[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Człowiek zwany Trzydzieści Dwa ma.
Obrzucił ją bacznym spojrzeniem i spytał:
 Co wiesz o Trzydzieści Dwa?
76
 Tyle tylko, że kiedyś ją miał i zapewne chce mieć z powrotem  odrzekła Mysz.
 A co ty o nim wiesz?
 Więcej, niż ty  stwierdził Lodziarz. Zmarszczył brwi.  Jak to się stało, że po-
zwolił jej uciec? Jest najstaranniejszym i najdokładniejszym ze wszystkich znanych mi
Ludzi.
 Jak dobrze go znasz?
 Miałem z nim dawniej do czynienia.
 W czasach, gdy byłeś superszpiegiem?  zapytała sarkastycznie.
 Superszpieg jest tylko pracodawcą szeregowych szpiegów  odrzekł Lodziarz.
 Wiem, mnie też tak wynająłeś.
 Owszem.
 Czy jego także?
 Nie. Pracowaliśmy dla różnych agencji. Od czasu do czasu nasze ścieżki się krzy-
żowały.  Przerwał na chwilę.  Jest najlepszy ze wszystkich, jakich znałem. Nie potra-
fię sobie wyobrazić, jak mógł okazać się tak niedbały i pozwolić dziewczynce uciec. To,
co mówią o jej niezwykłości, musi być prawdą.
 Jest przede wszystkim samotną, przerażoną małą dziewczynką, która nawet nie
wie, na jakiej planecie się urodziła.
 Może także stać się potencjalnie najpotężniejszą bronią w Galaktyce  oświad-
czył Lodziarz.
 To tylko mała dziewczynka.
 Małe dziewczynki dorastają.
 Ale jej zdolności są bardzo ograniczone.
 Zdolności też mogą dojrzewać.
 Ależ ona potrafi jedynie powiedzieć, że ktoś chce zrobić jej krzywdę.
 A czy nie uważasz, że ktoś obdarzony zdolnością przewidywania przyszłości, nie-
ważne, w jakim stopniu, te umiejętności z czasem rozwinie i może stanowić zagroże-
nie?
 Dla kogo?  zapytała Mysz.  Dla łowców nagród, którzy chcą ją skrzywdzić?
 Dla każdej osoby i każdej planety, jeśli uzna, że ich nie lubi.
 To bzdura!
 Doprawdy? Z tego, co słyszałem, podróżujesz w towarzystwie dziecka, które po-
trafi spowodować, by dorośli mężczyzni padali trupem na miejscu.
 To nie działa w taki sposób  opierała się Mysz.
 Twierdzisz, że ona nie może powodować śmierci innych osób?
 To nie jest takie proste.
 Mnie się wydaje całkiem proste.
 Ona potrafi widzieć szereg odmiennych wariantów tego, co może zdarzyć się
w przyszłości i niekiedy wybiera to, które z potencjalnych wydarzeń stanie się rzeczy-
wistością.
77
 Jak powiedziałem, ty potrzebujesz ochrony. Jej nigdy nie była potrzebna.
 Nie zawsze ma do wyboru przyszłość, w której jest bezpieczna.
 Czy ci nie przyszło do głowy, że w miarę tego, jak będzie stawać się dojrzalsza, za-
cznie dostrzegać więcej wariantów?
 Taką mam nadzieję  stwierdziła Mysz.  Cierpienia, jakich doznała wystarczą,
by wypełnić całe jedno życie.
 Nie twierdzę, że ona będzie dostrzegać zdarzenia w przyszłości, w których nic jej
nie zagraża  powiedział zniecierpliwiony Lodziarz.
 O?
 Jeśli istnieje nieskończona liczba możliwych wariantów przyszłości, a ona będzie
coraz sprawniej je dostrzegać i manipulować nimi, na jakiej podstawie sądzisz, że nie
nadejdzie dzień, w którym zdoła ujrzeć przyszłość, w której rządzi żelazną ręką całą
Galaktyką... Albo że nie będzie umiała tak manipulować wydarzeniami, aby ta właśnie
szczególna przyszłość się zrealizowała?
 Mój Boże, Carlosie... to tylko mała, przerażona dziewczynka! Mówisz o niej tak,
jakby była jakimś potworem.
 Pewien jestem, że Kaligula, Adolf Hitler i Conrad Bland byli kiedyś małymi, prze-
rażonymi chłopcami. Wyrośli.  Zamilkł na chwilę, po czym zapytał:  Czy jesteś
pewna, że chcesz, aby ona wyrosła?
 Ty rzeczywiście jesteś skurwysynem!  rzuciła wściekle.  Nie pomogłeś mi je-
denaście lat temu, i nie powinnam być aż tak głupia, by oczekiwać od ciebie pomocy te-
raz.
 Wiedziałaś wówczas, jakie podejmujesz ryzyko  przypomniał Lodziarz.  Gdy
usłyszałem, że zostałaś złapana, próbowałem doprowadzić do wymiany, ale oni nie byli
tym zainteresowani.
 Więc mnie po prostu skreśliłeś.
 Każdy z nas może zostać uznany za nieodwracalnie straconego.  Spojrzał na nią
obojętnie.  Takie są reguły tej gry.
 Nie wygląda to na przyjemną grę, gdy się siedzi w celi na obcej planecie.
 Rzeczywiście, przypuszczam, że masz rację.
Zamilkli znowu. Mysz przyglądała się Lodziarzowi i próbowała pogodzić to, co wi-
dzi, ze swymi wspomnieniami o Carlosie Mendozie.
 Dobrze wybrałeś swoje nowe nazwisko  oświadczyła wreszcie.  Nigdy nie na-
leżałeś do ludzi pełnych ciepła, czy najbardziej otwartych, ale teraz stałeś się zimny jak
lód.
 Dawanie ciepła i otwieranie się przed ludzmi na dłuższą metę tylko przynosi ból.
 Trudno mi uwierzyć, że mnie kiedykolwiek obchodziłeś  odrzekła.  To tak,
jakbym miała do czynienia z innym człowiekiem.
78
 Bo tak było. Nazywał się Carlos Mendoza i już nie istnieje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •