[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dolarów
Turyści, którzy jak dotąd uznawali za niestosowne, żeby otwarcie się na nią gapić, musieli pośpiesznie
usunąć się z drogi. Strażnicy, których zbyt zaabsorbowały nogi dziewczyny, żeby dostrzegali, gdzie
właściwie ją one niosą, rozdziawili tylko usta.
Jej ręka musnęła ramę obrazu, a jej nogi w jednej chwili przestały być najbardziej interesujące.
Wszyscy w sali przeżyli szok. Z sufitu opadły metalowe kraty i w ułamku sekundy zablokowały
drzwi, a tymczasem kobiety darły się, dzieci płakały, a alarm wył tak głośno, że mężczyzni musieli
puścić rączki swoich pociech i zasłonić sobie uszy.
Nawet strażnicy skulili się i przygarbili, a trzask ich krótkofalówek zaginął wśród chaosu wyjących
syren i krzyków uwięzionych turystów. W końcu przypomnieli sobie o długonogiej dziewczynie w
krótkiej spódniczce, która leżała na zimnej, marmurowej podłodze, ale była zbyt nieprzytomna i zbyt
śliczna, żeby ktokolwiek w Henley mógł się na nią długo gniewać.
Nikt nie zauważył Kat, która stała po drugiej stronie krat i obserwowała zamieszanie z zatyczkami w
uszach. W jej głowie już powstawał plan, kiedy odwróciła się i poszła powoli w stronę wyjścia.
Gdyby nie alarmy i kraty, uwięzieni turyści i nieprzytomna dziewczyna, a być może i ktoś z Henley
zauważyłby dwóch zbirów, którzy pojawili się nagle nie wiadomo skąd u jej boku.
Być może zauważyłby, że Kat i mężczyzni znikają za ciemnymi szybami długiej limuzyny i zdał sobie
sprawę, że Kat nie krzyczała.
Być może usłyszałby, jak Kat mówi:
- Witam, signor Taccone.
ROZDZIAA 19
Kat oczywiście od razu skarciła samą siebie. Powinna była się tego spodziewać. Powinna usłyszeć, że
się zbliżają. Ale alarm wył za głośno, zatyczki do uszu były zbyt skuteczne, a jej umysł zbyt zajęty
poważnym zadaniem, które ją czekało. Tego dnia czujność Kat była osłabiona. Ale nie miała zamiaru
pokazać tego Arturowi Tacconemu.
Uśmiechnął się do niej lodowato z drugiego końca tylnego siedzenia limuzyny, a Kat mimo wszystko
była niemal wdzięczna za ciepłe ciała zbirów, którzy siedli po obydwu jej stronach.
- Twoje wysiłki są bardzo zabawne, Katarino - powiedział z lekkim śmieszkiem. - Nieskuteczne, ale
zabawne.
Przypomniała sobie kuzynkę, która pada na zimną podłogę w galerii, a najwyższej klasy system
zabezpieczeń w Henley zostaje wystawiony na próbę przez szesnastolatkę. I jej nogi.
- Mówiłam panu, że nie jestem najlepszym kandydatem do tej roboty - powiedziała Kat. - Ale mogę
polecić pewną ekipę Japończyków. Mogłabym zdobyć dla pana namiary, gdyby był pan
zainteresowany.
Taccone machnął lekceważąco ręką, a Kat zrozumiała, że go bawi. Przypomniała sobie jego
zamaskowany bunkier
i wiedziała, że radość płynąca z tego, że trzyma pod kluczem tak piękne i cenne przedmioty, nie
równała się z tym, co czuł, gdy ścigał je po całej Europie. Ostatecznie obrazy to tylko rzeczy. Taccone
natomiast tak naprawdę uwielbiał pościg.
- Powiedz mi zatem, Katarino. - Kiwnął głową w kierunku wielkiego, starego budynku, który niknął w
oddali. -Co zamierzasz ukraść? Może Anioła da Vinci? Bo wiesz, sporo bym zapłacił za to, żeby mieć
go w swojej kolekcji.
- Nie jestem złodziejem - powiedziała Kat. Taccone spojrzał na nią. - Już nie - uzupełniła. - Już nie
jestem złodziejem.
Nie próbował nawet ukryć rozbawienia w swoich oczach.
- A jednak tu jesteś.
- Jestem tu, żeby odzyskać pańskie obrazy, signor Taccone, więc w zasadzie kradnę je ponownie. - W
głowie zabrzmiał jej głos Hale'a. - To trochę jak podwójne zaprzeczenie.
- Myślisz, że twój ojciec ukrył moje obrazy w Henley? - Taccone parsknął, ostro i gardłowo. - A po co
miałby to robić?
- To nie mój tata - powiedziała Kat
- Ależ Katarino - westchnął. - Skoro nie twój ojciec, to kto?
Pomyślała przez chwilę o Wasiliju Romanim - o legendzie, o duchu. Ale to wcale nie był duch,
niezupełnie. Gdzieś na świecie był człowiek - najprawdziwszy człowiek - z krwi i kości, wyposażony
w wiedzę konieczną, żeby włamać się do najbezpieczniejszego muzeum na świecie i wykorzystać w
tym celu to nazwisko.
Tak więc, owszem, gdzieś był jakiś człowiek. I nie nazywał się Wasilij Romani. Ale z jakiegoś
względu Kat wątpiła, żeby Arturo Taccone to zrozumiał.
- Znalazłam je, signor Taccone. - Przysunęła się bliżej i wyprostowała. - Mogę panu powiedzieć, gdzie
są i wtedy, jak się domyślam, nie będę już panu potrzebna. Ostatecznie -wskazała kciukiem do tyłu -
jak sam pan widział, ja i moi przyjaciele nie nadajemy się za bardzo do takiego zadania.
- Ale ja sądzę, że świetnie się do tego nadajesz.
Uśmiechnął się, a jakaś jej część zaczęła się zastanawiać, czy ten mężczyzna wierzył w nią bardziej
niż jej własny wujek, a może nawet bardziej niż jej własny ojciec. Ale z drugiej strony mało go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
- William Shatner Tek War 01 Tek War
- Dell Ethel Mary Cykl Powiew wiosny 01 Powiew wiosny
- Honor 01 Above All, Honor Radclyffe
- Dusan Fabian Rytual 01 Rytual
- Resnick Mike 01 Wróşbiarka Wróşbiarka
- John Dalmas The Regiment 01 The Regiment
- Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
- Susan Wiggs Wenn die Braut sich traut 01 Die entfuehrte Braut
- Eliza March [Menage Amour 134 Gods of Atlantis 01] Sultry Santorini Sunsets (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- filmowka.pev.pl