[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego, jeżeli to prawda?
- Bo to nieprawda i tym razem nie poskutkuje. Niech ci się nie wydaje, że
za pomocą tej sztuczki zawsze możesz mnie przekonać do zrobienia czegoś, na
co akurat masz ochotę.
Kolejka posuwała się w szybkim tempie. Zach uśmiechał się pogodnie.
- Nawet bym nie śmiał - powiedział, a Amanda pomyślała, że wcale mu
nie wierzy i - co dziwniejsze - wcale nie ma ochoty mu wierzyć. - To świetna
zabawa, ale jeśli się boisz, to postoisz przy bandzie i pokibicujesz mi, to
wszystko.
- Wcale się nie boję - zaperzyła się. - I nie muszę stać przy bandzie. Mogę
ci to udowodnić.
- I bardzo dobrze - powiedział, podając bramkarzowi dwa bilety. Dwa!
Więc z góry przewidział, że Amanda zmieni zdanie! Ale nie było czasu na
dyskusję, bo siedziała już w go-carcie i Zach sprawdzał, czy dobrze zapięła pas.
- Przecież ja w ogóle nie umiem tym jezdzić - powiedziała jeszcze.
- Pedał do dechy i wio - pouczył ją, wsiadając do swojego pojazdu.
Samochodzik Amandy obijał się bezradnie o bandę i o sąsiednie
wehikuły. Zach popchnął ją i umiejętnym manewrowaniem wyprowadził oba
carty na prostą.
- Jedziemy - powiedział. - Nie bój się. Gaz do dechy.
Amanda zacisnęła zęby.
Niedoczekanie, pomyślała, nie będzie jej uważał za tchórza! Przycisnęła
pedał i ruszyła z wizgiem przed siebie, w ostatniej chwili uprzytomniwszy
sobie, że jej zadaniem jest nie tylko jechać, ale również skręcać. Spociła się ze
- 69 -
RS
strachu, ale o dziwo samochód gładko wziął pierwszy zakręt i jechał, nie, nie
jechał, frunął, a ona frunęła razem z nim, jakby całe życie nic innego nie robiła,
tylko w zawrotnym tempie pokonywała proste i zakręty na cartdromie. Czuła,
jak jej organizm powoli się oswaja. Serce przestało bić jak szalone, ręce nie
ściskały już kurczowo kierownicy. Jednym ruchem wyjęła klamrę z włosów i
rzuciła ją na siedzenie. Wspaniale było tak jechać z rozwianymi włosami.
Amanda wyprostowała się i spojrzała za siebie. Zach w zielonym go-
carcie był tuż za nią, dojrzała szelmowski błysk w jego oczach i pochylenie
ciała, które oznaczało, że właśnie zamierza ją wyprzedzić.
- O nie! - krzyknęła. - Nigdy w życiu!
Zbliżali się do końca trasy. Amanda też się pochyliła i mocniej wcisnęła
pedał. W szaleńczym tempie pokonała następny zakręt, który obrócił jej pojazd
o 180 stopni. Jechała, klucząc od bandy do bandy, tak by zajechać drogę
Zachowi, gdy próbował ją wyprzedzić.
- Nie dostaniesz mnie, Castelli! - krzyknęła znowu, choć nie mógł jej
usłyszeć.
Wjechała na metę, tryumfalnym gestem podnosząc w górę obie ręce.
Zach zahamował, wyskoczył z wozu, podbiegł, objął ją, podniósł w górę,
okręcił nią w powietrzu, jakby nie była dorosłą i całkiem sporą kobietą, tylko
czteroletnim Samolocikiem. Jak to się stało, że zaczęli się całować, gdy Zach
postawił ją znowu na ziemi? Amanda w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego,
co się z nią dzieje. Z odurzenia jazdą, zwycięstwem i pocałunkami wyrwał ją
dopiero rozbawiony głos bramkarza.
- Hej, może byście przenieśli się z tym zajęciem gdzie indziej, bo klienci
czekają!
Amanda zachichotała jak Paulina flirtująca z Paulem. Zach roześmiał się,
wziął ją za rękę. Ich dłonie splotły się ze sobą i w drodze do samochodu
Amanda nie cofnęła ręki.
- 70 -
RS
- Nie mów, że nigdy dotąd nie jezdziłaś go-cartem - powiedział Zach. -
Prowadziłaś go po mistrzowsku, zwłaszcza na zakrętach.
- Nie żartuj. Robiłam tylko to, co mi kazałeś.
- A co ja ci kazałem?
- Powiedziałeś: gaz do dechy i wio!
- To bardzo ogólnikowa wskazówka.
- Wystarczyła, żeby cię pokonać. No przyznaj sam, pokonałam cię w
uczciwej sportowej walce.
- Mhm - mruknął.
- No to powiedz teraz na głos: Amanda pokonała Zacha.
- Zawsze do usług: Amanda pokonała Zacha.
Stali na mrocznym parkingu, ale uwagi Amandy nie
uszedł fakt, że twarz Zacha straciła swój pogodny i radosny wyraz.
- Nie lubisz przegrywać? - zapytała miękko.
- Wcale nie czuję się jak przegrany.
Patrzył na nią poważnie, a Amanda wiedziała, że zaraz ją pocałuje i że nie
będzie to radosny, kumplowski niemal pocałunek z cartdromu, lecz pocałunek
pełen głębokiej pasji zakochanego i zarazem nieszczęśliwego mężczyzny.
Amanda wiedziała, że Zach ją pocałuje, i miała dość czasu, żeby się odsunąć.
Nie uczyniła jednak żadnego ruchu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- James Alan Gardner [League Of Peoples 04] Hunted
- Gardner Erle Stanley Potrzebna atrakcyjna brunetka
- Lien_Merete_ _Zapomniany_ogrĂłd_05_ _Spotkanie
- Maxwell Megan ProĹ mnie, o co chcesz 01
- 855. Mackenzie Myrna Narzeczone z Red Rose3 CośÂ od serca
- May Karol SćÂpy i szakale
- Douglas_Preston_ _Reliquary
- James Herbert Once
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kepno-ogrody.pev.pl