[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czuła, jak jej kończyny się rozluzniają, krew przepływa przez jej ręce, nogi i brzuch.
W piersiach i pochwie kumulowało się pożądanie, lecz jeszcze nie gwałtownie, nie
gorączkowo.
Jęknęła, gdy nagle Alec smagnął ją z impetem. Zanim zdążyła wchłonąć ból, znowu
powrócił do łagodniejszego rytmu. Znowu się w nim zanurzyła.
Miała wrażenie, że unosi się gdzieś poza czasem, w jakiejś onirycznej, pięknej
krainie. Czekała, lewitowała.
Kolejne siarczyste uderzenie zdumiało ją, trochę rozbudziło, ale jej umysł nadal był
zamglony.
Mimo że Alec chłostał ją coraz mocniej, uderzenia pejcza piekły i kąsały, jej umysł
pozostawał zawieszony w tej czarującej krainie, a ciało przemieniało ból w rozkosz.
Ból po prostu był przyjemnością.
Alec przerwał chłostanie. Przebiegł dłonią po jej skórze.
- Twoja skóra pięknie się rumieni. Rozkosznie. Nadal tu jesteś, Dylan?
- Hm...
- Dylan - powtórzył nieco ostrzejszym tonem. - Odpowiedz. Czy nadal jesteś tu ze
mną?
- Tak, Alec. Jestem.
Ciepło jego ciała znowu zniknęło. Nagle znalazł się tuż przed nią. Uniósł ręką jej
głowę, patrząc jej w twarz.
- Chcę zobaczyć twoje oczy - powiedział. - O tak, jesteś już w połowie nieobecna,
prawda?
To dobrze. Chcę, żebyś była w takim stanie. Jakaś część ciebie musi jednak pozostać
w twoim ciele. Rozumiesz mnie?
- Ja... nie wiem...
- W porządku. Będę miał na ciebie oko. Będę do ciebie zaglądał. Musisz odpowiadać
na moje pytania, Dylan.
- Dobrze. Będę odpowiadać.
Uśmiechnął się. Jego uśmiech był piękny. Te białe zęby, pełne usta i demoniczna
bródka. Oblała ją fala gorąca, gdy nachylił się i pocałował ją w usta.
Całował mocno i władczo. Rozchyliła usta. Kiedy wsunął rękę pomiędzy jej uda,
pocierając jej wilgotną szczelinę, jęknęła głośno, szarpiąc biodrami.
- Nie, jeszcze nie - zaśmiał się, szczypiąc ją lekko w łechtaczkę.
- Och!
- Nie martw się, będziesz szczytowała. Ale jeszcze nie teraz.
Znowu ją pocałował, tym razem przelotnie, i stanął za nią.
Tym razem chłostanie było inne. Ostrzejsze i dotkliwsze. Domyśliła się, że Alec
używa innego przedmiotu. Uderzał ją raz za razem, aż brakło jej tchu, a całe ciało
zaczęło pulsować głodem i ogniem.
Alec przestał ją smagać, oplótł ramieniem jej talię i przycisnął ją do siebie.
Jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. Parzył ją jego oddech.
- Jesteś taka niesamowicie piękna, Dylan. Pragnę ciebie. I będę cię miał. Ale pózniej.
Teraz chcę, żebyś dla mnie szczytowała. Na oczach wszystkich tych ludzi, którzy
rozumieją, co robimy.
Nagle znowu zdała sobie sprawę z obecności otaczających ich ludzi. Nadal nie miało
dla niej znaczenia, czy patrzą na nią i Aleca. Wystarczyła jej świadomość, że są. To
było podniecające. Jej pochwa zacisnęła się mocno.
Alec wsunął rękę pomiędzy jej uda, ślizgając się po jej sokach, pocierając jej wargi
sromowe.
- Ach, Alec...
- Jest ci przyjemnie? Chcesz szczytować?
- Tak... tak, proszę...
Nacisnął dłonią na jej zaciśniętą szparkę i wsunął do środka kilka palców.
Czuła, że zbliża się orgazm. Zbyt wcześnie, zbyt szybko. Pieścił ją coraz mocniej.
Czuła we włosach jego gorący oddech, na plecach jego atletyczne ciało i wpijający się
w nią twardy członek, który parzył jej skórę nawet przez materiał jego dżinsów.
Jęczała głośno, nie mogąc się powstrzymać. Wsunął w nią rękę, gwałtownie i
głęboko, nacierając krawędzią dłoni na łechtaczkę. Drugą ręką uszczypnął ją w jeden
z sutków. Ostre uszczypnięcie, które wprawiło ją w całkowity trans, całkowite
zatracenie.
W jej żyłach pędził strumień rozkoszy, mroczny i gorący niczym lawa, rozpalając ją i
trawiąc od środka.
Orgazm był piekielnie silny, wyrywał z jej gardła okrzyki, trząsł jej ciałem, rozbijał je
na kawałki. Na szczęście Alec trzymał ją w swoich ramionach.
Bezpieczna.
Pierwszy raz w życiu.
Cała dygotała. Czuł pod dłońmi dreszcze, które przemykały po jej skórze i targały jej
mięśniami. Jej oddech był teraz już tylko cichym dyszeniem. Pachniała skórą,
orgazmem i kobietą.
Po chwili jej ciało zupełnie zwiotczało, powstrzymywane przed ześliznięciem się na
ziemię jedynie przez łańcuchy i jego ramiona. Uwielbiał ją w takim stanie,
wyczerpaną i wypełnioną po brzegi endorfinami. Moja własność. Wiedział, że Dylan
ma już dość. Musiał ją oswobodzić.
- Puszczę cię na chwilę, żeby zdjąć ci kajdanki - wyszeptał.
Pozwolił, by jej ciało zawisło bezwładnie na łańcuchach. Odpiął skórzane pasy
ściskające jej nadgarstki i chwycił ją w ramiona, gdy się osunęła bezwładnie. Zaniósł
ją na małą sofę, okrył kocem, usiadł i położył ją sobie na kolanach. Nachylił się i
złapał butelkę wody, którą wcześniej tam postawił, i przytknął ją do miękkich,
czerwonych ust Dylan.
- Pij.
Posłuchała go. Otworzyła usta i się napiła. Alec odstawił butelkę.
Jej oczy były zamglone, lśniły srebrnym blaskiem. Policzki pokryte rumieńcem.
Sprawdził jej krążenie krwi; wszystko w porządku.
- Jesteś tu ze mną, Dylan?
- Tak. Jestem tuż przy tobie - odparła niemal dziecięcym głosem, jakby wątpiła, czy
Alec ją widzi i czuje.
Zaśmiał się łagodnie.
- Widzę, że jesteś w głębokim transie. Uwielbiam, kiedy się w nim znajdujesz. Jesteś
gotowa na to, żebym cię teraz pieprzył? Nie mogę się doczekać. Jestem tak piekielnie
napalony.
- Tak. Proszę...
Wiedział, że jest półprzytomna, ale czuł też pożądanie, którym promieniowała jej
rozpalona skóra. Kiedy wsunął rękę pod koc, między jej uda, odkrył, że jest mokra.
Nadal. Albo znowu.
- Och, Alec, proszę... teraz - jęczała.
Wstał z sofy, niosąc ją w ramionach, i przeszedł do zakrytej kotarą alkowy na tyłach
klubu.
Położył ją na wysokim stole, na kocu, którym była owinięta. Odkrył ją i po prostu stał
nad nią, podziwiając piękno jej ciała. Nagiego. Podnieconego. Zarumienionego,
Wykorzystanego.
Ale jeszcze nie do końca.
Zdjął buty, potem dżinsy, ściągnął koszulkę przez głowę i nałożył prezerwatywę na
twardego i obolałego penisa. Wspiął się na stół i ukląkł pomiędzy jej rozłożonymi
udami.
Jej pochwa był zaróżowiona i lśniąca. Nachylił się, by musnąć ją językiem. Była
słodka i słona. Bogaty bukiet. Znowu polizał ją po całej długości, a potem wśliznął się
pomiędzy jej wilgotne wargi.
- Och... Boże, Alec.
Jego penis tętnił dotkliwym pożądaniem. Nie mógł jednak odmówić sobie
przyjemności pieszczenia jej ustami.
Wdarł się językiem do środka. Dylan westchnęła głośno. Kiedy użył palców do
rozchylenia jej warg, przy okazji je masując, Dylan zaczęła się wić i unosić biodra do
góry.
Odsunął się. Musiał spojrzeć na jej twarz, oblane rumieńcem policzki, piękne
czerwone usta, rozchylone na tyle, by dostrzegł jej różowy język. Nadal nie potrafił
wyjaśnić, dlaczego akurat ta kobieta jest tak nieludzko podniecająca.
Jego penis drgnął gwałtownie, napinając prezerwatywę. Rozsadzało go pożądanie.
Nie odrywał oczu od jej twarzy, wkładając w nią dwa palce. Jej długie rzęsy
zatrzepotały, a policzki jeszcze bardziej pociemniały.
- Alec... muszę... znowu szczytować.
- Tak. Ale tym razem to mój fiut da ci orgazm. Będziesz szczytować, czując go w
sobie.
- Tak. Pospiesz się, Alec.
O, tak, bez problemu spełni jej prośbę. Nie mógł czekać ani chwili dłużej.
Nadal klęcząc i rozchylając wargi jej cipki, wtargnął w nią jednym ostrym
pchnięciem.
- Och! - Jej oczy rozszerzyły się i zabłysły niczym dwa ciemne kryształy. Podniecenie
przeszyło go do szpiku kości.
Jego kolana drżały. Wciągnął w płuca powietrze, oplótł ramionami jej szczupłą talię i
przygarnął do siebie, unosząc jej biodra, aż jej wzgórek przywarł do jego ciała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •