[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaczął wracać.
- Mam nadzieję, że to moja viagra - odezwał się sennym głosem Eric. W sekundę łóżko jakby
ożyło, częściowo podnosząc się niemal do pionu, tak że Eric prawie usiadł.
- Tak naprawdę to przyniosłem ci podwójne cuervo gold z dodatkiem peptobismolu, byś nie tracił
czasu. Eric się roześmiał.
- Widzę, że nigdy nie dasz mi zapomnieć pożegnalnego przyjęcia Mary Anne.
- To był wieczór, który okrył się niesławą. - Dean otworzył okna i rozsunął zasłony. Ukazał się
szary deszczowy dzień, do pokoju wpadało niewiele światła.
- Dzięki. Lottie jest cudowna, ale myśli, że potrzebny mi tu spokój. A ja nie miałem odwagi
powiedzieć jej, że się boję ciemności, bo cholernie przypomina trumnę. - Szeroko się uśmiechnął. -
W której niedługo się znajdę.
Dean spojrzał na niego.
- Nie mów o tym.
- O śmierci? Dlaczego? Przecież umieram i nie boję się tego. Do diabła, jeszcze jeden taki tydzień,
a nie będę się już mógł doczekać. - Spojrzał na Deana łagodnie. - O czym mam mówić? O
następnym sezonie Marinerów? Następnej olimpiadzie? A może pogadamy o długofalowych
skutkach ocieplenia globalnego? - Eric z ciężkim westchnieniem opadł na poduszki. - Kiedyś
byliśmy sobie tacy bliscy.
- Wiem - odezwał się Dean, podchodząc do łóżka. Zobaczył, że Eric stara się lekko przekręcić, by
móc patrzeć na niego, ale nagły ból sprawił, że krew odpłynęła mu z twarzy. - Masz - szybko
powiedział, podając mu lekarstwo.
Eric wziął kieliszek drżącymi rękami i zbliżył go do bladych ust. Krzywiąc się, połknął płyn i
wytarł usta wierzchem kościstego nadgarstka. Usiłował się uśmiechnąć.
- Zabiłbym za to, by móc teraz wypić margaritę w Aajbie Raya... i zjeść talerz małży...
- Tequila i mięczaki... z twoją tolerancją na alkohol? Przykro mi, kolego, ale będziesz musiał to
sobie darować.
- Nie mam już siedemnastu lat - zauważył Eric. - I nie piję aż do porzygania się.
Dean szybko zdał sobie sprawę, jak bardzo oddalili się od siebie - znali się jako chłopcy, ale jako
mężczyzni byli sobie zupełnie obcy.
- Pomoże ci ten środek przeciwbólowy? - spytał Dean.
- Pewnie. Za dziesięć minut będę przeskakiwać wysokie budynki za jednym zamachem. -
Zmarszczył brwi. - Ale właściwie co to jest jeden zamach? I dlaczego nigdy nie zadałem sobie tego
pytania?
- Cokolwiek to znaczy, na pewno lepsze jest niż latanie. Nawet pierwsza klasa zeszła na psy.
Miałem tu beznadziejny lot.
Eric się uśmiechnął.
- Nawet pierwsza klasa zeszła na psy? Mówisz to wydziedziczonemu nauczycielowi szkoły
średniej?
- Przepraszam, po prostu tak sobie gadam.
- Nie rób tego, umieram, nie potrzebuję wypełniacza czasu. Dean, przecież całe dorosłe życie
spędziliśmy, rozmawiając o wszystkim, tylko nie o tym, co istotne. Wiem, że to dziedziczne, ale ja
już nie mam czasu.
- Jeżeli jeszcze raz mi przypomnisz, że umierasz, przysięgam na Boga, że sam cię zabiję.
- Dzięki Bogu! - zaśmiał się Eric. - Po raz pierwszy od dziesięciu lat mój brat przypomina
dawnego. Cieszę się, że jednak się uchował.
Dean odrobinę się rozluznił.
- Dobrze, że się śmiejesz. Minęło wiele lat. Podszedł do stojącej przy łóżku komody, na której
stało kilka zdjęć. Większość przedstawiała ich dwóch jako chłopców. Lecz na jednym było ich
trzech - oprócz nich jeszcze chłopak z drużyny futbolowej. Stali spleceni ramionami, uśmiechnięci
od ucha do ucha. Zdjęcie było całkiem zwyczajne, ale teraz, myśląc o Ericu, zastanawiał się, czy ta
różnica między nimi istniała od zawsze i czy on po prostu n i e z a u w a ż y ł czegoś, co było
oczywiste.
47
- Szkoda, że ci powiedziałem, iż jestem gejem - odezwał się Eric.
Dean miał wrażenie, że brat czyta w jego myślach. Powoli zwrócił się w jego stronę. Nie był gotów
do tej rozmowy, lecz nie miał wyboru. Eric rzucił go na głęboką wodę, musiał więc płynąć.
- Chyba trudno jest utrzymać w tajemnicy coś takiego jak mieszkanie z drugim mężczyzną.
- Często ludzie trzymają takie sprawy w tajemnicy. Ja byłem naiwny. Właściwie bardzo chciałem
ci o tym powiedzieć. - Eric uniósł głowę z poduszki i z wytężeniem przypatrywał się bratu. -
Wiedziałem, że rodzice tego nie zaakceptują. Ale ty... - Głos lekko mu się załamał. - Nie
przewidziałem, że ty też. Złamałeś mi serce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •