[ Pobierz całość w formacie PDF ]

scandalous
uzgodnić parÄ™ spraw z zarzÄ…dcÄ…, żeby siÄ™ upew­
nić, że wszystko jest w porządku.
Choć Livvy powiedziaÅ‚a to beztroskim gÅ‚o­
sem, po jej postawie i zmęczonej twarzy Ellie
poznała, że jest bliska załamania.
Pomachała ręką swoim gościom i ruszyła
w drogÄ™ powrotnÄ… ulicÄ… biegnÄ…cÄ… wzdÅ‚uż nad­
brzeża.
- Proszę się na chwilę zatrzymać - usłyszała
Ellie szorstki, podniesiony głos. Odwróciła głowę
w kierunku, skąd dobiegło wołanie, i zobaczyła
rumianego grubaska w policyjnym mundurze,
z wypolerowaną, błyszczącą w słońcu oznaką.
Policjant zbliżał się niespiesznym krokiem do
Livvy. Ellie podeszła do niej, gotowa ją wesprzeć,
gdyby władza miała do niej jakieś pretensje.
Nie musiała długo czekać.
- Słyszałem, że wczoraj wieczorem ktoś
u pani o włos uniknął śmierci - warknął szef
posterunku miejscowej policji.
- Komisarzu Fraley - Livvy wyraznie zbladła
- kto panu to powiedział?
- Powinna pani wiedzieć, że nic, co dzieje się
na moim terenie, nie ujdzie mojej uwagi.
Fraley uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ szeroko, a Ellie pomyÅ›­
lała, że facet musi być bardzo pewny siebie.
- Nic się wielkiego nie stało - wtrąciła się.
- PoluzowaÅ‚ siÄ™ kamieÅ„. Jestem najlepiej poin­
formowana, ponieważ stałam w pobliżu, kiedy
się toczył. - Uśmiechnęła się. - Jeśli nic gorszego
scandalous
nie wydarzyÅ‚o siÄ™ na wyspie poprzedniego wie­
czoru, to mogę panu tylko pogratulować. Ma
pan pod swojÄ… opiekÄ… wyjÄ…tkowo spokojne
miasteczko.
Spojrzała za siebie na pokrytą patyną czasu,
otwartą na morze przystań, na małe i duże
łodzie zakotwiczone wzdłuż brzegu, na czyste
bÅ‚Ä™kitne niebo, na ptaki i rozwiniÄ™te żagle Å‚opo­
czÄ…ce na wietrze.
- Zliczne miasteczko- dodała. -Cieszę się, że
mogłam tu przyjechać i je zobaczyć. - Miała
ochotę zatrzepotać rzęsami, uznała jednak, że to
już byłaby przesada.
Komisarz przyjrzał jej się podejrzliwie.
- Słyszałem, że to było coś większego niż
kamień.
- Ojej, wcale się nie dziwię - wtrąciła Livvy.
- Kto jak kto, ale pan wie najlepiej, jakie historie
tutejsi ludzie potrafią wymyślić i jak łatwo robią
z igły widły. Kto to panu powiedział?
- To już nie powinno pani obchodzić, pani
Hamilton. Mówiłem pani, że nic się przede mną
nie ukryje. Obserwuję to miejsce - ostrzegł,
ogarniajÄ…c wzrokiem jÄ… i Ellie. - ProszÄ™ dopil­
nować, żeby już nic złego tam się nie działo, bo
inaczej zamknÄ™ pani lokal.
- Nie może pan tego zrobić - zawoÅ‚aÅ‚a zdener­
wowana Livvy.
- Co się tu dzieje- - zapytał Jeff, który do
nich dołączył.
scandalous
- Nic, co pan mógłby załatwić - warknął
Fraley i znów zwróciÅ‚ siÄ™ do Livvy. - Od poczÄ…t­
ku uprzedzałem, jeśli pani pamięta, że ponowne
otwarcie tego zajazdu nie wróży nic dobrego.
Odwrócił się i przeszedł na drugą stronę ulicy,
żeby wejść do piÄ™trowego biaÅ‚ego budynku z na­
pisem  Ratusz" nad frontowymi podwójnymi
drzwiami.
- Jaki to niesympatyczny facet - otrząsnęła
siÄ™ Ellie.
- Pewnie mu się zdaje, że wypełnia swój
obowiÄ…zek - powiedziaÅ‚a Livvy z troskÄ… w gÅ‚o­
sie. - Tak się jakoś stało, że od początku moje
stosunki z nim nie ukÅ‚adajÄ… siÄ™ najlepiej. Komi­
sarz uważa, że nie powinnam była ponownie
otwierać zajazdu. Można by pomyÅ›leć, że wszyst­
ko, co robiÄ™, robiÄ™ zle.
Kiedy sobie uświadomiła, że stawia siebie
w nie najlepszym Å›wietle, rozpogodziÅ‚a siÄ™ i do­
dała z uśmiechem:
- Bywają ludzie, których nic nie zadowoli.
- Nie zabrzmiało to jednak przekonująco.
Ellie wiedziała dlaczego. Coś złego działo się
w zajezdzie  Pod ZabÅ‚Ä…kanym AnioÅ‚em". Prze­
czuła to już pierwszego wieczoru, jeszcze zanim
przekroczyła frontowe drzwi, i to wrażenie
trwało do tej chwili. Całym sercem była po
stronie tej kobiety, która poświęciła wszystko,
żeby móc spełnić swoje marzenie.
Ellie zerknęła na Jeffa. Odgadła po wyrazie
scandalous
jego twarzy, że podziela jej myśli. On również
wiedziaÅ‚, że dzieje siÄ™ coÅ› niedobrego, coÅ› groz­
nego, a zarazem tajemniczego.
Może to wszystko jest sprawką Jeffa Cunning-
hama? Ellie uważała tak na początku; chyba
powinna pozostać przy swoim pierwszym wra­
żeniu.
Nie zdążyła się głębiej nad tym zastanowić,
bo u jej boku pojawił się Curtis. Miał na sobie
biaÅ‚e spodnie i kurtkÄ™, kapitaÅ„skÄ… czapkÄ™ nasu­
nął na czoło, jednym słowem idealny strój na
przejażdżkę statkiem. Zawsze ubierał się tak,
żeby zrobić wrażenie na innych; wygoda i luz
były kwestią drugorzędną.
Ellie przyłapała się na tym, że zastanawia się,
czy Curtis pokazuje swoje prawdziwe oblicze
- szanowanego dziekana, pragnącego zacieśnić
więz z dawną znajomą. Głupia myśl, ale nie
mogła się jej pozbyć.
Zerknęła na Jeffa. Zaszokował ją wyraz jego
twarzy w chwili, gdy zobaczyÅ‚ Curtisa. W niczy­
ich oczach nie widziaÅ‚a dotÄ…d tak jawnej niena­
wiści. Pogratulowała sobie, że to nie ona jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •