X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sawyer żachnął się.
- Co masz na myśli?
- Ona nie zostaje.
Młodszy brat zacisnął pięści.
- Kto ci to powiedział?
- Usłyszałem to z jej własnych ust.
- Więc przesłyszałeś się - ryknął Sawyer. - Ona i jej
dzieci zostają.
Charles jęknął.
- Więc ma jakieś dzieci?
Sawyer nic nie odpowiedział, tylko ruszył ku drzwiom.
- Gdzie idziesz?
- Zobaczyć się z nią.
Pokonał odległość między biurem a domem Christiana
w rekordowym czasie. Dopadł drzwi, dysząc z gniewu
i wysiłku. Uniósł pięść i zaczął w nie walić.
Otworzyła prawie natychmiast, przestraszona bardziej
tym, że pobudzi dzieci niż samym waleniem.
- Sawyer, o co chodzi? Przecież już wszystko sobie
wyjaśniliśmy.
- Niczego sobie nie wyjaśniliśmy. Nie powiedziałaś mi,
że chcesz wyjechać z Hard Luck. Ty jednak zostaniesz.
Zostaniesz, bo mówię, że ożenię się z tobą. Czy nie tego
właśnie chcesz?
Długo nań patrzyła. W jej oczach był sam smutek.
- Nie, Sawyer, nie tego chcę - odpowiedziała wreszcie
i zamknęła drzwi.
Zachodni wiatr podrywał z ulicy obłoki kurzu.
ROZDZIAA DZIEWITY
- Co na śniadanie? - zapytał Scott, nie dał jednak Ab�
bey czasu na odpowiedz. - Może zrobisz spaghetti?
- Może być spaghetti.
Tak, Abbey było dokładnie wszystko jedno. Przytłaczała
ją jakaś duchowa i fizyczna inercja, z której nie mogła się
wyzwolić. Po raz drugi w swoim życiu zakochała się i pech
chciał, że tym razem wybrała mężczyznę, który nie wie�
dział nic o miłości.
Allison Reynolds na pewno wyjedzie. Są osoby stwo�
rzone tylko do luksusów i nic tego nie zmieni. Poza tym
była zbyt sprytna i mądra, by skazywać siebie na ciężkie
życie w  przyfrontowej" mieścinie. Ona, Abbey, powinna
była również tak postąpić. Tylko wcześniej, dużo wcześ�
niej, zanim jeszcze wpuściła Sawyera do swojego serca.
Popełniła błąd, wychodząc za Dicka. Zrozumiała to pra�
wie natychmiast po ślubie, lecz zamiast przyznać się do
pomyłki, próbowała ratować swoje małżeństwo. Toczyła
beznadziejną walkę zupełnie niepotrzebnie.
I oto po latach znowu zaczęła marzyć, śnić oraz wierzyć,
że znajdzie szczęście w ramionach mężczyzny. Rozczaro�
wania waliły się na nią jedno po drugim. Pierwszym bo�
lesnym wstrząsem było uświadomienie sobie, w jakim wła�
ściwie celu została ściągnięta do Hard Luck.
Sawyer nie chciał, by wracała do Seattle. %7łeby ją za�
trzymać, gotów był nawet na małżeństwo z nią. Ale ona
czekała na jedno jedyne słowo, które jednak nie padło.
Małżeństwo bowiem, które nie wynika z miłości, przeży�
wane może być tylko jako kara i dolegliwy przymus. I tak
właśnie, wydawało się, pojmował je Sawyer.
Scott otworzył lodówkę i nalał sobie soku z kartonu.
- Widziałem wczoraj, jak rozmawiałaś z jakimś kie�
rowcą ciężarówki. Przypominał bardzo Sawyera, chociaż
był wyższy i bez brody.
- To był najstarszy z braci 0'Halloranów, Charles.
- Ach, tak. - Chłopiec usiadł przy kuchennym stole.
Przez dłuższą chwilę nie odzywał się. - Czy dobrze się
czujesz, mamo?
- Oczywiście, że czuję się dobrze. Po prostu nie zawsze
udaje się zacząć dzień od śmiechu.
Aż dziw, że nie rozgotowała i nie przesoliła makaronu.
Przez cały czas myślała tylko o jednym. Podjęła już decy�
zję o wyjezdzie i teraz czekało ją bardzo niewdzięczne za�
danie powiadomienia o tym dzieci. Wiedziała, że Scott
i Susan zareagują gwałtownym sprzeciwem, a może nawet
płaczem.
Gdy już spaghetti w połowie znikło z talerzy, zaczęła
dyplomatycznie:
- Rozumiem Allison Reynolds, że chce stąd uciekać.
Prawdopodobnie odleci najbliższym samolotem.
- Ta nowa pani wygląda jak lalka - wyraził swoje zda�
nie Scott.
- Jest bardzo ładna - powiedziała Susan.
- Plastikowa lalka - skonkretyzował poprzednią ocenę
Scott. - Nie ma w niej ani za grosz wdzięczności. Ben
upiekł dla niej tort, inni przyszli ją powitać, a ona sobie
tak po prostu wyjeżdża. - Wszystko to powiedziane zostało
dość bełkotliwie, gdyż chłopiec miał pełne usta makaronu.
- Wiecie co, zaczynam wątpić, czy to miejsce jest rów�
nież dobre dla nas - powiedziała Abbey, realizując swój
dyplomatyczny plan.
- Chyba żartujesz! To najwspanialsze miejsce pod słoń�
cem. Nigdzie nie miałem tylu kolegów, co tutaj. Nigdzie
nie szalałem tak na rowerze i nie grałem tak dużo w piłkę.
- Ale tu nie sprzedają lodów - wskazała na słaby punkt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.