[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Carter zrozumiał, że wszystko zależało od celu lotu awionetki. Wylądowanie na trawiastym pasie
startowym rodziny Jacksonów nie wchodziło raczej w grę, bo było zbyt daleko od siedliska i od
White-horse. Najprawdopodobniej pilot zabłądził w burzy śnieżnej w drodze do Glasgow.
Przynajmniej tak to widział Carter i w to chciał wierzyć. Wolałby też, by pilot i pasażerowie samolotu
byli obcymi ludzmi. A jeszcze lepiej, by się okazało, że nie przeżyli po wypadku i zginęli w zamieci
śnieżnej, nie wydostawszy się nigdy z wąwozu.
W ten sposób nikt ze Starego Miasta nie byłby o nic podejrzany. A ludzie, których znał od urodzenia,
nie musieliby przechowywać w pamięci żadnego sekretu o samolocie i morderstwie. I wtedy cała
sprawa nie miałaby nic wspólnego z jego rodziną, ani z rodziną Eve.
Eve właśnie się ubrała, gdy usłyszała pikapa matki zajeżdżającego przed dom. Przez okno zobaczyła,
jak matka parkuje na podjezdzie i wyłącza silnik.
Było pózne popołudnie. Najgorsza część burzy już
60
B. J. DANIELS
się przetoczyła i na zachodzie pojawiały się skrawki czystego nieba, choć słońce nadał było schowane.
Jeszcze trochę mżyło i nadal wypełniały się kałuże na podwórku.
Drzwi pikapa wreszcie się otwarły i Lila wyszła z samochodu. Wymijając kałuże, biegła do domu.
Eve odwróciła się od okna i zeszła na dół. Nie miała ochoty na kontynuowanie wczorajszej sprzeczki.
A co jeszcze mogłaby usłyszeć? Przecież matka zdradzała ojca. I jakby tego było jeszcze mało, to w
dodatku zdradzała go z Errolem Wilsonem.
Gdy Eve otworzyła drzwi, jej matka spoglądała w stronę przełomów. Odwróciła się do niej z twarzą
pogrążoną w zadumie, jakby zapomniała, po co tu przyjechała. W ręku trzymała jakieś zawiniątko.
Pewnie jedzenie dla Eve.
- Chciałam zobaczyć, czy się dobrze czujesz. Nie mogę zostać. Przyniosłam ci zapiekankę od Arlene.
-Wyciągnęła zawinięty w folię pojemnik, ale Eve go nie Wzięła.
- Proszę, wejdz, mamo. - Eve zrobiła krok do tyłu. - I tak miałam was odwiedzić.
Lila nie wyglądała na ucieszoną perspektywą dłuższej wizyty. Wiedziała, że ich ostra dyskusja z po-
przedniego dnia nie była zakończona.
Matka Eve zawsze chowała głowę w piasek, mając nadzieję, że gdy się wynurzy, by nabrać powietrza,
to problem sam się rozwiąże lub zostanie zapomniany. Eve była zaskoczona, że tę samą postawę
przyjęła w sprawie swojego męża i udawała, że wierzy w to, iż wyniósł się z domu, by zamieszkać
bliżej miejsca pracy. I tę samą postawę zajęła, gdy
WWÓZ ZMIERCI
61
Eve pojawiła się z ważnymi pytaniami, na które żądała klarownych odpowiedzi.
- Jestem pewna, że kilka minut cię nie zbawi. Chcę ci coś pokazać.
Matka zawahała się, spoglądając na drabinę i puszki z farbą. Najwyrazniej nie spodziewała się, że roz-
mowa tak się potoczy i była ciekawa, co też Eve chce jej pokazać.
- Widzę, że wzięłaś się za remont, robisz zmiany
- oświadczyła z dezaprobatą w głosie, wchodząc do środka na folię przykrywającą drewniany parkiet.
- Muszę zaraz wracać. Pearl jest w szpitalu, a jeśli mamy skończyć tę kołdrę, zanim Maddie i Bo zdążą
się pobrać... - Lila weszła do salonu.
- Jaki kolor najbardziej ci się podoba? - zapytała Eve, jakby to był jedyny powód, dla którego zaprosi-
ła mamę do środka.
Lila przyjrzała się jaskrawym plamom i chyba starała się wymyślić jakąś uprzejmą odpowiedz.
- Wszystkie sÄ… Å‚adne.
Eve zachichotała. Zciany rodzinnego domu, w którym dorastała, miały nie zmienione tapety aż do mo-
mentu wyprowadzki ojca. Eve zauważyła, że dopiero wtedy Lila pomalowała wszystkie ściany na
biało.
Czy to może był znak, że jej matka zaczyna wszystko od nowa? A może od dawna chciała zamalować
stare tapety? Eve nie miała pojęcia. Matka zawsze trzymała swoje uczucia i przemyślenia tylko dla
siebie.
- Wybierz kolor, jaki ci się najbardziej podoba. To ty będziesz tutaj mieszkać. Ja naprawdę muszę już
wracać. - Lila skierowała się w stronę drzwi.
62
B. J. DANIELS
- To nie jest to, co chciałam ci pokazać. - Eve sięgnęła do torby i wyjęła z niej broszkę.
Mimo że tyle lat leżała zakurzona w samolocie, jej kamienie nadal błyszczały. Kwiatowy wzór
broszki był dość staroświecki i miał przynajmniej trzydzieści dwa lata, choć Eve podejrzewała, że
broszka może być nawet starsza. Gdy widziała tę broszkę na starych fotografiach, zawsze fascynował
ją jej oryginalny wzór, jak i historia z nią związana, opowiadana przez babcię.
Eve położyła sobie broszkę na dłoni i wyciągnęła rękę w kierunku matki.
- Co to jest...? - Lila zesztywniała na widok broszki.
- Nie poznajesz? - Eve dostrzegła zdumione spojrzenie matki, rozpoznającej broszkę.
Okazało się, że Lila Bailey natychmiast rozpoznała broszkę, tak samo jak Eve, gdy znalazła ją w sa-
molocie.
- To broszka babci Niny. Dostała ją od dziadka w dzień ich ślubu.
Matka spojrzała Eve prosto w oczy.
- Mylisz się. To nie może być broszka twojej babci. Ona zgubiła swoją dawno temu w Kanadzie. A
zresztą, takiej sztucznej biżuterii wyprodukowano w tamtych latach bardzo dużo. Była po prostu
modna.
- Jednak wydaje mi się, że wśród tych setek wyprodukowanych nieczęsto zdarza się broszka z wy-
mienionym jednym kamieniem. Jestem pewna, że pamiętasz związaną z tym historię.
Lila milczała. Stała bez ruchu, jakby czekała na następny cios.
WWÓZ ZMIERCI
63
Eve nie wiedziała dlaczego, ale nagle zrobiło się jej żal matki. Zdała sobie sprawę, że przez wiele lat
złościła się na nią i winiła ją za wyprowadzenie się ojca z domu. Zawsze krytycznie myślała o matce,
uważała, że jest chłodna i mało troskliwa. Ale teraz ta stojąca przed nią kobieta była smutna i zraniona.
Eve schowała broszkę do kieszeni i spojrzała matce w oczy. Chciała wykrzyczeć z siebie pytanie, co
ona takiego widziała w Errolu Wilsonie, ale nie potrafiła zebrać w sobie tyle siły. Była zbyt
wyczerpana.
- Muszę wracać do szycia. - Lila "odwróciła się i szybko ruszyła w stronę drzwi, jakby bała się, że Eve
ją zatrzyma. - Dziś będziemy dłużej pracować, bo... wczoraj nie miałyśmy możliwości.
Z winy Eve. Ton matki mówił jej, że Eve zawsze powodowała problemy. I tym razem tak samo.
- Nie chcesz wiedzieć, gdzie znalazłam broszkę babci? - wybuchła Eve, gdy matka otwarła drzwi.
- Charley Cross złamał serce twojej babce. Wątpię, czy chciałaby odzyskać broszkę, która tylko by jej
o nim przypominała.
- To dlatego w twoim domu nie ma fotografii taty? Bo złamał twoje serce? - zapytała niemalże
żartobliwie.
- Ja nie mam romansu z Errolem Wilsonem. Przykro mi, że tak to odebrałaś.
- Tak jak zle odebrałam listy, które znalazłam pod podłogą w twoim pokoju? - zapytała Eve.
- Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego twój ojciec się wyprowadził, to sama go o to zapytaj - mówiąc to,
odwróciła się z uniesioną głową i sztywno, jakby połknęła kij, wyszła.
Eve zobaczyła, jak matka, schodząc po stopniach
64
B. J. DANIELS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •