną czerwoną wstą\ką.  Ja oczywiście te\
nie umiałam się oprzeć tradycji, ale doszłam do wniosku, \e i tobie coś się nale\y. Najlepiej
\eby było zupełnie niepraktyczne i wyłącznie dla ciebie. Dlatego dostałaś czekoladki.
 Dzięki, \e o mnie pamiętałaś.  Rachel wcisnęła pudełko z prezentem dla dziecka
pod drugie ramię.  Nikt prócz ciebie nie wpadł na ten pomysł. Ale prezent dla Brenny to
naprawdę za wiele. Przecie\ dostała od was ślicznego pluszowego smoka.
 Smok jest ode mnie i od Aleksija, a to prezent tylko ode mnie. Przyznam ci się 
Bess ściszyła głos, jakby powierzała Rachel niebezpieczną tajemnicę  \e jak zobaczyłam tę
sukieneczkę, po prostu nie mogłam się powstrzymać. Bielusieńka z sześcioma falbankami i
ró\ową kokardką.
 Naprawdę?  Matczyne serce Rachel rozpłynęło się w czułości.
 Pomyślałam, \e mo\e ju\ w przyszłym roku zechce nosić trapery i dziurawe d\insy.
Masz jedyną i niepowtarzalną okazję, \eby ją ubierać jak dziewczynkę.
 Obiecałam sobie, \e wychowam dziecko na człowieka, a nie na chłopca czy
dziewczynkę.  Spojrzała na pudełko i westchnęła rozmarzona.  Biała, powiadasz? Z
falbankami?
 Sześć falbanek. Policzyłam.
 Nie mogę się doczekać, kiedy ją w to ubiorę.
 O, mamy gościa.  Michaił wyszedł z sypialni, trzymając w ramionach maleńką
Brennę.  Witaj, ciociu Bess.
 Ucałował ją w oba policzki.
 Obiecałeś jej nie budzić.  Rachel ju\ była przy dziecku.
 Sama się obudziła. Naprawdę. Co to jest?  Od razu poznał, co to za pudełko.
Rozerwał złotą folię, wsadził rękę do środka i w mgnieniu oka pochłonął czekoladkę.
 Zostaw, to moje  burknęła Rachel.  Połamię ci paluchy, jeśli odwa\ysz się zjeść
jeszcze jedną.
 Zawsze była zachłanna  stwierdził Michaił.  A gdzie Alik?
 Dostał wezwanie.
 Dobrze się składa  ucieszył się Michaił.  Wreszcie będziesz miała czas, \eby
spokojnie posiedzieć. Narysuje cie.
 Teraz?  Bess odruchowo przygładziła dłonią włosy.
 Nie jestem ubrana...
 Mnie chodzi o twoją twarz.  Podszedł do biurka i wygrzebał z szuflady szkicownik.
Michaił wszędzie czuł się jak u siebie w domu.  Twoim ciałem te\ się chyba zajmę, ale
potem. Masz bardzo piękne ciało.
 Dziękuję.  Bess roześmiała się serdecznie.
 Lepiej mu się nie sprzeciwiaj  powiedziała Rachel, odbierając od brata swoją
córeczkę.  Kiedy odzywa się w nim artysta, model nie ma \adnych szans.
 Bardzo mi to pochlebia.
 Zachowujesz się tak, jakby to była twoja zasługa.  Michaił wyciągnął z kieszeni
ołówek. Widać było, \e ju\ jest nieobecny, \e błądzi myślami zupełnie gdzie indziej.
 Masz taką twarz, z jaką się urodziłaś.
 Bardzo się mylisz. Na szczęście.
 Poprawiałaś twarz?  To wzbudziło jego zainteresowanie.
 Nie poprawiałam, tylko do niej dorosłam. W pewnym sensie.
 Ciekawe.  Michaił zamyślił się.  Usiądz bli\ej okna  rozkazał.  Rachel, kiedy
dostanę to obiecane picie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •