[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jedyne co wiem, że nic w życiu nie jest zagwarantowane ani pewne. Mogę
jednak obiecać kilka innych rzeczy. Zaopiekuję się twoim dzieckiem i będę dla ciebie
przyjacielem. Nigdy nie dam ci nawet jednego powodu, dla którego miałabyś stracić
do mnie zaufanie.
Zaufanie. Ponownie usłyszała to niewygodne słowo. Wiedziała, że jemu zawsze
będzie mogła wierzyć. Sama nie miała jednak odwagi, aby mu wyznać prawdę. Prze-
szkadzał jej w tym wstyd, coś, co było tak silne, że nie pozwalało jej zrobić tego co
słuszne. Zamiast tego poszła na łatwiznę.
- Dobrze. Pójdźmy więc po to zaświadczenie - odpowiedziała.
- Naprawdę? Tak na serio? Wybuchnęła śmiechem.
- Na ile tylko jest to możliwe, więc lepiej się upewnij, że tego chcesz.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
- Ty kundlu - wymyślał J.T. Macowi kilka dni później, choć uśmiech nie scho-
dził mu z twarzy. - Nie mogę uwierzyć, że nic mi nie powiedziałeś.
- A ty... - J.T. przeniósł swój oskarżycielski wzrok na Shallie. - Jestem twoim
przyjacielem, a ty nawet słówkiem nie pisnęłaś.
Mac uśmiechnął się słodko do przyszłej żony, która najwyraźniej była nieco
zszokowana reakcją J.T. na wieść o tym, że się z Makiem pobierają. Od momentu,
kiedy podjęli decyzję o małżeństwie, była lekko oszołomiona.
Nie był to również łatwy okres w życiu Maca. O mało nie dostał załamania ner-
wowego, kiedy zadał Shallie pytanie, co czuje do swojego ostatniego partnera i czy
nadal go kocha. Nie tylko zapewniła, że nie, ale dodała, że nigdy nie kochała.
Potrzebował tego zapewnienia, aby zregenerować nadszarpnięte nerwy. Wielo-
krotnie zapewniała go, że jest całkowicie przekonana o słuszności swojej decyzji. Im
bliższy był termin ceremonii, tym Mac stawał się szczęśliwszy. Uśmiechał się na sa-
mą myśl o tym, że zostanie jej mężem. Czuł się dzięki temu dojrzalszy i bardziej war-
tościowy. Nadszedł czas, by się ustatkować.
Dlatego właśnie Mac zatelefonował do J.T. i poprosił, aby się spotkał z nim i
Shallie w Sundown. Chciał, aby uczestniczyła w tym również Ali, która jednak nie
mogła wyjść z pracy. Spotkali się więc w klinice weterynaryjnej w Sundown, w której
Ali pracowała.
- Wydawało mi się, że ludzką reakcją na nasze zaręczyny powinny być gratula-
cje - powiedział Mac w momencie, kiedy J.T., uważając na gips, porwał Shallie w ra-
miona.
Ali zrobiła to samo z Makiem.
- Gratulacje!
- Pozwól, że złożę ci najszczersze kondolencje, moja droga - zwrócił się J.T. do
Shallie, całując ją w policzek. - Muszę ci wyznać, że trochę mnie rozczarowałaś, ko-
chanie. Myślałem, że jesteś zbyt mądra na to, aby się wiązać z takim typkiem.
- Shallie jest najmądrzejszą kobietą na świecie - zapewnił Mac przyjaciela, który
wyciągał właśnie do niego dłoń.
- Gratulacje, bracie - powiedział J.T., tym razem na serio. - To świetna wiado-
mość, diabelsko dobra. Nie mógłbym być szczęśliwszy
- Szukam drużby, a skoro nie mam zbyt wielkiego wyboru, zapytam ciebie, co
robisz za tydzień w sobotę?
J.T. zrobił zdziwioną minę.
- Żartujesz? Tak szybko? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •