[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szym kochankiem.
Otworzyła szeroko oczy.
- Naprawdę?
- Tak. - Skinął głową.
R
L
T
Naraz uderzył Lexie komizm sytuacji: siedziała tu zupełnie naga obok równie na-
giego mężczyzny i rozprawiali o tym, czy mają przejść do następnego etapu pieszczot.
To było zupełnie niedorzeczne.
- Lexie? - zapytał Lucan niecierpliwie, gdy wybuchnęła śmiechem.
- Przepraszam, ale... - urwała i znów zaniosła się śmiechem.
Pomyślała, że zapewne śmieje się z ulgi, ale bez względu na powód, nie potrafiła
przestać. W chwilę pózniej poczuła drżenie ciała Lucana. On również zaczął się śmiać.
- Może zejdziemy na dół coś zjeść? - zapytał, gdy w końcu się uspokoili.
Cathy przygotowała doskonałą kolację, ale po kłótni z Lexie Lucan nie miał apety-
tu i był przekonany, że Lexie również nic nie jadła. A poza tym jeszcze przez jakiś czas
chciał się nacieszyć myślą, że będzie jej pierwszym kochankiem.
- Co takiego? - Podniosła głowę i spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Czy jadłaś coś, kiedy mnie nie było?
- Nie... właściwie nie. Ale czy nie chcesz... to znaczy, ja już tak, kilka razy, ale ty
nie, więc...
Lucan poruszył się nieco i teraz głowa Lexie znalazła się na poduszce, a on patrzył
na nią z góry.
- Lexie, jeśli próbujesz mi powiedzieć w swoim niepowtarzalnym stylu, że ty już
miałaś kilka orgazmów, a ja żadnego, to...
- Lucan! - Ukryła zarumienioną twarz na jego piersi.
Poczuł na skórze jej ciepły oddech.
- Nie ma pośpiechu. W końcu mamy całą noc.
Podniosła na niego błyszczące oczy.
- Całą noc...?
- I kto teraz po kim powtarza każde słowo? - zakpił.
- No tak, ale... Całą noc, Lucan? - powtórzyła z mieszanką zachwytu i wyczekiwa-
nia.
- A dlaczego by nie? Tylko musisz mnie od czasu do czasu nakarmić.
Natychmiast wysunęła się z jego ramion i usiadła.
- To chodzmy jeść!
R
L
T
Na widok jej piersi zaczął się zastanawiać, czy to był dobry pomysł. Jedzenie mo-
gło poczekać jeszcze kwadrans... może pół godziny albo godzinę... Ale było już za póz-
no: Lexie podniosła się z łóżka i wstydliwie odwrócona do niego plecami, nakładała szla-
frok. Rzeczywiście nie miała nic wspólnego z kobietami, które zwykle widywał w swoim
łóżku.
I rzeczywiście mieli przed sobą całą noc...
W dziesięć minut pózniej Lexie ze zdumieniem stwierdziła, że czuje się zupełnie
swobodnie, siedząc w kuchni z Lucanem i jedząc herbatniki i ser z zapasów, które po-
przedniego dnia przysłała im Cathy. Lucan coraz mniej przypominał jej naładowanego
adrenaliną tytana biznesu, a coraz bardziej mężczyznę, który doskonale nadawał się na
pierwszego kochanka. Może dzięki temu, że potargane włosy opadły mu na czoło - w
biurze nosił je surowo zaczesane do tyłu, może sprawiły to dżinsy i zwykły sweter, a mo-
że ciepły uśmiech, który rozjaśniał jego twarz za każdym razem, gdy na nią spoglądał?
Lucan również był zdumiony tym, jak przyjemnie jest siedzieć w kuchni i jeść
nocną przekąskę w towarzystwie Lexie. Czuł się zupełnie rozluzniony, co rzadko mu się
zdarzało - mało miał w życiu czasu na to, by spokojnie usiąść i  wąchać róże", jak na-
zwała to jego matka przy okazji ostatniego kazania, które mu wygłosiła na temat jego
stylu życia. Sądziłby, że Lexie Hamilton jest ostatnią osobą, z którą mógłby się tak czuć,
a kuchnia w Mulberry Hall ostatnim miejscem!
- To jest bardzo miłe, Lexie - zauważył.
Popatrzyła na niego zagadkowo.
- Dziwi cię to?
- Ty zawsze mnie zaskakujesz - przyznał.
Pewnie dlatego wydawała mu się tak atrakcyjna: nigdy nie wiedział, co powie albo
zrobi za chwilę.
- W jaki sposób? - zapytała z ciekawością.
- W każdy!
- No dobrze. - Znów spojrzała na niego spod rzęs. - Czy będę twoją pierwszą dzie-
wicą?
Zmiech Lucana był zupełnie spontaniczny. Lekko potrząsnął głową.
R
L
T
- Jeszcze nigdy nie spotkałem nikogo podobnego do ciebie.
- Ale to chyba dobrze?
Nie był pewien, czy  dobrze" to najodpowiedniejsze słowo. Na pewno jej szcze-
rość i bezpośredniość były dla niego zupełną nowością.
- Z pewnością jest inaczej - przyznał w końcu.
- Lepiej czy gorzej?
- Lepiej. Chyba.
W jej oczach błysnął śmiech.
- Ale nie jesteś pewien?
- Odkąd cię poznałem, niczego już nie jestem pewien - przyznał żałośnie. - Tak,
Lexie, będziesz moją pierwszą dziewicą.
Przechyliła głowę na bok.
- I jak się z tym czujesz?
- Jestem zdenerwowany.
- Jak to?
Zauważył na jej twarzy zdumienie i niedowierzanie. Lucan miałby być czymkol-
wiek zdenerwowany? Od pierwszej chwili zwróciła uwagę na atmosferę władzy, która
spowijała go jak niewidzialny płaszcz, wrodzoną pewność siebie i świadomość tego, kim
jest.
- Spróbuj na to spojrzeć z mojego punktu widzenia, Lexie. Ile masz lat?
- Dwadzieścia cztery.
- No właśnie. I przez te dwadzieścia cztery lata zapewne czytałaś książki i ogląda-
łaś filmy, w których miłość pokazywano jako cudowne, szalone przeżycie?
Zarumieniła się lekko.
- No tak.
Lucan skinął głową.
- A jeśli okaże się, że rzeczywistość nie jest podobna do tych książek i filmów?
- Do tej pory była!
- Wspaniale karmisz moje ego - roześmiał się.
- Twoje ego nie potrzebuje dokarmiania - odparowała kpiąco.
R
L
T
- Wydajesz się tego bardzo pewna.
- Czy którakolwiek z twoich dotychczasowych kobiet miała powody, by się skar-
żyć?
Lucan zmarszczył brwi.
- Lexie...
- Tylko mi nie mów, że dżentelmeni nie opowiadają o kobietach, z którymi wcze-
śniej byli w łóżku!
Znów udało jej się go rozbawić.
- Wierz mi, wszystko, co dzieje się między nami, jest dla mnie zupełną nowością.
- Naprawdę? - Przygryzła wargę, podniosła się i powoli okrążyła stół, a potem
podciągnęła szlafrok i opierając się o jego ramiona, usiadła mu na kolanach, twarzą do
niego.
- To nie moje ego teraz głaszczesz - wymamrotał, gdy zaczęła się lekko poruszać.
- Nie? - zdziwiła się, nie przestając się kołysać.
Rozchylił poły jej szlafroka i wpatrzył się w piersi.
Lexie poczuła, że zapiera jej dech.
- Kochaj mnie, Lucan - westchnęła.
- Tutaj?
- Gdziekolwiek!
- No, no... - sapnęła w jakiś czas pózniej, gdy wreszcie udało jej się odzyskać od-
dech.
Jej dłonie powoli powędrowały po szerokich plecach Lucana, który leżał nie-
ruchomo na niej i w niej.
Zaśmiał się ochryple.
- To było...
- Proszę, nie niszcz moich iluzji, mówiąc, że byłam beznadziejna!
- ...niewiarygodne! - dokończył cicho i opierając się na łokciach, pochylił się nad
jej twarzą. - Jesteś niesamowita, Lexie. Nie sprawiłem ci bólu?
R
L
T
- Nie. - Ból trwał tylko przez krótką chwilę i zaraz o nim zapomniała, ogarnięta fa-
lą znacznie przyjemniejszych odczuć.
Lucan jednak nie wydawał się przekonany.
- Pewnie czujesz się trochę obolała? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •