[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak czy inaczej kierowała się ku miejscu, które było niegdyś jej domem.
Jezdziła już wcześniej tą trasą, lecz zawsze z pewnymi oporami i poczuciem winy. Miała
nadzieję, że teraz dokona jakiegoś odkrycia.
125
Wzgórza były o tej porze roku niemal bezbarwne. Dominowała szarość nagich drzew -
ich wierzchołki rysowały się ostro na tle ponurego listopadowego nieba - wespół z
matowym brązem opadłych liści.
Skręciła w boczną drogę, jadąc wąską, wijącą się wstęgą wśród pól i domków
otoczonych mikroskopijnymi trawnikami.
Z każdą milą cofała się w przeszłość.
Przemierzała tę drogę niejeden raz. Zwykle rano, gdy uciekał jej szkolny autobus,
ponieważ nie zdążyła się uporać na czas z wszystkimi obowiązkami. Biegła na skróty
przez pole - wciąż pamiętała zapach zieleni, który wdychała wczesnym latem.
Czasami w ciepłe wiosenne wieczory mknęła przez to pole na potajemną randkę z
Jamesem - mknęła co tchu, byle prędzej znalezć się przy samochodzie, stojącym na
poboczu drogi. W mroku tańczyły robaczki świętojańskie, wysoka trawa łaskotała gołe
nogi Zoe. Wtedy jeszcze wierzyła, że wszystko jest możliwe, jeśli się czegoś bardzo
mocno pragnie.
Teraz wiedziała, że możliwe jest jedynie to, na co się zapracuje. A nawet wówczas to coś
może wymknąć się z rąk.
Zaparkowała na poboczu, niedaleko miejsca, gdzie niegdyś czekał na nią chłopak.
Prześliznęła się między drutami ogrodzenia i ruszyła w stronę lasu.
W dzieciństwie był to jej las. Jej puszcza, cicha, pełna tajemnic i magii. Nie przestał być
jej lasem w okresie dorastania i pózniej. Miejscem przechadzek, rozmyślań, snucia
planów.
I przypuszczała, że tutaj, na czerwonym kocu rozłożonym na podściółce z sosnowych
igieł i szeleszczących liści, poczęła dziecko, które zmieniło jej życie.
Zauważyła między drzewami wydeptane ścieżki. A zatem ciągle bawiły się tu dzieci,
kobiety spacerowały, mężczyzni polowali. Tak naprawdę nie zaszła żadna zmiana. Może
o to właśnie chodziło. Las się nie zmieniał, nie tak szybko i dostrzegalnie, jak stworzenia,
które się po nim poruszały.
Przez chwilę stała w miejscu, chłonąc ciszę, wdychając listopadowe zapachy wilgoci i
gnijących liści. Usiłowała o niczym nie myśleć, zdać się na głos instynktu w wyborze
kierunku.
Strata i rozpacz, radość i światło. Z tym wszystkim zetknęła się tutaj. Krew związana z
utratą niewinności? Lęk przed konsekwencjami, nadzieja, że miłość wystarczy?
126
Usiadła na powalonym pniu, próbując wyobrazić sobie ścieżki życia wiodące z tego
miejsca i klucz, który czeka na jednej z nich.
Słyszała stukanie dzięcioła i westchnienia wiatru wśród nagich gałęzi.
I nagle zobaczyła przed sobą białego jelenia, który wpatrywał się w nią
szmaragdowozielonymi oczyma.
O mój Boże. Siedziała, bojąc się poruszyć. Bała się nawet odetchnąć.
Pamiętała, że i Malory, i Dana widziały białego jelenia, co Jordan określił jako tradycyjny
element poszukiwań. Ale one widziały go na Wzgórzu Wojownika, nie w lasach
Zachodniej Wirginii.
- Więc jednak miałam rację, i dobrze zrobiłam, że tu przyjechałam. Skoro mi się pokazał,
to oznacza, że jestem na właściwym tropie. Ale czego ode mnie oczekujesz? Chcę
pomóc. Próbuję pomóc.
Zwierzę odwróciło głowę i ruszyło przed siebie wyboistą ścieżką. Zoe, choć drżały jej
kolana, wstała i podążyła za nim.
Czy kiedyś o tym marzyła? - zadała sobie pytanie. Nie o tej konkretnej sytuacji, gdy idzie
ścieżką za białym jeleniem, lecz o magii, cudach, dokonaniu czegoś ważnego.
Marzyła, owszem - o czymś, co pozwoli jej się stąd wyrwać, uciec od codziennej
monotonii i tęsknoty za światem poza tymi lasami.
Czy tego oczekiwała od Jamesa? Kochała go czy po prostu widziała w nim drogę
ucieczki?
Zatrzymała się, przycisnęła dłoń do piersi.
- Nie wiem - wyszeptała. - Naprawdę nie wiem.
Jeleń obejrzał się na nią, a następnie sprężył, przeskoczył na drugi brzeg niewielkiego
strumyka i odbiegł w dal.
Z nadzieją, że dobrze go zrozumiała, Zoe skręciła w lewo, opuściła las i dotarła do
żwirowanego parkingu dla przyczep.
Podobnie jak w lesie, niewiele się na nim zmieniło. Inne twarze, być może, gdzieniegdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Asprin, Robert Thieves World 03 Shadows of Sanctuary
- Jordan_Robert_ _Kolo_Czasu_t_2_cz_2_ _Kamien_lzy
- Robert Haasler Tajne Sprawy PapieĹźy
- Heinlein, Robert A Shooting Destination Moon
- Arthur Robert Tajemnica Wyspy SzkieletĂłw
- Robert Houdin The Sharper Detected and Exposed
- Robert Haasler Zbrodnie w imieniu Chrystusa
- M185. Roberts Alison Zaproszenie
- Heinlein, Robert A The Puppet Masters
- Howard Robert E Conan wĹadca miasta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kepno-ogrody.pev.pl