[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miłość, boską, skąd mamy to wiedzieć, skoro nie jesteśmy nawet w
stanie spokojnie o tym pogadać?
- Ja będę wiedziała - odpowiedziała Elise z nadzieją, że jej słowa
okażą się prawdziwe. - Gdy przyjdzie właściwa chwila, będę
wiedziała, czego chcę. Teraz nie mam zamiaru rozmawiać na ten
temat.
Dustin pochylił głowę i zmrużył oczy.
- Słuchaj, Elise. Zaczynam mieć już dość tego ciągłego
podkreślania, że wszystkie decyzje należą do ciebie. To jest także
moje dziecko.
- Pamiętaj, co mi obiecałeś - przypomniała, starając się
zapanować nad drżeniem, które ogarniało całe jej ciało. -Obiecałeś, że
wszystkie decyzje zostawisz mnie. Tylko pod tym warunkiem
zgodziłam się, żebyś tu ze mną przyjechał.
- Zaczynam zdawać sobie sprawę, że popełniłem błąd.
- To tak jak ja! - krzyknęła.
Nie umiała nad sobą zapanować. Odwróciła się i biegiem ruszyła
do drzwi. Tchórz! Tchórz! - wyrzucała sobie w duchu, ale to nic nie
pomagało.
Wpadła do sypialni i rzuciła się na łóżko. Zciskając z całych sił
głowę, którą przepełniał pulsujący ból, na próżno szukała jakiegoś
wyjścia z sytuacji. Tak jak przewidywała, zaczęły się kłopoty i zanim
z nich wybrną, oboje drogo zapłacą za swoje błędy.
108
RS
Dobre kilka minut Dustin stał jak skamieniały i patrzył na drzwi,
która zatrzasnęła za sobą Elise. Wreszcie uderzył pięścią w otwartą
dłoń i głośno zaklął.
- Cholera!
Za mocno naciskał, za wcześnie zaczął. Elise ciągle jeszcze nie
pogodziła się z sytuacją, cały czas chyba czekała na jakiś cud. I
rzeczywiście nie miała pojęcia, czego chce. On sam także nie wiedział
tego do końca, ale już podejrzewał, że każde z nich dwojga zaczyna
pragnąć czegoś zupełnie innego.
Elise miała w pewnym sensie rację. Towarzystwo Darrella i
Karen sprawiło, że zaczął zastanawiać się nad sprawami, o których
dotąd wolał nie myśleć. Choć może i wcześniej pewne refleksje
przychodziły mu do głowy. Jako drużba Nathana obserwował
szczęśliwą parę podczas ceremonii zaślubin... Potem miał okazję
przekonać się, że każde słowo, każde zachowanie przyjaciela
potwierdzało słuszność dokonanego przez niego wyboru... W każdym
razie stwierdził z zaskoczeniem, że zaczyna brać pod uwagę ślub z
Elise. Myśl o wspólnej przyszłości sprawiła mu nieoczekiwaną
przyjemność.
Zdawał sobie sprawę, że na razie mieszkają razem zbyt krótko,
by można było rozstrzygnąć, czy potrafiliby spędzić ze sobą całe
życie. O dziwo, jego dotychczasowa egzystencja wydała mu się nagle
mało pociągająca. Nie umiałby powiedzieć, czy to miłość, zawsze
zbyt starannie się przed nią bronił, ale wiedział, że czuje wobec Elise
coś, czego nie czuł jeszcze nigdy wobec żadnej innej kobiety. I
zaczynał sobie uświadamiać, że to uczucie jest nie tylko mocne, ale i
109
RS
trwałe. Teraz dopiero zdał sobie sprawę, że odkąd spotykał się z Elise,
kompletnie przestały go interesować inne kobiety.
Bardziej obawiał się o jej stan uczuć. Czy nie zacznie jej nudzić
pobyt w Arkansas? Prowadzenie domu nigdy nie było jej ambicją. Jak
długo Elise wytrzyma bez ulubionej pracy? Czy naprawdę dotrwa tu
aż do porodu? Dustin zaczynał się lękać, że powrót do Atlanty może
oznaczać koniec ich związku. Elise znajdzie się wśród przyjaciół,
więc nie będzie potrzebować dłużej jego wsparcia, a w dodatku na
pewno matka wkroczy do akcji. A on coraz wyrazniej dostrzegał, że
mimo jak najlepszych intencji Marla wyrządza córce krzywdę.
A do tego wszystkiego dochodziła sprawa dziecka. Dustin
oblewał się zimnym potem na myśl o odpowiedzialności, jaka się
wiązała z jego przyjściem na świat. Coraz bardziej pragnął spędzić
resztę życia z Elise, ale czy potrafią wychować dziecko? Gdyby mieli
więcej czasu na przyzwyczajenie się do tej myśli... Niestety, wszystko
musi się rozstrzygnąć w ciągu paru miesięcy. W dodatku obiecał
Elise, że to ona zadecyduje o wszystkim. Zaczynał się martwić, że nie
będzie umiał się pogodzić z jej decyzją. Choć z drugiej strony
wiedział, że będzie musiał to zrobić.
W godzinę pózniej wszedł cicho do sypialni. Elise natychmiast
uniosła głowę z poduszki.
- Dustin, ja...
- Elise, ja...
Oboje odezwali się równocześnie i oboje urwali, patrząc na
siebie niepewnym wzrokiem. Elise usiadła na łóżku.
- Ty pierwszy.
110
RS
- Przepraszam. Nie chciałem cię zdenerwować. Elise opuściła
głowę.
- Ja też cię przepraszam. Nie powinnam się tak unosić..
Rozumiem, że chcesz wiedzieć, co zamierzam. Zdaję sobie sprawę, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •