[ Pobierz całość w formacie PDF ]

April kopnęła go co prędzej pod stołem, nie zdążył więc dokończyć:  Znamy gust
Billa Smitha .
 Co chciałeś powiedzieć, synku?  spytała matka.
 %7łe cię kochamy  krzyknął Archie spoglądając tryumfalnie na siostry.
 Dzisiaj ja pozmywam po obiedzie  oświadczyła matka.
 O, nie! Szkoda manicure  stanowczo zaprotestowała April.  Mamusia zasią-
dzie w salonie na kanapie niby wielka dama i poczyta sobie o psychologii dziecka.
 Najważniejsze przecież, żebyś umiała nas dobrze wychować  dodała Dina.
 Racja  zawołał Archie.  Wiecie co? Mamusiu, wiesz co?
April usiłowała poskromić go spojrzeniem, lecz Archie nie patrzył w jej stronę, od-
sunął się też od stołu tak, że nie mogła go kopnąć. Wstała więc i zaczęła szybko zbierać
ze stołu sztućce.
 Wiesz, mamusiu, co Bill Smith o tobie powiedział?
Matka z żywym zainteresowaniem spytała:
 Nie wiem. Co powiedział?
April jednak stała już za plecami Archiego. Ostrzegawczo szturchnęła go palcem pod
lewa łopatkę i nim zdążył odpowiedzieć, wyręczyła go:
 Bill Smith powiedział, że jesteś niezwykłą, uroczą kobietą. Wiedzieliśmy o tym bez
niego. Archie, pozbieraj talerze!
 Ani mi się śni  odparł obrażony Archie i chciał umknąć.
April jedyną wolną ręką chwyciła go za włosy. Archie załaskotał ją po żebrach tak, że
z wielkim hałasem wypuściła z ręki noże, widelce i łyżki. Dina obiegła dokoła stół, by
rozdzielić walczących, lecz potknąwszy się o wystawioną nogę brata, runęła na podłogę
pociągając za sobą rodzeństwo. Cała trójka kłębiła się teraz pod stołem.
 To hańba bić najmłodszego!  wył Archie.
 Archie, ty łotrze!  wrzeszczała April.  Moje uczesanie!
 Dzieci!  donośnym głosem napominała matka.
Dina chwyciła za ramiona Archiego, jednocześnie matka, usiłując dosięgnąć April,
pośliznęła się na dywaniku i usiadła niespodzianie na ziemi. W tym momencie zadzwo-
nił dzwonek u drzwi wejściowych.
Zapadła śmiertelna cisza. Wszyscy czworo spoglądali po sobie zaskoczeni. Wieczór
204
był ciepły i na czas obiadu zostawiono drzwi od ganku frontowego otwarte. W progu
stał Bill Smith, zza jego pleców wysuwało się dwóch mężczyzn.
 Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy  rzekł Bill Smith.
Pierwsza opanowała się Dina.
 Ani trochę  odpowiedziała uprzejmie.
Zerwała się z podłogi, pomogła wstać matce i przygładziła jej włosy.
 Zwykle po obiedzie gimnastykujemy się wszyscy razem  z całym spokojem
oświadczyła April.  To bardzo dobrze wpływa na trawienie.
 Proszę, niech panowie wejdą i napiją się kawy  zapraszała Dina.  Archie, przy-
nieś tacę...
Uszczypnęła brata, który wybiegł prędko.
Jeden z towarzyszących Billowi gości okazał się tym samym milczącym szaro ubra-
nym panem, który odbył z April rozmowę poprzedniego wieczora. Drugiego nikt nie
znał.
Chociaż... Coś dziwnie znajomego było w jego twarzy.
 Chciałem panią zawiadomić  rzekł Bill Smith  że niezwykle przebiegła córka
pani, panna Dina, wytropiła szpiega.
Mówiąc to Bill Smith śmiał się, a obaj mężczyzni mu wtórowali.
Marian stłumiła okrzyk i szeroko otworzyła zdumione oczy.
 Ależ to nie żaden szpieg! To przecież Pat Donovan! Pat!
I z wyciągniętymi ramionami pobiegła do nieznajomego.
 Marian!  odpowiedział z uśmiechem w piwnych oczach gość, ujmując obie jej
ręce w swoje dłonie.  Okropna gapa zrobiła się z ciebie na starość! %7łeby nie poznać
mnie przez tyle tygodni!
Bill Smith przerwał powitanie dwojga starych znajomych, przedstawiając pani domu
szaro ubranego pana, wysłannika F.B.I. Marian zdawała się oszołomiona i ze zdziwie-
niem patrzała to na jednego, to na drugiego ze swych gości.
 Mamusiu  poważnie odezwała się April.  To szpieg. Dina go zdemaskowała.
 Bzdura!  niepewnie zaprotestowała matka.
 Właśnie że tak!  zapewniała Dina.  Tylko że on mi powiedział, że naprawdę
nazywa się Peter Desmond, a ja mu uwierzyłam. Ale zrozumiałam, że to niemożliwe, bo
przypomniałam sobie, że tego dnia była mgła i zimno, bo przecież dzięki temu usłysze-
liśmy strzały.
 On maluje wodę!  pisnął Archie, stawiając na stole tacę z serwisem do kawy.
 Maluje wodę olejem. Tak mówiła April.
 A jeżeli nie nazywa się Peter Desmond  z przejęciem wtrąciła April  to jak się
nazywa? Armand von Hoehne!
Mężczyzna w szarym ubraniu śmiejąc się powiedział:
205
 To co te dzieci mówią, nie jest wcale takie głupie, jak by się zdawało.
 Ja za to czuję się bardzo głupio  westchnęła Marian Carstairs, automatycznie
nalewając kawę do filiżanek.  Może ktoś zechce mi wyjaśnić, co to wszystko znaczy?
Nie do wiary, że Pat Donovan zwiódł mnie za pomocą sztucznych wąsów.
 Wcale nie sztucznych!  zaprotestował Pat Donovan urażonym głosem.  Zapu-
ściłem prawdziwe!
Dinie kręciło się w głowie. Już teraz domyślała się, że ją nabrano, i wzbierała w jej
sercu wściekłość. Milczała patrząc na tę scenę i słuchając tej rozmowy. Dina wściekała
się niełatwo i nieczęsto, ale za to straszliwie.
 A więc pani zna tego człowieka?  spytał szaro ubrany pan.
 Oczywiście! Pracował w Chicago w redakcji pewnej gazety w tym samym czasie
co ja. Przed wielu laty. Był drużbą na moim ślubie. Potem spotykałam go w Paryżu, Ma-
drycie, Berlinie i Szanghaju. Ostatnio nie widzieliśmy się przez kilka lat, ale poznałabym
go bez wahania zawsze i wszędzie.
 Chyba żeby zapuścił wąsy  dodał Pat Donovan. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •