[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już cię nie było. To był szok. Nie spodziewałem się tak gwałtownej
reakcji.
Oczywiście, pomyślała gorzko Clare, bo byłeś przekonany, że
wyszłam za ciebie dla pieniędzy i dla tych właśnie pieniędzy gotowa
jestem przełknąć wszystko. Przeliczyłeś się, bo nie wiedziałeś, że
powód był zupełnie inny. Tak, Jos, kochałam cię, wiem to na pewno. I
właśnie dlatego nie mogłam z tobą zostać.
- W kieszeni marynarki znalazłem nasze paszporty. Oba, a więc
nie mogłaś opuścić Stanów. Nie wzięłaś ze sobą zresztą niczego,
żadnych ubrań, pieniędzy, zostawiłaś nawet pierścionek i obrączkę,
które mogłabyś spieniężyć...
Clare westchnęła w duchu. Jak ty nic nie rozumiesz, Jos!
Przecież to proste, tak właśnie się odchodzi! Bez żadnych
pierścionków czy obrączek, aby żadna nić nie łączyła z tym, którego
opuszcza się na zawsze.
124
RS
- Z drugiej jednak strony, może lepiej, że nie wzięłaś. Biżuteria
zawsze prowokuje złodziei, mogliby zrobić ci krzywdę. Bałem się o
ciebie. Przecież ty nie znasz Nowego Jorku. Zupełnie nie wiedziałem,
co robić.
Clare spojrzała zdziwiona. Jos Saunders, wielki bankier, zawsze
pewny siebie, nagle bezradny?
- Zacząłeś mnie szukać, prawda?
- Oczywiście! Zadzwoniłem do prywatnej agencji
detektywistycznej i wynająłem najlepszych ludzi. Dałem im twoje
zdjęcie, sprawdzili hotele, pensjonaty i dworce. Bez skutku, to było
jak szukanie igły w stogu siana. Można było założyć, że wrócisz
sama, ale ja nie chciałem czekać, pragnąłem, żebyś jak najszybciej
wróciła do mnie. Wieczorem zacząłem sprawdzać szpitale. W Nowym
Jorku jest ich blisko sto pięćdziesiąt.
Na twarzy Josa, zwykle chłodnej, opanowanej, malował się teraz
niepokój. Znów przeżywał ten koszmarny dzień. Clare nagle
uzmysłowiła sobie, że jej zniknięcie było dla niego prawdziwym
ciosem. Chyba musiał czuć do niej coś więcej niż tylko zwykłe
fizyczne pożądanie. Ale co?
- Kiedy dowiedziałeś się, że wypadek nie był grozny, uspokoiłeś
się, prawda?
- Nie był grozny? Clare, przecież straciłaś pamięć! Poza tym
wszystko mogło się stać. - Jos pochylił się i dotknął dłonią jej
policzka. - Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię w biurze Ashleigh
Kent, nie mogłem oderwać oczu. Byłaś tak piękna...
125
RS
- Jak moja matka, tak? - przerwała szorstko. - A ponieważ
jesteśmy do siebie podobne, sądziłeś, że nasze charaktery też są
identyczne.
- Tak, w pierwszej chwili - przyznał szczerze. - Jednak bardzo
szybko zmieniłem zdanie.
- Jakie to dziwne, że cię nie poznałam.
- Siedemnaście lat to kawał czasu.
- Jos, skąd wiedziałeś, że pracuję w Ashleigh Kent?
- Isobel wspominała o tym. Wiesz, Clare, odniosłem wrażenie,
że chociaż nie mieszkałaś z matką, ona... bardzo cię kochała.
Nie przyszło mu łatwo wypowiedzieć pierwsze pozytywne
zdanie o Isobel. Clare poczuła ciepło w sercu, szybko jednak
opanowała się i wróciła do konkretnych pytań.
- Jos, czy poleciałeś do Anglii tylko po to, żeby spotkać się ze
mną?
- Nie, miałem jeszcze jedną sprawę. Los okazał się łaskawy.
Mogłem to załatwić właśnie przez agencję, w której ty pracowałaś.
Zamierzałem kupić pewną posiadłość, która znalazła się w ofercie
Ashleigh Kent. Wystarczyło więc tylko poprosić, aby posiadłość
pokazała mi panna Berkeley.
- Dalej wszystko poszło jak z płatka?
- No, nie bardzo. Nie rozpoznałaś mnie, to fakt, ale przecież w
każdej chwili mogłaś zacząć coś podejrzewać. Poza tym nie byłaś
łatwą zdobyczą, o nie! Wyczuwałem, że podobam ci się, i jako
mężczyzna, i pod względem zawartości portfela. Zachowywałaś się
126
RS
jednak z ogromną rezerwą. Wiedziałem, że muszę działać bardzo
ostrożnie.
- Kiedy postanowiłeś, że zostanę twoją żoną?
- Pierwszego dnia, kiedy cię zobaczyłem.
- A więc miałam rację! - wykrzyknęła Clare, poczerwieniała z
oburzenia. - Brakowało ci mojej matki i kiedy zobaczyłeś mnie,
wymyśliłeś sobie, że ci ją zastąpię!
- Nonsens - obruszył się Jos.
- Jaki nonsens!? - ciągnęła Clare podniesionym głosem. -
Wszystko jest jasne. Widzisz we mnie tylko ciało, które pozwala ci
zaspokoić niespełnione pragnienie. I choć sam nie jesteś z tego
powodu specjalnie zadowolony, jesteś przekonany, że to jedyna
droga, abyś odzyskał spokój. A przy okazji chcesz się na mnie
odegrać za to, co ponoć zrobiła moja matka!
- Myślisz logicznie, ale, niestety, tak nie jest. Poza tym...
- Ach, daj mi spokój - ucięła Clare - mam już wszystkiego dość!
Siedziała w milczeniu, z opuszczoną głową, nerwowo skubiąc
róg kołdry. Teraz, kiedy kawałki prawdy udało się złożyć w całość,
ogarnęło ją przerażenie. Jak będzie wyglądało jej przyszłe życie?
Czekanie. Zamknięta w luksusowej klatce, torturowana
oskarżycielskim spojrzeniem Josa, dzień po dniu zadawać sobie
będzie pytanie: jak było naprawdę? Pytanie, na które nie odpowie,
dopóki nie odzyska pamięci.
127
RS
- Jos, ja tego nie wytrzymam - powiedziała łamiącym się
głosem. Odwróciła twarz, szczupłe ramiona zaczęły drżeć od
powstrzymywanego płaczu.
Jos je pogłaskał.
- Nie płacz, Clare.
Wtedy rozszlochała się na dobre, a Jos zrobił to, co podyktowało
mu serce. Przytulił ją i nie wypuszczając z objęć, ostrożnie ułożył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •