[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chłodnym wzroku i jasnowłosego chłopaka, który zawsze chciał się bić. Być może jednak
trochę przedobrzył. Oboje wyglądali naprawdę zle. Ale tę rudą zamierzał uratować. Taki miał
kaprys. Ponieważ wzywała pomocy tak żałośnie. Ponieważ te istoty, malaki, chciały zmusić
go, by patrzył, jak umiera. Malak - to określenie istoty mroku: siostry lub brata mocy. Ale
Damon miał teraz wrażenie, że samo to słowo jest czymś złym, że wypowiadając je, trzeba
szeptać bądz spluwać.
Nie miał zamiaru pozwolić im wygrać. Podniósł Bonnie, jakby była piórkiem i
przerzucił ją sobie przez ramię. Potem odleciał. Lot bez zmiany postaci był wyzwaniem, ale
Damon lubił wyzwania.
Postanowił zabrać ją do najbliższego miejsca, gdzie była gorąca woda, czyli do
pensjonatu pani Flowers. Nie musi niepokoić Stefano. Wiedział, że są tam puste pokoje.
Stefano nie jest na tyle wścibski, by węszyć po cudzych łazienkach.
Jak się okazało, Stefano był nie tylko wścibski, ale też szybki. Niemal się zderzyli:
kiedy Damon z nieprzytomną Bonnie mijał zakręt, z naprzeciwka nadjechał Stefano. Elena
frunęła za samochodem jak weselne balony.
Rozmowa braci nie była ani dowcipna, ani błyskotliwa.
- Co ty robisz, do diabła? - zawołał Stefano.
- A co ty robisz? - Damon odpowiedział pytaniem na pytanie, zanim zauważył
niezwykłą zmianę w Stefano. I niezwykłą moc Eleny. Zszokowany natychmiast zaczął
analizować sytuację, zastanawiając się, w jaki sposób Stefano stał się...
Na wrota piekielne. No nic, musi tak czy owak robić dobrą minę do złej gry.
- Wyczułem walkę - powiedział Stefano. - Odkąd to jesteś Piotrusiem Panem?
- Ciesz się, że to nie ty w niej uczestniczyłeś. A ja mogę latać, bo mam moc, chłopcze.
To była brawura. Chociaż w jego czasach do młodszego krewnego zwracano się per
ragazzo, czyli  chłopcze .
Ale czasy się zmieniły. Część umysłu Damona wciąż próbowała zrozumieć, co się
stało. Widział i czuł aurę Stefano, chociaż nie mógł jej dotknąć. Była... niewyobrażalna.
Gdyby nie stał tak blisko, gdyby sam tego nie doświadczył, nie uwierzyłby, że jeden wampir
może mieć tyle mocy.
Chłodnie i logicznie ocenił sytuację. Stefano był obecnie znaczne potężniejszy od
niego. Zrozumiał też, że brat wyruszył w wielkim pośpiechu i nie miał dość czasu albo dość
rozsądku, by ukryć tę aurę.
- No, proszę, proszę - rzucił w końcu z sarkazmem. - Czy to zorza polarna? A może
aureola? Zostałeś kanonizowany? Czy rozmawiam już ze świętym Stefanem?
Telepatyczna odpowiedz Stefano nie nadaje się do druku.
- Gdzie są Meredith i Matt? - spytał.
- Czy też - ciągnął Damon, jakby Stefano nie powiedział ani słowa - może należy ci
pogratulować, że wreszcie opanowałeś sztukę iluzji i oszustwa?
- I co robisz z Bonnie? - domagał się odpowiedzi Stefano, ignorując Damona tak jak
on ignorował jego.
- Ale chyba wciąż masz problemy z rozumieniem słów dłuższych niż monosylaby.
Wyjaśnię to najprościej, jak się da. To ty wszcząłeś walkę.
- Ja wszcząłem walkę - powtórzył Stefano. Zrozumiał, że Damon nie zamierza
odpowiedzieć na żadne pytanie, dopóki nie usłyszy prawdy. - Dziękuję Bogu, że ty byłeś zbyt
pijany albo zbyt szalony, żeby dostrzec, co się dzieje wokół ciebie. Nie chciałem, żebyś ty
albo ktokolwiek inny dowiedział się, jaką moc daje krew Eleny. Dzięki temu odjechałeś,
nawet się na nią nie oglądając. I nie podejrzewając, że w każdej chwili mogłem cię zdeptać
jak robaka.
- Nie przyszło mi do głowy, że piłeś jej krew. - Damon przypomniał sobie szczegóły
ich bójki. To prawda, nie podejrzewał nawet, że Stefano tylko udawał i że mógłby w każdej
chwili go pokonać i zrobić z nim, co by tylko chciał.
- A to twoja czarodziejka - skinął w stronę Eleny, która wciąż unosiła się za
samochodem, przywiązana, tak, przywiązana sznurkiem od prania do zderzaka. - Tylko nieco
niżej od aniołów zasiada w glorii i chwale - rzucił, nie mogąc odwrócić od niej wzroku. Elena
w oczach istoty obdarzonej mocą jaśniała blaskiem tak mocnym, że niemal oślepiała. - Ona
chyba też zapomniała, co to znaczy zachowywać się dyskretnie. Zwieci jak gwiazda pierwszej
jasności.
- Ona nie umie kłamać, Damonie. - Było jasne, że gniew Stefano rośnie. - Powiedz mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •