[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ty i Jackson już trochę pofiglowaliście.
Febe uśmiechnęła się, a dreszczyk podniecenia spłynął po jej
kręgosłupie.
- W gruncie rzeczy nie robiliśmy nic niewłaściwego - odparła
skromnie.
- Kobieto, sądząc z wyrazu twojej śnieżnobiałej twarzyczki,
musiało być niezle!
- Mmm...
- Myślicie o sobie poważnie?
127
S
R
Pytanie było tak bezpośrednie, że Febe poczuła się całkowicie
zbita z tropu. Uniknęła wzroku Keezi, niezdolna - czy raczej niechętna
- odpowiedzieć wprost.
Kochała tego człowieka! Czy mogło być coś poważniejszego?
Nie potrafiła stwierdzić, czy jej miłość była odwzajemniona.
Jasne, że Jackson ją lubił. Bawił się z nią świetnie w łóżku i poza nim.
Ale nie dał jej żadnego znaku sugerującego, że chciałby pogłębić czy
rozszerzyć ich związek. I mówiąc tak całkiem szczerze, Febe nie była
pewna, jak zareagowałaby na taką propozycję.
- Febe? - Keezia odezwała się zachęcająco.
- Ja... ja nie wiem.
- Nie wiesz, co czujesz? Czy nie wiesz, co on czuje?
- Nie wiem, jak to między nami jest. Keezia zmarszczyła brwi.
- Zależy ci na nim, prawda?
Febe coś ścisnęło za gardło. Skinęła głową.
- A jemu zależy na tobie.
- No... chyba.
-  Chyba"?!
- Niczego ważnego mi nie powiedział. Czarnoskóra kobieta
ściągnęła brwi.
- Nieważne, co mężczyzna mówi, Febe. Ważne, co robi.
- Szafa mówi ci o swoich uczuciach, tak?
- To co innego - błyskawicznie odparła Keezia. - Tylko nie
próbuj zmieniać tematu. Mówimy o tobie.
Zapadła kłopotliwa cisza.
128
S
R
- Jackson powtarza, że często to robię - powiedziała Febe cicho.
- Co?
- Próbuję zmienić temat rozmowy. %7łeby nie mówić o sobie.
- Naprawdę? Febe westchnęła.
- Tak - przyznała uczciwie. - Nie zdawałam sobie z tego sprawy,
dopóki Jackson nie zwrócił mi uwagi. Ale ja naprawdę tak robię.
- Zwykle jest akurat odwrotnie. Większość ludzi próbuje
ściągnąć uwagę na siebie.
- Chyba nie jestem  większością ludzi"?
- Domyślam się, że Jackson nie byłby tobą zainteresowany,
gdybyś była.
Pewność, z jaką Keezia to oznajmiła, wyzwolił w Febe dziwne
drżenie.
- Mówił ci coś?
Keezia starannie rozważała pytanie.
- Nie tak, jak myślisz, o nie. Ale ja mam oczy, Febe. Widziałam
was dwoje.
- Powiedział coś Szafie?
- O tobie?
- Tak.
- Może.
- Nie wiesz?
- Nie. I wcale nie będę go wypytywać. Szafa i Jackson pracują
razem od prawie dziesięciu lat. Są tak zżyci, jakby byli zlepieni
klejem. O czym rozmawiają, gdy mnie nie ma... - rozłożyła ręce.
129
S
R
- Szafa wiedział, kim jestem, gdy go poznałam - Febe
przywołała wspomnienia. - I ty też wiedziałaś.
- Jeśli zastanawiasz się, czy byłaś tematem rozmów na
posterunku, odpowiedz brzmi: tak. Plotki zaczęły się w czerwcu, po
pożarze twojego domu. Krążyła wieść, że Jackson wychodził z siebie,
żeby dowiedzieć się, kim jesteś. A tydzień pózniej ty się do niego
wprowadziłaś.
- Nie wprowadziłam się do niego. Wynajęłam u Jacksona
mieszkanie.
- Wychodzi prawie na to samo. Febe skrzywiła się.
- Wyobrażam sobie, jakie komentarze wzbudziła moja wizyta na
posterunku.
- Cóż, większość chłopaków oceniła cię na zawodach -
beznamiętnie powiedziała Keezia. - Mimo wszystko wywołałaś pewne
zamieszanie.
- Proszę, oto rachunek dla pań - przerwał im kelner.
- Mogę zadać ci osobiste pytanie? - zapytała Keezia, gdy już
wychodziły z restauracji.
- Bardziej osobiste niż o figielki?
- Ja nigdy o to nie pytałam. Po prostu to założyłam.
Po ustach Febe przemknął przelotny uśmieszek, gdy przy-
pomniała sobie, co jeszcze Keezia uznała za pewnik.
- No to pytaj.
- Co byś zrobiła, gdyby Jackson poprosił cię o rękę?
- Myślisz, że o nas gadają?
130
S
R
- Kto? Febe i Keezia?
- Owszem, one.
- Zapewne tak. A jak myślisz?
- Jasne! Na sto procent nas obgadują.
Było krótko przed dziesiątą wieczór w wyjątkowo spokojną
niedzielę. Jackson i Szafa spoczywali właśnie na plastikowych
krzesłach ustawionych przed posterunkiem, zabijając czas i
rozkoszując się balsamicznie pachnącym nocnym powietrzem. Wielu
innych strażaków z tej zmiany spało.
Jackson także rozważał, czy nie warto by pójść spać. Niestety,
nie czuł się zmęczony. Mieli tylko jedno wezwanie, na dodatek był to
fałszywy alarm.
- Jak ci się układa z Keezią? - zapytał po chwili, przeczesując
palcami włosy.
Szafa westchnął upiornie.
- Po staremu, po staremu. Nadal zmaga się ze wspomnieniami o
tym gnojku, jej byłym mężu. Boże, jak ja nienawidzę tego sukinsyna!
Wiem, to nie po chrześcijańsku, ale ja go naprawdę nienawidzę.
Jackson odpowiedział mu skinieniem głowy. Znał historię
niefortunnego małżeństwa Keezi.
- Tyrell Babcock oberwie za swoje któregoś pięknego dnia,
możesz mi wierzyć - stwierdził beznamiętnie. - A co do Keezi... Ma
dziewczyna sporo przeżyć, daj jej, chłopie, trochę czasu.
- O tak, właśnie tak zrobię, Jackson. Tylko szkoda, że ona nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •