[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kojne beczenie, a potem zwierzę zaczęło skubać rosnącą w pobliżu trawę.
- To tylko kozica.
- Ty też się przestraszyłeś - nie dała za wygraną.
- No cóż, muszę przyznać, że przez chwilę myślałem, iż stanęliśmy
oko w oko z czymś gorszym. - Nadal chichotał. Wytarł jej łzy.
Wracali górskim szlakiem, potykając się w ciemności o kamienie. Na
granatowym niebie iskrzyły się gwiazdy. Migotliwe światła rybackich łodzi
otaczały wyspę niczym sznur pereł.
- Greg, nie zmuszaj mnie więcej do czegoś takiego, dobrze? - prosiła,
zadowolona, że jest przy nim.
- Obiecuję, że nie będę - odpowiedział półgłosem. Pocałował ją w usta.
Unoszące się w powietrzu aromaty nocy i ziół ukoiły ich niczym balsam.
44
RS
Na początku drugiego tygodnia postanowili przenieść się na inną
wyspę. Stali na nabrzeżu, kiedy zbliżał się prom wiozący nowych gości. W
pewnym momencie Greg zamarł. Morwenna słyszała jego przyśpieszony
oddech. Aódz nie dopłynęła jeszcze do przystani, gdy Greg chwycił
Morwennę za rękę i pociągnął ją w stronę tawerny.
- Zaczekajmy chwilę. Zobaczymy, kto przypłynął - zaoponowała.
- Wkrótce zobaczysz - odparł, oddalając się od niej.
- Greg, zaczekaj! - zawołała. Spostrzegła, że jedna z pasażerek patrzy
uparcie w ich kierunku.
Zdenerwowana, przyglądała się blondynce, która wpatrywała się w
Grega. Intuicja podpowiadała jej, aby być ostrożną. Dopędziła męża.
Tego wieczoru zjedli kolację w pokoju. Greg uważał, że tak będzie
romantyczniej. Nie bardzo wiedziała dlaczego, ponieważ ich noce były tak
wypełnione miłością, że często zasypiali dopiero nad ranem.
Następnego ranka Greg zwlekał ze śniadaniem. Czekał, aż wszyscy
skończą. Znowu nie wiedziała dlaczego. Czyżby on również dostrzegł to
znaczące spojrzenie tamtej dziewczyny?
Siedziała przy jednym ze stolików na tarasie i czytała jakieś drogie
czasopismo. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne. Czekała, aż
Morwenna i Greg skończą śniadanie. Kiedy wreszcie wyszli na zewnątrz,
spojrzała w ich stronę. Morwenna przeczuwała, że za chwilę coś się stanie.
- Hej, Greg! - zawołała blondyna, przeciągając samogłoski. - Co za
spotkanie.
Greg udawał, że jej nie poznaje. Dziewczyna zaśmiała się nerwowo i
krzyczała dalej:
- Nie udawaj! Nie mogłeś mnie zapomnieć. To ja, Marsha Williams!
45
RS
Wstała, zdjęła okulary i wpatrywała się w Grega z rozbawieniem i
oczekiwaniem. Morwenna posłała jej lekceważące spojrzenie.
- Marsha?
Zdawało się, że Greg usiłuje sobie coś przypomnieć.
- Nie zgrywaj się, Greg. Wychowaliśmy się razem, pamiętasz?
Jej głos zdradzał zniecierpliwienie.
- Zmieniłaś się, Marsha.
- Nie tak bardzo, kochanie - uśmiechnęła się, kładąc mu palec na
ustach. Czerwone paznokcie zalśniły w słońcu.
- Oto moja żona - powiedział Greg, a potem objął Morwennę
ramieniem i przyciągnął ku sobie.
- %7łona?
Marsha na chwilę zawiesiła głos. Zmierzyła Morwennę zimnym
spojrzeniem.
- Spędzamy tutaj nasz miodowy miesiąc - powiedział.
Morwenna zastanawiała się, dlaczego tak to podkreśla, skoro są
małżeństwem od dwóch miesięcy.
- Ciekawe, jak szybko ci się ona znudzi?
Dziewczyna zaśmiała się cicho i założyła okulary.
- Zapewniam cię, że tym razem się mylisz - odparł szybko Greg.
Marsha znowu się uśmiechnęła. Morwenna nie mogła znieść jej ironii.
- Musimy się kiedyś spotkać i pogadać o dawnych czasach. Ile to już
czasu minęło... od twojego wyjazdu do Anglii?
Morwenna była zdziwiona tym krótkim wahaniem. Czyżby ona coś
wiedziała o przeszłości Grega? Musiała, skoro razem dorastali. Więc to
dlatego Greg tak bardzo nie chciał się z nią widzieć?
- Idziemy na plażę - powiedział Greg. Marsha nie dała się zbić z tropu.
46
RS
- Wspaniale. Idę z wami. Pokażecie mi wyspę. Może znajdziemy jakiś
skarb. Chociaż ja już znalazłam - uśmiechnęła się prowokująco do Grega,
dotykając głową jego policzków.
"Jak śmiesz?!" - pomyślała Morwenna. Była spięta. Natomiast Marsha
zdawała się nie dostrzegać, że nie jest mile widziana. Zerwała z krzesła swą
słomianą torbę i założyła okulary, zakrywając nimi kuszące zielone oczy.
Nad wodą Marsha powoli odpinała trzy wielkie guziki obcisłej
sukienki. Oczom Morwenny ukazało się białe bikini. Takiego jeszcze nie
widziała. Wąskie paseczki, okalające zaokrąglone biodra, łączyły się z tyłu,
podkreślając wspaniałą opaleniznę. Marsha wyglądała jak Afrodyta -
wspaniały posąg bogini z brązu. Morwenna dostrzegła napięcie na twarzy
Grega, gdy na nią patrzył.
Ich sielanka została zakłócona.
Nie namyślając się, Morwenna pobiegła w dół plaży. Rzuciła się do
morza, rozbryzgując wodę na wszystkie strony. Próbowała się uspokoić.
Gwałtownymi wyrzutami ramion rozcinała gładką powierzchnię morza.
Greg poszedł w jej ślady. Zanurkował. Wypłynąwszy tuż przy niej, spojrzał
na nią z poczuciem winy.
- Wenno, przepraszam cię. Cóż mogę na to poradzić?
Nie zwracała na niego uwagi, a przynajmniej starała się, płynąc w
stronę skał.
- Wenno, kochanie.
Przyciągnął ją do siebie. Trzymał mocno, tak by mu się nie wyrwała.
Wciągnął pod wodę i tam pocałował.
Czuła się odprężona, gdy wypłynęli na powierzchnię. Oparci o skałę,
rozkoszowali się łagodnym kołysaniem morza.
- Kocham cię, Wenno. Tylko ciebie. Nie zapominaj o tym.
47
RS
Wrócili na brzeg. Marsha leżała na piasku owinięta kokieteryjnie
ręcznikiem. Zobaczywszy jej lśniące ciało, Morwenna znowu się
zdenerwowała.
- Jak sobie radzicie z jedzeniem? Jest zbyt pięknie, by wracać do
tawerny. A ja umieram z głodu -odezwała się Marsha. Obróciła się na bok i
przyglądała się Gregowi kocimi oczyma.
- Kupujemy - odparła Morwenna ostro.
- Przynosimy z sobą zawsze trochę pieczywa, sera i świeżych owoców
- dodał Greg. - Mamy dosyć. Możesz się poczęstować.
Otworzył torbę i wyjął zawiniątko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •