[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czy jest z nim szczęśliwa? Tak, jest bardzo, bardzo
szczęśliwa.
Czy ma do niego zaufanie? Tak, bezgraniczne.
Jak sobie wyobraża życie z nim? Jako pasmo cudow�
nych, codziennych i niecodziennych doznań, emocji, nie�
spodzianek, dyskusji, wzlotów i upadków.
A życie bez niego? Pustka, kompletna, rozpaczliwa pustka.
Miałaby oczywiście swoją pracę, karierę, uznanie ludzi
i pieniądze. Zaspokoiłaby własne ambicje, ale bez niego to
wszystko nie miałoby sensu.
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 2 1 7
Wie zatem dobrze, co ma robić. To prostsze niż myślała.
Tak jak powiedział Michael: logika serca jest prosta. Oby
tylko nie było za pózno.
Wjechawszy na czwarte piętro, rozejrzała się po klatce
schodowej. Zlady zniszczeń zniknęły. Odmalowano ściany,
naprawiono poręcze. We wszystkim znać było rękę Mi�
chaela.
Pogładziła dłonią ścianę. W ciągu kilku dni doprowa�
dził wszystko do porządku, a dom przybrał wygląd solid�
nej, zasobnej kamienicy. Niemało jeszcze czasu upłynie,
zanim zostanie wbity ostatni gwózdz i tym samym zakoń�
czy się ten wielki remont, ale już teraz jego efekty były
imponujące.
Ze ściśniętym gardłem zapukała do jego drzwi. Nikt nie
odpowiedział. Ze środka nie dobiegał też żaden dzwięk,
nie słychać było ani muzyki, ani hałasu przesuwanych
kawałków drewna. Zastukała jeszcze raz. Przecież chyba
nie śpi, jest dopiero dziewiąta. Przyłożyła twarz do drzwi
i cicho zawołała jego imię.
Po chwili w uchylonych drzwiach obok ukazała się
uśmiechnięta buzia Keely. Na widok Sydney natychmiast
spoważniała.
- Nie ma go - powiedziała nieprzyjaznym tonem. Nie
wiedziała, o co im poszło, ale nie mogła być miła dla
kogoś, kto sprawił, że od kilku dni Michael chodził jak
ścięty.
- Anie wiesz, gdzie jest?
- Wyszedł.
- Widzę. - Sydney bezradnie wzruszyła ramionami. -
W takim razie będę musiała poczekać.
2 1 8 KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
- Bardzo proszę - Keely była niewzruszona. Nie ob�
chodziło jej to, że ta damulka najwyrazniej zadurzyła się
w Mike'u. Zraniła jej przyjaciela i tylko to miało znacze�
nie. Niech teraz sobie pocierpi. Mike dość się przez nią
namęczył. - Powinien niedługo wrócić - powiedziała nie�
chętnie - dać ci coś do picia? - spytała. Trochę jednak
zrobiło jej się żal Sydney. W sumie ta Hayward nie była
taka zła, a Keely zawsze miała miękkie serce.
- Nie, dziękuję, jak twoje mieszkanie? Już je odnowili?
- Zrobili, co trzeba, pomalowali jeszcze raz ściany, bo
tamci idioci wszystko zachlapali... Wiesz pewnie, że już
wsadzili tamtego faceta?
- Wiem. - Janinę przekazała jej tę wiadomość, jak tyl�
ko zadzwoniła do biura. - Bardzo mi przykro, chciał tylko
odegrać się na mnie.
- Tym bardziej jest idiotą. Najwięcej było roboty
w pustych mieszkaniach, trzeba było osuszać ściany i wy�
mieniać podłogi. Michael oczywiście wszystkiego dopil�
nował.
Co do tego Sydney nie miała wątpliwości.
- A mieszkanie pani Wolburg bardzo ucierpiało?
- Pływało wszystko. Lalki, poduszki, wszystko. Przyje�
chał tu jej syn, ona sama też niedługo wróci. Szykujemy
bal powitalny w przyszłym miesiącu. Może byś wpadła?
- Nie wiem...
Przerwała, słysząc hałas nadjeżdżającej windy. Po chwi�
li przy dzwiękach jakiejś ukraińskiej piosenki wytoczyły
się z niej dwie postacie. Z niemałym trudem opuściwszy
windę, zaczęły mozolną wędrówkę w stronę mieszkania
Michaela. Na pierwszy rzut oka trudno było dojrzeć, kto
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA 2 1 9
kogo prowadzi. Sydney dojrzała ślady krwi, koszulka Mi�
chaela poplamiona była krwią spływającą z jego rozbitej
wargi.
- O, Boże -jęknęła.
Na dzwięk jej głosu mężczyzni zatrzymali się jak wryci.
Michael spojrzał na nią złym wzrokiem.
- A, to ty? Czego chcesz?
Poczuła od niego zapach wódki.
- Co się stało? - Niezrażona powitaniem, rzuciła się ku
niemu. - Mieliście wypadek?
- Witaj, księżniczko - Alex uśmiechnął się mimo
podbitego oka - zabawiliśmy się trochę, prawda, bra�
ciszku?
Michael zamiast odpowiedzi poczęstował go kuksań�
cem w bok, po czym zarechotał głośno i niezręcznie sięg�
nął do kieszeni po klucze.
- Alex, co się stało, kto ci to zrobił? - nie ustępowała
Sydney.
- Co takiego? Ach to - dotknął spuchniętej twarzy -
braciszek zawsze miał silny prawy sierpowy. - Przez chwi�
lę z zainteresowaniem przyglądał się bratu, który bez po�
wodzenia próbował trafić w dziurkę od klucza. - Ot, i napi�
liśmy się trochę i dlatego to wszystko. Chociaż gdybyśmy
się nie napili, byłoby tak samo - stwierdził filozoficznie.
- Cześć, Keely, pójdziesz ze mną potańczyć?
- Ani mi to w głowie - Keely wzięła go pod ramię
i zaprowadziła z powrotem w stronę windy - zamówię ci
lepiej taksówkę.
- No chodz, durna, nie lubisz tańczyć?
- Uwielbiam, całe życie nie robię nic innego. - Keely
KSI%7łNICZKA I CZAROWNICA
przez ramię zerknęła na Sydney. - Powodzenia - rzuciła
w jej stronę.
Nie mając wątpliwości, że dobre życzenia bardzo się
przydadzą, Sydney cierpliwie czekała, aż Michael upora
się z drzwiami. Otworzył je wreszcie i szybko wszedł do
środka, próbując zatrzasnąć je przed jej nosem. Tym razem
ona była szybsza.
- Dlaczego pobiłeś się z bratem? - spytała z wyrzutem,
kiedy znalezli się w środku.
- Bo co? - odparł zaczepnie. ~ Miałem się bić z obcy�
mi?
- Daj spokój, siadaj - wykorzystując swoja chwilową
przewagę, popchnęła go w stronę krzesła. Usiadł, z trudem
utrzymując równowagę. - Pokaż, gdzie jesteś skaleczony.
Sięgnęła po plaster i wodę utlenioną. Michael zgramolił
się z krzesła, podszedł do otwartego okna i wystawił gło�
wę, żeby przyjść do siebie.
- yle się czujesz?
Spojrzał na nią z wyrzutem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •