[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zamilkła na chwilę. Jonathan patrzył na nią wyczekująco.
- I co z tęgo?
- Ten kartusz zawiera imię Kleopatry.
- Tej słynnej Kleopatry?
101
RS
- Owszem. Chodzi o Kleopatrę siódmą z przydomkiem
Philopator, co znaczy: miłująca ojca.
- Skoro była królową Egiptu, to w czym problem?
- Kleopatra urodziła się w 69 roku, a popełniła samobójstwo w
30 roku przed Chrystusem.
- Pamiętam. Ukąsiła ją żmija przemycona w koszyku.
- Prawdopodobnie nie była to żmija, tylko mała kobra. -
Samantha lekceważąco machnęła ręką. - To zresztą nie ma związku z
naszą piramidą. Ten model został wykonany między rokiem 1870 a
1880.
- Czyli prawie dwa tysiące lat po śmierci i pogrzebie Kleopatry.
- Owszem.
- A więc to falsyfikat!
- Niezupełnie.
- Szanowna pani profesor, mam wrażenie, że plecie pani bzdury
- oznajmił Jonathan, rzucając ślicznej uczonej karcące spojrzenie.
- Wykonanie jest tak prymitywne i toporne, jakby rzemieślnik
był zupełnym dyletantem, natomiast hieroglify zostały wyżłobione z
niezrównaną precyzją. Człowiek, który je umieścił na powierzchni
modelu, nie był prostakiem.
- Jaki z tego wniosek?
- Nie wiem, ale mam jakieś przeczucia dotyczące tej piramidy.
- Czyżby roztaczała szczególną aurę?
- Kpij sobie, kpij, ale pamiętaj o jednym: egiptolog kieruje się
nie tylko wiedzą, lecz także wyczuciem.
102
RS
- Masz rację. Ludzie wybitni są zwykle obdarzeni wyjątkową
intuicją.
Jonathan nagle spoważniał. Pochylił się nad tajemniczym
znaleziskiem i długo oglądał szkaradną piramidę. W końcu podniósł
wzrok na uczoną.
- Co ci podpowiada instynkt egiptologa? Samantha westchnęła
głęboko i oznajmiła:
- Sądzę, że mamy do czynienia ze sprytnym kamuflażem.
- Naprawdę? Skinęła głową.
- To jest próba odwrócenia uwagi, zbicia nas z tropu.
- Ale czemu to służy?
Samantha zamierzała właśnie przyznać, że nie zna odpowiedzi
na to pytanie, gdy ktoś zapukał. Do magazynu wszedł Martin.
- Dzień dobry państwu.
- Witaj, Martinie.
Służący postąpił kilka kroków, stukając o podłogę obcasami
wyczyszczonych do połysku butów.
- Przysłano mnie, żebym państwu pomógł.
- Kto cię przysłał? - zapytała Samantha. Martin westchnął
ciężko.
- Pani Danvers. Stwierdziła, że będzie tu sporo rzeczy do
przeniesienia, więc zgłosiłem się na ochotnika.
- To bardzo miło ze strony pani Danvers, że o tym pomyślała.
Tobie również należą się podziękowania za dobre chęci, ale na razie
niczego nie przenosimy -stwierdziła uprzejmie Samantha.
Lokaj posmutniał.
103
RS
- Jeśli nie znajdzie pani dla mnie zajęcia, będę musiał czyścić
wielki żyrandol.
- Ten, który wisi w holu i ma tysiąc żarówek?
- Owszem - odrzekł Martin z ponurą miną.
- Na pewno znajdziemy dla ciebie jakieś zadanie - powiedziała
Samantha, skubiąc w zamyśleniu dolną wargę.
- Dziękuję bardzo, pani profesor - odparł uradowany lokaj.
- Nie dotykaj niczego, chyba że o to poproszę.
- Naturalnie, pani profesor. Będzie, jak pani sobie życzy. - Zrobił
trzy kroki do tyłu i stanął pod ścianą na baczność.
- Spocznij - mruknął Jonathan.
- Tak jest, proszę pana!
- Jak mówiłam... - zaczęła Samantha, wskazując piramidę i
zwracając się do Jonathana. Drzwi otworzyły się ponownie i do
magazynu wjechał stolik na kółkach popychany przez samego Trouta.
- Drugie śniadanie dla państwa - oznajmił kamerdyner. -
Herbata, kawa, domowa lemoniada, kanapki i kruche ciastka, placek
czekoladowy oraz cytrynowy.
- Cholera, robi się tu ciasno - burknął półgłosem zirytowany
Jonathan.
- Madame uznała, że muszą się państwo posilić w trakcie
wyczerpującej pracy.
- Proszę podziękować pani McDonnell w naszym imieniu.
- Czym mogę służyć, pani profesor?
- Poproszę o lemoniadę. A ty na co masz ochotę, kochanie? -
Samantha zagadnęła czule Jonathana, który nie odrywał oczu od jej
104
RS
ust. Oboje zdawali sobie sprawę, że jego pragnienia nie zaspokoi
żaden napój. Chrząknęła znacząco i dodała, próbując opanować
drżenie głosu: -Pan Hazard również napije się lemoniady.
Pomyślała z irytacją, że, jak w dobrym kryminale, akcja
stopniowo się zagęszcza. W tej samej chwili usłyszała znajomy głos.
- Ojej, ależ tu brudno! Trzeba to wszystko odkurzyć. Dlaczego
nie sprzątnięto tego pomieszczenia, Trout?
- Stary pan McDonnell zabronił wpuszczać kogokolwiek do
magazynu, madame. Jego instrukcje w tej kwestii i były
jednoznaczne.
- Tak, przypominam sobie, że o tym wspominałeś. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •