[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zwolnili, skręcając na parking przed przydrożnym barem Samochód minął nielicznych
ludzi kręcących się na podjezdzie i zaparkował przy ścianie niskiej budowli, obok
pomalowanej na szaro wojskowej furgonetki. Fargo wyskoczył na zewnątrz. Major, nie
spiesząc się, spokojnie otworzył tylne drzwi, wpuszczając go do środka.
- Przebierzesz się w czasie jazdy. Gdybyś nie zdążył, na mój znak położysz się między
oponami i przykryjesz plandeką - mocnym szarpnięciem zamknął prawe skrzydło drzwi. - Ale
lepiej się pospiesz - dodał przed zablokowaniem zamka.
Zaledwie Fargo zdołał zorientować się w ciasnym, oświetlonym jedną żarówką wnętrzu,
samochód ruszył. Po omacku odnalazł spięty paskiem mundur. Szybko zrzucił własne ubranie
i zaczął wciągać grube drelichowe spodnie z owalnymi ochraniaczami w okolicy kolan,
koszulę bez rękawów i grubą kurtkę. Z trudem dopiął klamry butów ze sztywnej skóry i
zaciągnął pasek. Nie miał pojęcia, jak ukryć włosy pod czapką, więc tylko naciągnął ją jak
mógł najgłębiej.
Samochód zatrzymał się nagle. Fargo rzucił się na podłogę, ale furgonetka zaraz ruszyła
dalej. Klnąc w duchu wstał szybko, schował do kieszeni e-booka i ukrył pod kurtką pistolet.
Przez chwilę ważył w ręce kopertę z resztą pieniędzy od Keldysha, potem wsunął ją do
kieszeni na udzie. Kiedy furgonetka zatrzymała się ponownie, był już gotowy do wyjścia. Po
otwarciu drzwi major przyjrzał mu się krytycznym wzrokiem, ale nie miał uwag.
- Na teren bazy dostaniemy się na piechotę? - spytał Fargo.
- Już jesteśmy w środku.
Wyskakując na zewnątrz, zauważył szare baraki, między którymi zaparkowali. Dalej, za
pasem startowym widniał olbrzymi hangar.
- Więc po co to wszystko? - wskazał na mundur.
- Wejście na teren lotniska nie jest trudne. Dużo gorzej może pójść z samą maszyną. -
Major zarzucił mu na ramię ciężką torbę z narzędziami i wskazał sporych rozmiarów
56
skrzynię. - Wez to.
Fargo z trudem podniósł toporny prostopadłościan. Tak obciążony mógł iść tylko z
największym wysiłkiem.
- Po co mam to targać? - stęknął.
- A wiesz, komu trzeba salutować i jak to się robi? Chodzmy.
Ruszyli powoli.
- Strażnicy wiedzą, że maszyna ma lot dzisiaj w nocy - podjął major, gdy przeszli
kawałek. - Trzeba jeszcze dokończyć przegląd. Mamy spóznienie względem harmonogramu,
bo oficjalnie pojechałem po zapasowy panel do radaru, którego zabrakło w podręcznym
magazynie. Ciebie wziąłem do pomocy, żeby nadrobić stracony czas.
- A co będzie, jeśli mnie nie przepuszczą? - wysapał Fargo.
- Przepuszczą. Pamiętaj, tylko nic nie mów, nie staraj się robić znudzonej miny. W ogóle
nie rób jakiejkolwiek miny. Nie patrz im w oczy.
Fargo spojrzał na maleńkie figurki żołnierzy stojących wokół pomalowanej w łaciaty
kamuflaż maszyny. Stracił nadzieję, że zdoła tam dotrzeć. Gdy wreszcie doszli na miejsce,
był tak zmęczony, że nie wzbudzał niczyich podejrzeń.
Major wymienił kilka słów z dowódcą warty. Tak jak przewidywał, nie było mowy o
jakichkolwiek dokumentach. Z ulgą zanurzyli się w cieniu ogromnych skrzydeł. Po
opuszczonej rampie weszli do ładowni. Fargo uspokoił oddech i rozejrzał się po przestronnym
wnętrzu.
- Mam tu zostać? - szepnął.
- Nie, w kabinie. - Major prowadził go do przodu.
- Jak długo?
- Do wieczora - szarpnął za dzwignię otwierającą drzwi do kabiny.
Na ich widok z fotela podniósł się człowiek tego samego wzrostu i budowy co Fargo.
Miał na sobie identyczny mundur.
- Rich, wez torbę z narzędziami i zaczekaj przy skrzyni. Muszę wymienić panel i
przetestować radar. Dopilnuj, żeby nikt nie kręcił się przy kopułce, chyba że chce mieć
dwugłowe dzieci. Za pół godziny wracamy.
%7łołnierz skinął głową, przepychając się w stronę ogona maszyny.
- Kto to był? - spytał Fargo.
- Przecież do samolotu nie mogą wejść dwie osoby, a wyjść tylko jedna. - Major wskazał
mu fotel. - Siedz tu i czekaj na pilotów. Oni wiedzą, co jest grane, i możesz z nimi rozmawiać
o wszystkim, oprócz celu tego lotu. Nie kręć się po maszynie, nie wychodz pod żadnym
pozorem i niczego nie dotykaj.
- A pan?
- Zaczekam przy rampie. Nie możemy wyjść stąd zbyt szybko. Jakieś pytania?
Przeczący ruch głowy.
57
- Powodzenia.
Major wyszedł i zatrzasnął drzwi do kabiny. Fargo uśmiechnął się w myślach. Zimny,
obcesowy ton, jakim go traktowano, odpowiadał jego wyobrażeniom o pracy wywiadu.
Rozejrzał się po kabinie. Siedział w fotelu przy małym stoliku, a właściwie blacie
przykręconym do ściany za miejscami pilotów. Zapewne miejsce mechanika pokładowego
albo operatora systemów zakłócających, jak można było sądzić po dużych, martwych teraz i
wygasłych ciekłokrystalicznych monitorach. Nie miał pojęcia, do czego służą, wnętrze tego
herculesa wyglądało inaczej niż to, które zapamiętał z dawnych czasów. Glass cockpit,
wielofunkcyjne monitory, wyświetlacze przezierne przed oczyma pilotów. Przypomniał sobie,
co słyszał o tej wersji maszyny. Między innymi to, że można ją prowadzić korzystając tylko z
obserwacji pasywnej, w podczerwieni. Nieco poprawiło mu to humor, wyglądało, że szanse
rosną. Wyjął spod kurtki uwierający go e-book, przez chwilę szukał wzrokiem miejsca, po
czym odłożył go na małą półeczkę nad zestawem monitorów. Dłuższą chwilę mocował się z
fotelem, aż udało mu się trochę opuścić oparcie. Ponownie się uśmiechnął.
W pół godziny pózniej przez przednią szybę zauważył odchodzącego majora i żołnierza
dzwigającego skrzynię. Otarł pot z czoła, nawet po zdjęciu kurtki pocił się jak mysz. Podczas
postoju w tego typu maszynie klimatyzacji nie można było włączyć, a owiewki mechanicy
zostawili zamknięte i bał się je ruszyć ze względu na rozstawionych wokoło strażników.
Słońce ciągle pięło się w górę. Początkowo było mu po prostu ciepło. Potem pot zaczął
zbierać się nad brwiami, pózniej we włosach, na karku i plecach. W końcu drobne drażniące
strumyczki płynęły po całym ciele. Wydawało mu się, że ma gorączkę. Męczące pragnienie, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •