[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała innego wyjścia, jak tylko podążyć za nim w kierunku pomalowanej na
biało furtki. Patrzył przez dłuższą chwilę na dom, potem odwrócił się i oparty o
furtkę podziwiał roztaczający się w dole widok, łąki pełne owiec i kamienne
dachy domów w sąsiednich wioskach.
- No więc - zauważyła kwaśno - czy to właśnie chciałeś mi pokazać?
Widzę tu wiejską chałupę, parę owiec i kilka górek.
Guy pokręcił głową i spojrzał na nią twardo.
- Widzisz przed sobą nowego właściciela Millford Crest. Jak ci się tutaj
podoba?
- Chcesz powiedzieć, że to twoje?
- To wszystko jest moje - spokojnie potwierdził Guy. - Podpisałem
umowę w zeszłym tygodniu. Podoba ci się?
- 120 -
S
R
Wzruszyła ramionami, ale w gardle poczuła bolesny skurcz. Dlaczego
kupił dom w Oxfordshire? Czyżby on i Nicola stali się dla odmiany miłośnikami
wiejskiego życia, które zamierzają tu pędzić?
- Dlaczego pokazujesz mi to miejsce?
- Zacząłem właśnie urządzać dom i myślałem, że może cię to
zainteresuje...
- Nie sądzę. A przy okazji, ile domów jest ci właściwie potrzebnych?
- Sprzedaję mieszkanie w Londynie.
- Ach, tak. - Skinęła głową. - Musisz postarać się dla Nicoli o parę
wygodnych zielonych kaloszy. Ona wygląda na zatwardziałego mieszczucha.
- Bo nim jest. Zupełnie nie pasuje do wiejskiego stylu życia.
Coś w jego głosie zmusiło ją do spojrzenia na niego.
- W takim razie będziecie jednym z tych nowoczesnych małżeństw, które
mieszkają oddzielnie przez większość czasu?
- Ten rodzaj małżeństwa wcale mi nie odpowiada.
Virginia ze złością ruszyła w stronę samochodu, ale Guy dogonił ją w
kilku susach, złapał za ramiona i zmusił, aby spojrzała mu w twarz.
- Guy... - Nogi trzęsły się jej coraz bardziej i bała się, że upadnie. - Nie
chcę tu zostać dłużej. Muszę wracać do szpitala.
- Mają mój numer telefonu i jeżeli coś się stanie, na pewno zadzwonią.
Poza tym, to tylko dziesięć minut jazdy.
- Powinnam tam być.
- Aby wpaść znowu w histerię? - spytał ostro. - Gdyby Charles miał dosyć
czasu, żeby zauważyć, w jakim byłaś stanie, uznałby, że stało się najgorsze.
Uspokój się, Virginio i posłuchaj mnie przez chwilę. Przywiozłem cię tutaj,
ponieważ chciałem pokazać ci dom, który kupiłem w Oxfordshire. Dom, który
kupiłem, aby w nim zamieszkać. Wiem, że twoim zdaniem, pod względem
przyzwoitości mieszczę się gdzieś pomiędzy Idi Aminem a Sinobrodym i do-
prawdy sam nie wiem, czemu ciągle próbuję się przed tobą usprawiedliwiać.
- 121 -
S
R
Podejrzewam, że taki spekulant i szachraj jak ja, nigdy nie okaże się
wystarczająco niewinny, żeby sprostać twym wzniosłym zasadom.
Patrzył na nią gniewnym wzrokiem. Stała jak zahipnotyzowana, prawie
nie czując jego palców wbijających się w jej ramię.
- Guy, to boli...
Dzwonek telefonu przerwał narastające napięcie. Guy natychmiast
uwolnił ją i rzucił się w kierunku samochodu. Virginia chciała pobiec za nim,
ale poczuła przenikający ją chłód. Nie mogła się ruszyć. To ze szpitala.
Uświadomiła sobie, że śmiertelnie boi się nowin, które może usłyszeć. Złe
wieści zazwyczaj zaskakują nas znienacka...
- Zaraz tam będziemy. - Krótko rzucona odpowiedz sprawiła, że krew
znowu zaczęła krążyć w jej żyłach. Virginia podbiegła do samochodu. Niepokój
o Lucy i Charlesa przesłonił jej własne kłopoty.
- Co mówili? Co się dzieje?
Widząc bolesną niepewność w jej oczach, Guy uśmiechnął się z trudem.
- Lucy ma dziecko, chłopca - powiedział. - Oboje czują się dobrze.
- Za Dawida Guya Chestera! Trzy kilo osiemdziesiąt dekagrama i płuca
jak dzwon! - Charles obnosił wkoło srebrną tacę z kieliszkami szampana.
Uśmiechał się pełen radości i dumy, patrząc na zebraną w oranżerii rodzinę. -
Chcemy, żebyś był jego ojcem chrzestnym, Guy.
- Zwietny pomysł - ucieszył się ojciec.
Virginia skamieniała. W atmosferze ogólnej radości, pomagając pani
Chalk w przygotowywaniu kanapek i herbaty, spokojnie zniosła wszystkie
gorące podziękowania składane Guyowi za to, że zawiózł Lucy do szpitala,
pomógł wszystkim zachować spokój i optymizm, był dla nich wsparciem i
opoką. Jednak ogłoszenie, że Guy ma być ojcem chrzestnym dziecka,
przywołało ją do rzeczywistości. Wstała gwałtownie.
- 122 -
S
R
- Chcecie, żeby Guy był ojcem chrzestnym? - powtórzyła, jakby nie
dowierzając własnym uszom. - Czyście poszaleli? Nie widzicie, co ten człowiek
robi za waszymi plecami?
- Ginny, przecież chcemy, żebyś ty była matką chrzestną... - Uśmiech
Charlesa przygasł tylko na chwilę. Był zbyt szczęśliwy, aby cokolwiek mogło
mu zepsuć nastrój. Za to ojciec popatrzył na nią srogo znad swojej szklanki.
- Dosyć już, Virginio! Czy mogłabyś w końcu przestać?
- Dziś rano narzeczona Guya, Nicola Schreider, powiedziała mi, że
prowadzi on tajne negocjacje z Farthingdales - oznajmiła Virginia drżącym
głosem. - Tato, on sprzedaje Chesterów! Po tych wszystkich mglistych
obietnicach dotyczących inwestycji, usprawnień, nowych linii technologicznych
okazuje się, że zostaliśmy sprzedani konkurencji. To tak właśnie Schreider Stern
Incorporation dopuszcza innych do swoich słynnych zyskownych interesów! No [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •