[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdyby była rozsądna, powinna wręcz uciekać. Biegiem.
Zajechali przed zamek i przez kilka chwil siedzieli w samochodzie, jakby
każde z nich chciało jeszcze trochę pobyć razem.
- Chyba czekają na was na plaży - odezwała się w końcu Shanni. - Prawda,
Pierce?
- Gdy wyjeżdżałem, szykowali się do pikniku. Wzięli zapas napojów, który
starczyłby na miesiąc, i parawany.
- Powinniście chyba do nich dołączyć.
- Chcę, żebyś ty też przyszła na piknik - wyszeptała Wendy cichutko.
- Nie mogę - odparła ze ściśniętym sercem.
- Powiedz raczej, że nie chcesz - wtrącił Pierce.
- Wiesz, dlaczego to robię! - zdenerwowała się. - Nie utrudniaj mi chociaż!
Zacisnął ręce na kierownicy.
- Dobrze - odezwał się w końcu. - Chodz, Wendy, idziemy po kostiumy.
Musimy się nauczyć radzić sobie bez Shanni. Ona nie jest częścią naszej rodziny.
To było okrutne. Poczuła się, jakby wbił jej nóż w samo serce. Ale tak
wygląda prawda.
- Wendy, bardzo cię kocham - zapewniła dziewczynkę drżącym głosem. -
89
S
R
Przyjdę na plażę się pożegnać.
Wysiadła z samochodu i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, pobiegła do
swojego pokoju.
Na filmach pakowanie trwa szybko. Parę ubrań bezładnie wrzuconych do
niedomkniętej walizki i liścik:  Po resztę wrócę pózniej".
Ona chyba nie umiałaby odegrać tej roli. Stała w pokoju i zastanawiała się,
jakim cudem w tak krótkim czasie zdołała zrobić tu taki bałagan. Postawiła otwartą
walizkę na łóżku, rozglądała się bezradnie i nie wiedziała, od czego zacząć. %7łałośnie
pociągnęła nosem. Do licha, płacze! Niemożliwe, ona przecież nigdy nie płakała.
Poszła do łazienki po chusteczki.
- Pięknie - powiedziała, patrząc w lustro na swój zaczerwieniony nos. - Serce
mi pęka z powodu faceta, który mnie nie chce, i pięciorga dzieci, które znam od
kilku dni. Idiotyczne! Zupełnie idiotyczne!
Narobiła bałaganu w swoim życiu i wkrótce już nie będzie miała dokąd uciec.
Dzięki Mike'owi nie ma pracy ani pieniędzy, a teraz dzięki Pierce'owi ma złamane
serce.
- Shanni... - usłyszała głos Pierce'a.
Drgnęła zaskoczona. W zamkniętej łazience była bezpieczna. Nie wejdzie tu
przecież.
- Jesteś tam? Wychodz!
- Dlaczego nie jesteś na plaży?
- Zaprowadziłem Wendy i wróciłem.
- Jak się spodobała jej nowa fryzura? - spytała całkiem bez sensu, jakby to
miało jakiekolwiek znaczenie.
- Bardzo. Teraz robią zamek z piasku, wykorzystując wielki brzuch Kirsty
jako okopy. Wychodz!
- Nie chcę!
- Zachowujesz się bardziej dziecinnie niż Abby.
- Nic dziwnego, przecież jestem nieodpowiedzialna! - powtórzyła z
90
S
R
satysfakcją.
- Shanni, przykro mi, że słyszałaś tamtą rozmowę.
- Mnie też jest przykro. - W końcu jednak otworzyła drzwi. To był błąd.
Myślała, że gniew pomoże jej jakoś to przetrwać, ale opuścił ją, gdy tylko spojrzała
na Pierce'a.
- Płakałaś? - spytał zdziwiony, kładąc jej ręce na ramionach.
- To katar sienny - mruknęła, nie patrząc na niego.
- Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.
Nie chciała już wypominać mu, że w nocy mówił co innego. Tu przecież nie
chodzi tylko o niego. Jeśli ma resztki rozsądku, powinna wyjechać przede
wszystkim dla własnego dobra.
- Muszę - powiedziała smutno. - Pokochałam te dzieciaki.
- Wendy ma złamane serce...
- Znałyśmy się tylko kilka dni. Przejdzie mi... To znaczy, przejdzie jej -
dodała.
- Więc ty też nie chcesz się rozstawać?
- Trudno mi zostawić te dzieci - przyznała. - Prawdziwy szczęściarz z ciebie,
że je masz. Ale nie dostrzegasz tego, bo ciągle jesteś zajęty wspominaniem swojej
niezależności.
- Wiem, że dzieci cię uwielbiają, ale nie chodzi tylko o nie. - Zawahał się i
wstrzymała oddech. - Wiesz, Shanni...
- Tak?
- No, nie wiem... - Wsadził ręce do kieszeni i nie patrząc na nią mruknął: -
Robisz cudowne ciasteczka czekoladowe.
To beznadziejne. Jest chyba zupełną idiotką, że wciąż tu stoi i z nadzieją
wyczekuje na jego kolejne słowo. Każda minuta spędzona przy nim pogłębia tylko
jej rozpacz i lepiej, aby wreszcie uwierzyła, że on nie ma zamiaru odwzajemniać jej
uczuć.
- Pierce - odezwała się po chwili. - Jestem artystką, prowadzę galerię, nigdy
91
S
R
nie byłam prawdziwą gospodynią - tłumaczyła. - Miałam tylko załatać dziurę w
trudnym dla was okresie, a teraz wracam.
- Ale nadal nie chcę, żebyś wtajemniczała Ruby we wszystko.
- Nie możesz mnie powstrzymać. - Pokręciła głową. - Nie chcę dokładać ręki
do czegoś, co na pewno ją zrani.
- To nie spotykaj się z nią. - Miał taką minę, jakby wydawało mu się, że oto
właśnie wymyślił genialne w swej prostocie wyjście.
- Jak to sobie wyobrażasz? - Spojrzała na niego lekko rozbawiona. - Myślisz,
że ktokolwiek zdoła ukryć się przed ciocią Ruby? Wie przecież, że byłam u ciebie, i
odnajdzie mnie choćby pod ziemią. A gdy zapyta o twoje życie, nie będę umiała
skłamać.
- A potem da mi popalić - westchnął tak żałośnie, że niemal zrobiło jej się go
żal.
- Stara, dobra Ruby... - uśmiechnęła się. - Ale zawsze możesz liczyć na jej
miłosierdzie. Kara powinna odpowiadać uczynkowi, to przecież jej słowa.
- Tak, zawsze to powtarzała. - Na chwilę zatonął we wspomnieniach, a potem
nagle spojrzał na nią dziwnym wzrokiem i powiedział cicho: - Shanni, zostań...
Zmusiła się, by spojrzeć mu w oczy. Pierce - człowiek, w którym mogłaby
zakochać się bezgranicznie. W którym już się zakochała.
- Nie - powiedziała.
- Dlaczego?
- Bo nic nie rozumiesz.
- Z powodu tych pocałunków?
- Jeśli chcesz, niech tak będzie - westchnęła znużona. - To przez te pocałunki.
Wpatrywał się w nią zagubiony.
- Shanni, naprawdę nic nie rozumiem...
- Ja też - odparła smutno. - Wiem tylko, że nie mam wyboru. Pójdę na plażę i
pożegnam się ze wszystkimi. Potem wyjeżdżam. I proszę, Pierce, nie zatrzymuj
mnie. Po prostu muszę, uwierz, że muszę.
92
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Podłoga u Jules była naprawdę twarda. Wymościły ją materacami i
poduszkami, ale trudno było to nazwać luksusowym posłaniem.
- To nie potrwa długo - zapewniała przyjaciółkę. - Tylko dopóki nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •