[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie tyle sprężystości młodej dziewczyny, a jednocześnie kobiecej powabności,
że całe otoczenie zdawało się patrzeć na mnie z zazdrością. Jeśli zaś chodzi o
taniec, to potknąłem się fatalnie przy samym brzegu parkietu i z pewnością
przewróciłbym się, gdyby panna Lehmus dosłownie nie złapała mnie za szyję.
Podciągnęła mnie do góry, przywracając równowagę, a jednocześnie cicho
szepnęła:
- Czy ja zle tańczę? Pan mecenas zawsze mówi, że jestem za tęga.
Przycisnąłem ją do siebie: - Przeciwnie... Ty... - Brnąłem dalej: -
Poruszasz się jak kotka kusząco, łagodnie...
Panna Lehmus odsunęła się ode mnie. Usiłowałem przycisnąć ją znowu,
ale była piekielnie silna i energiczna.
Słyszałem, jak odezwała się chłodnym tonem: - Chyba już czas na nas.
- Co ty pleciesz? - zapytałem zdziwiony.
- Pan mecenas chyba wypił o kieliszek za dużo. Przyglądałem się jej
zaskoczony. - Dlaczego mówisz mi per pan?
Sekretarka uniosła brwi.
- Jestem Matti - oznajmiłem. - Matti Viima z Punkalaitus. Teraz
mieszkam w Helsinkach i jestem dość wziętym adwokatem.
- To widać - powiedziała sekretarka.
- Po co te humory? Czy słowo Matti nie przechodzi ci przez usta? Chyba
mogę mówić ci Raili?
Sekretarka wzruszyła ramionami i nic nie odpowiedziała.
Zdziwiłem się, dlaczego się obraziła. Niewyraznie przypomniałem sobie,
że dręczyła mnie strasznie długo pewna rzecz. Przecież zgodnie z nakazanti
dobrego wychowania mężczyzna nie mógł pierwszy zaproponować bliższej
znajomości kobiecie, a kobieta nie mogła tego zaproponować swemu szefowi.
I tak byliśmy od półtora roku więzniami głupich tradycyjnych form
postępowania, jak wrona, która siedzi na nasmołowanym dachu i raz ogonem, a
raz dziobem jest przyklejona.
Porównanie było moim zdaniem celne i opowiedziałem o tym Raili.
Zmiałem się z własnego dowcipu. Pannę Lehmus o wiele mniej to rozśmieszyło.
- Baj, baj... - mruknąłem. Prawą ręką wyczuwałem przez suknię Raili
mięśnie jej pleców. Musiały być bardzo gorące, jeżeli przez suknię ciepło ciała
dochodziło do moich rąk. Przesunąłem powoli rękę, bo wyczuwałem, że jej
gęste kasztanowe włosy są jeszcze przyjemniejsze w dotyku. Wystarczyło w
nich zatopić palce, czule i władczo je potargać i wyobrazić sobie, że jest się
mężczyzną z okresu kamienia łupanego.
Tak zrobiłem.
Chwilę pózniej chwyciłem ją w talii tak, jak się zwykle trzyma partnerkę
w tańcu. Pomimo atmosfery pijanego rozbawienia, zauważyłem w oczach Raili
nagły błysk. Teraz naprawdę przypominała kotkę, której ślepia świeciły
niesamowitym blaskiem. Raptem z silnego jaskiniowca stałem się ostrożną
myszką.
- Nie gniewaj się za te żarty - bąknąłem cicho. Raili nie odpowiedziała.
Zdenerwowało mnie to i po powrocie do stolika piłem kieliszek za kieliszkiem.
Potem wieczór był już tylko zlepkiem ponurych chwil, w których rozbłyskiwały
światła, mieniły się kolory i dochodziły do mnie różne dzwięki, słyszałem
muzykę i urywki rozmów, które instynktownie wydawały mi się ważne, lecz ich
treści nie mógłbym niestety powtórzyć.
- Matti, idziemy już do domu! - Usłyszałem w pewnym momencie i nie
było to przywidzenie, że Raili powiedziała: - Matti.
Tak powiedziała. Ale zmartwiło mnie to, że nie było w głosie żadnej
serdeczności. Raczej powiedziała to z pewnym przymusem, nieprzyjemnym i
rozkazującym tonem.
7
Miałem przyjemny sen: rękami obejmowałem szyję Raili, która spała
obok mnie. Gdy otworzyłem oczy, nie znalazłem jednak w łóżku nikogo prócz
własnej skacowanej osoby. Zamknąłem oczy i miałem nadzieję, że znowu
zasnę. Bałem się uczucia smutku, jaki zaczął mnie ogarniać, gdy
przypomniałem sobie wszystko, co się zdarzyło poprzedniego wieczora. Chwilę
pózniej z wielkim trudem usiadłem na brzegu łóżka, trzymając się obiema
rękami za skronie, wpatrywałem się we wzorek na dywanie i postanowiłem już
nigdy nie pić szampana.
Broniłem się, jak mogłem, przed dokładną analizą wczorajszego
wieczora. Miałem wygodne dwupo-kojowe mieszkanie w nowym bloku w
dzielnicy Haaga-Północ. Chociaż widziałem wokół siebie znajome meble, a za
oknem niebieściło się niebo, miałem wrażenie, że obudziłem się w jakiejś
podejrzanej norze, a na dworze leje jak z cebra.
Posapując, z trudem się podniosłem i poszedłem do łazienki. Kiedy
zobaczyłem twarz w lustrze, przyszło mi coś do głowy. Słyszałem, iż wspaniale
odświeża przysięga, że nie tknie się już wódki ani papierosów i przez chwilę
oczekiwałem efektów tego sposobu. Sytuacja tylko się pogorszyła.
Drżącymi rękami zacząłem się golić, rzucając ponure spojrzenia w
kierunku lustra. Stał tam mężczyzna, który uważał się za prawnika i nie bacząc
na to upijał się już na początku rozmowy, pozwalając, by cała narada stała się
pustą gadaniną.
Znowu szpetnie zakląłem. Praca adwokata wymagała czasami sięgania po
kieliszek, gdyż klient przygotowany na obiad z wódką stałby się w innym
wypadku podejrzliwy. Ale prawdę mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatni raz się
upiłem... zaraz, to chyba było jeszcze na studiach, po pochodzie
pierwszomajowym. Dlatego też wściekły starałem się sobie wytłumaczyć, co za
bestia opętała mnie poprzedniego wieczora.
Rozdrażniła mnie wczoraj paplanina panny Ryt-kbnen, przypominająca
skrzeczenie sroki. Głęboko współczułem nieszczęśliwemu dyrektorowi i
przygnębiony piłem solidarnie razem z nim. Doprawdy wspaniała obrona,
pomyślałem i usłyszałem w tym momencie, jak oddycham poświstując.
Wyjaśniając sprawę do końca i patrząc w oczy bezlitosnej prawdzie, musiałem
przyznać jeszcze i to, że z pewnością podświadomie bezwstydnie pragnąłem
wspaniałego ciała sekretarki i chciałem wszystkimi sposobami, nie wyłączając
wódki, przełamać jej wstyd i lęk.
Ależ się popisałem!
Po goleniu moje samopoczucie zadziwiająco poprawiło się. Ubrałem się i
dopiero teraz spojrzałem na zegarek.
Była już jedenasta.
 Mecenas Viima jest wzorem punktualności . Jeszcze od wczoraj
dzwięczał mi w uszach ten łagodny głos, z nutką sarkazmu. Raz po raz
przeklinałem się w duchu, ale kiedy nic się nie zmieniło, zatrzasnąłem drzwi
mieszkania i zbiegłem na dół.
Dopiero gdy otworzyłem drzwi od garażu, przypomniało mi się, że
volkswagen w dalszym ciągu stoi w drugim końcu miasta, tam, gdzie go
wczoraj zostawiłem. Otworzyłem usta, by raz jeszcze wrzasnąć, co myślę o
sobie i o swoich zdolnościach prawniczych, ale wtedy zauważyłem żonę
dozorcy, która stojąc w pobliżu odgarniała śnieg z trawnika.
Natychmiast zamknąłem usta, by otworzyć je znowu i powiedzieć jej
dzień dobry. Odpowiedziała uprzejmie na moje przywitanie, ale zmierzyła mnie
surowym wzrokiem.
Ruszyłem szybko z miejsca. Na placu Thalia znalazłem taksówkę.
Podałem adres biura i zapaliłem papierosa. Miał wstrętny smak, wyrzuciłem go
więc przed tunelem przez okno samochodu. Do końca podróży siedziałem
osowiały na tylnym siedzeniu i przyglądałem się ludziom, którzy rześcy, dobrze
ubrani i znający zasady savoir vivre u szli chodnikami ulic.
W holu kancelarii kilkakrotnie wciągnąłem głęboko, powietrze, po czym
otworzyłem drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •