[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Teraz będzie inaczej  zapewnił syna Robert.  Twoja matka jest jedyną kobietą, którą
kochałem i kocham. Nie chcę jej ponownie stracić.  Robert pociągną łyk wina i dodał: 
Chciałbym porozmawiać o twoim szalonym pomyśle ściągnięcia Juliany do Santa Ynez.
Juliana poczuła, jak napinają się mięśnie Scotta.
 Juliana kocha to miejsce  powiedział.
 Ale tutaj nie będzie mogła prowadzić badań!  przekonywał Robert.
 A dlaczego Sally nie narzeka?  przekomarzał się Scott.
 Bo życie na wsi jest wszystkim, o czym marzy. Przyjechała tutaj zaraz po skończeniu
szkoły.
Kłócili się o Julianę, tak jakby jej niebyło. Przysłuchując się im z boku, Juliana wiele
zrozumiała.
 Co, do cholery, jest takiego złego w życiu na wsi?  zapytał Scott.
 Scott, jak długo można słuchać ryku krów i wycia kojotów?  odparował Robert. 
Juliana wydała w zeszłym tygodniu ostatniego centa, aby pójść na recital Jeana Pierra
Rampala. Ona odwiedza każdą ważniejszą wystawę w stanowym muzeum. W Santa Ynez jest
tylko muzeum regionalne.
 Ależ to wspaniałe muzeum  wykrzyknęła Juliana. Niepotrzebnie im przerwała. Od
razu się zorientowali, że odbiegli od tematu i Juliana nie mogła już dłużej wykręcać się od
uczestniczenia w rozmowie.
 Co będzie z twoimi badaniami teratologicznymi?  naciskał Robert.
 Co to jest teratologia?  zapytał Scott.
 To nauka zajmująca się badaniem wpływu środowiska na rozwój ludzkiego zarodka 
wyjaśniła Juliana.  Zaczęłam nad tym pracować jeszcze na studiach.
 Juliana napisała na ten temat kilka bardzo dobrych artykułów  pochwalił ją Robert.
 Po angielsku?  dopytywał się Scott.
 Pracuję nad dość powszechnym defektem, który zazwyczaj kończy się dla dziecka
tragicznie  wyjaśniła Juliana.  Przeprowadziłam eksperyment z ciężarnymi myszami,
poddając je działaniu zmiennych temperatur. Jeśli się okaże, że temperatura ma wpływ na
prawidłowy rozwój zarodka, będziemy musieli odradzać naszym pacjentkom gorące kąpiele
w pierwszych miesiącach ciąży.
 Juliana otrzymała zaproszenia z całego świata, by przedstawić swoje wyniki badań.
Tego lata Uniwersytet Północnej Karoliny poprosił ją o udział w międzynarodowym
sympozjum kardiologów. A ty myślałeś, że zatrudniam Julianę dla jej pięknych oczu! 
zaśmiał się Robert.  Juliana dokonała w swoim życiu więcej niż niejeden lekarz, którego
znam. Nie możesz jej uwięzić w Santa Ynez. Przestań myśleć wyłącznie o sobie. Pomyśl o
ludzkości.
 Pomyślcie lepiej o tych biednych myszkach, które cierpią za ludzkość  powiedział
Scott z ironicznym uśmiechem.
Scott walczył jak lew, jeśli mu na czymś bardzo zależało.
 Ostrzegałem cię przed jego uporem, Juliano. Nie pozwól sobie wmówić, że pastwisz się
nad myszami  zachęcał ją do walki Robert.
Sally i Buffy wracały od strony stajni, wyraznie zadowolone z przejażdżki. Sally nie
posiadała się ze zdziwienia, gdy zobaczyła Julianę na kolanach Scotta.
 Zakochali się  wyjaśnił im Robert.  I chcą się pobrać. Właśnie omawiamy szczegóły.
Przysiądzcie się do nas.
Podał im krzesła i ucałował Buffy, gdy usiadła koło niego. Sally opadła na krzesło.
 Juliano, mogłabyś pójść ze mną do kuchni i pomóc mi przynieść wino i duński ser,
który wczoraj kupiłam  w Solvang?  poprosiła Sally, a kiedy zamknęły drzwi, wykrzyknęła
zdziwiona:  Nic nie rozumiem. Jeszcze tydzień temu kochałaś się w Robercie, a teraz
wpatrujesz się w jego syna, jakby był co najmniej greckim herosem.
Juliana machnęła ręką.
 To długa historia, ciociu. Pózniej ci wszystko wyjaśnię. Wydawało mi się że jestem
zakochana w Robercie, bo myślałam, że dla mnie małżeństwo z lekarzem jest gwarancją
szczęścia.
 W twoich żyłach płynie więcej gorącej krwi Cardonów, niż mi się wydawało 
powiedziała ciotka, śmiejąc się.  Młoda, stateczna pani doktor wyjeżdża na wakacje i zostaje
ugodzona strzałą Kupidyna.
Wróciły na werandę i usłyszały, jak Scott mówi:
 Niełatwo o dobre ranczo w naszym hrabstwie.
 Chcesz się stąd wyprowadzić?  spytała Sally.  A tak się przyzwyczaiłam do twojego
sąsiedztwa. Nie możesz namówić mojej siostrzenicy, żeby tu zamieszkała?
 Próbuję, ale mój ojciec psuje mi szyki  wyjaśnił Scott. Juliana z przyjemnością wróciła
na jego kolana. Słońce zachodziło i niebo zaczynało różowieć. Wieczorne zapachy wypełniły
powietrze, a świerszcze rozpoczęły koncert.
 Sally, wiesz, jak ważna jest jej praca  zwrócił się do Sally Robert.  Byłaś u niej w
laboratorium i znasz wyniki jej badań. Są rewelacyjne!
 Możemy jej tu urządzić laboratorium  zaproponowała Sally.
 Ale Ośrodek Medyczny Wilshire\Roxbury ma najlepsze pracownie na świecie!
 Daj spokój, Robercie. Co ona takiego potrzebuje? Mikroskopu, krzesła i kolonii myszy
 zgasiła go Sally i zwróciła się do Juliany:  Mam tu znajomą zgraję myszy, buszującą po
stodole. Mogę ci ją odstąpić.
Juliana przyznała ciotce rację. Jej praca nie wymagała specjalistycznego sprzętu.
 A co z biblioteką?  Robert nie dawał za wygraną.  Przecież Juliana nie może jezdzić
po każdą książkę do Los Angeles.
 Wszystkie pomoce znajdzie w bibliotece uniwersyteckiej w Santa Barbara. To tylko
dwie godziny drogi  pocieszyła go Sally.
Juliana pociągnęła łyk zaca mesa i obserwowała sarnę z jeleniem spacerującą po
pastwisku.
 Mam pomysł  powiedziała Sally z błyskiem w oku.  Co byście powiedzieli, gdybym
dała wam ranczo Cardonów w prezencie ślubnym?
 Ale to jest twój dom  zaprotestowała Buffy.  Oni mogą mieszkać na farmie Scotta.
Sally nie dała się przekonać.
 Ta okropna rudera nie nadaje się do mieszkania. Rodzina powinna mieć porządny dom,
tym bardziej że pewnie niedługo przyjdą na świat dzieci. Nie martwcie się, znajdę sobie
jakieś lokum w miasteczku. Juliana zawsze miała wiele sentymentu dla starej rezydencji
naszych przodków, chociaż zupełnie nie wiem, co ona w niej widzi. Mój ojciec powiedział mi
przed śmiercią, że cieszyłby się, gdyby Juliana tu kiedyś zamieszkała. Twierdził, że Juliana
jest jedyną osobą, która ją naprawdę kocha.
Mężczyzna, który obejmował ją ramieniem dobrze o tym wiedział. Mimo że nie był
członkiem rodziny Cardonów, doskonale znał jej historię. Przytulił ją do siebie jeszcze
mocniej i spojrzał na nią oczami łobuza.
 Co o tym myślisz, Juliano Anono?
Juliana rozejrzała się dookoła. Była otoczona przyjaciółmi i rodziną w miejscu, które
kochała najbardziej na świecie. Wydawało się jej, że widzi wszystkie pokolenia Cardonów
siedzące na werandzie i przyglądające się zachodowi słońca. Był tam Salvador w swoim
odświętnym stroju, dumnie spoglądający na dolinę, którą wybrał na dom dla siebie i swej
pięknej Indianki. Diego grał na skrzypcach, zrobionych przez kochającego ojca. Juliana
przymknęła oczy i wsłuchiwała się w rzewną melodię, płynącą w stronę gór. Niebo zaczynało
przypominać purpurową łąkę łubinów. Maria i jej pirat spoglądali na dzieci skaczące po
schodach. Gerda krzątała się w obejściu, jasne włosy związała gładko z tyłu głowy, a
nakrochmalony fartuch szeleścił przy najmniejszym poruszeniu. Dziadek Cardona zabawiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •