[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ci sami goście, co dnia pierwszego zebrani byli w pokoju, gdy Gran Ladrone wprowadził
eccellenzę, jedna im tylko nowa przybyła postać, nieobojętna zdaje się dla signory Zenobii,
chociaż ona go niby nie znała, a on na nią ani patrzał. Udawanie jednak tak było po obojgu
widocznym, że tylko cavaliere Gerardi mógł się na nim nie poznać. Przybysz był bardzo pięk-
nym mężczyzną, lat zaledwie trzydziestu, strojnym wytwornie i jak ze stroju wnosić było
można wielkim panem lub wielkim w odegrywaniu państwa artystą.
38
Zanaro po cichu szepnął Konradowi, iż dostojny gość jest principe Alessandro di Ponte-
Vecchio, krewnym papieża nieboszczyka, bogatym Rzymianinem, jadącym z ważną misją na
dwór cesarski, o czym wszakże najgłębsze milczenie zachować wypadało.
Principe tą razą posiadł Polaka i znalazł się po drugiej stronie signory Zenobii, która, wciąż
od niego głowę odwracając, tego dnia z szczególną uprzejmością rozmawiała z cavalerem
Gerardi. Za to przy Konradzie znalazła się Magdalena Zanaro ze swoim filuternym śmiesz-
kiem, którym obdzielała doktora Niemca, Polaka, a rada była obdarzyć i principe, ale principe
patrzał dziwnie jakoś wciąż w sufit, choć sufit nie był złocony i malowany jak w Pałacu Do-
żów.
Zanaro też tego dnia z osobliwszą pieczołowitością zajmował się cavalerem Gerardi i
traktował go  eccellenzą za każdą łyżką.
Signora Zanaro miała tego dnia minę poważną kobiety bardzo przyzwoitej, a zmuszonej
wiedzieć o intrydze, której jej domyślać się nie wypadało. Mówiła o rzeczach obojętnych, o
osychaniu Canal Grande, o Bucentaurze, o bliskim święcie Bożego Ciała i jego wspaniało-
ściach... Principe di Ponte-Vecchio był zadumany i obojętny.
Ledwie skończyli brodo, na którego pochwały wysilił się sam gospodarz, bo w istocie on
sam tylko mógł je chwalić, Magdalenka pochyliła się ku Konradowi i szepnęła:
 Nie byliście na Lido?
 Ja? dotąd nie...
 Czekają was tam z rybą  zaczęła się śmiać  ciocia Anunziata...
Konrad się zarumienił.
 Kapitan Zeno!  dodało dziewczę.
 Szczerzem im obowiązany.
 I nikt więcej!  zawołała Magdzia.
 A!  rzekł Konrad.
 Tak! tak! ktoś trzeci to się może na was gniewa.
 Na mnie?  spytał Lippi  za co?
 Ja to tam tego nie wiem  szepnęła dziewczyna.
I zamilkli, a po chwili znowu Magdusia się ozwała:
 Widziałam śliczny różaniec...
 O! niepiękny  przerwał Konrad, pomięszany...
 Jakże wiecie, kiedyście wy go widzieć jeszcze nie mogli?  odparła żywo Magdalenka,
zaczynając się śmiać.  Mylicie się, mylicie... to różaniec z konch morskich i korali, przezna-
czony dla kogoś, ale nie wiem, dla kogo...
 Filut dziewczyna!  pomyślał Konrad.
W tej chwili, mimowolnie oczy zwróciwszy, dostrzegł, jak signora Zenobia, która bardzo
żywą wiodła rozmowę z cavalerem Gerardi, ręką w tył zwróconą od książęcia di Ponte-
Vecchio, patrzącego zawsze na sufit, brała wciśnięty jej nader zręcznie bilecik. Przypomniało
mu to, że był w kraju intryg i zdrad niewieścich, i postanowił się mieć na baczności, ale to nie
przeszkadzało nader ostrożnie po południu popłynąć na Lido.
Sądził, że tego obowiązku grzeczności względem kapitana Zeno dopełnić wypadało.
Magdusia, której oko manewr bilecikowy dostrzegło także, poczęła się bardzo śmiać,
chwyciwszy chusteczkę do ust, ale śmiech złożyła na przypomnienie jakieś niewczesne.
 Spodziewam się  szepnęła sąsiadowi  że pan nie wydasz tajemnicy?
 A wy?  odparł Konrad.
 Ja bym to może zrobiła, gdyby... gdyby mi się to na coś przydać mogło  szepnęła po ci-
chu  ale muszę jeszcze czekać dwa lata. Tak mówi ojciec i matka, mam dopiero czternaście...
ale skończonych... Więc cóż mi to szkodzi!
I puste dziewczę popatrzyło na Konrada, kładąc palce na ustach.
39
Zanaro gadatliwszy był jeszcze niż kiedykolwiek; dziwne wyplatał historie. Nie wiedzieć,
jak rozmowę wprowadził na kapitana Zeno.
Znać dlatego, aby uwagę Polaka odwrócić od tej pary, która była na pozór dla siebie obo-
jętną, jak w istocie bliską myślami i sercami. Oczywiście przygotowywało się coś tajemnicze-
go, do czego służyła i serdeczność signory Zenobii dla cavaliere Gerardi, i gadatliwość gospo-
darza, i przybrana powaga młodego principe di Ponte-Vecchio.
Nie wiadomo, jak się to stało, ale ku końcowi obiadu książę w bardzo żywej i serdecznej
był rozmowie z kawalerem, posłannikiem cesarskiego dworu. Signora Zenobia z dosyć kwa-
śną minką patrzała na to. Komedia odegrywała się z prawdziwie włoskim do intrygi talentem.
Od tavola rotonda rozchodząc się, goście rozmaite potworzyli projekta. Cavaliere z księ-
ciem pojechali razem gondolą. Signorę Zenobię głowa bolała. Konrad, nie mówiąc nic niko-
mu, nie zaglądając nawet do mieszkania, powierzonego straży Maćka, wysunął się na wybrze-
że, skinął na gondoliera i szepnął mu na ucho:  Lido.
Na Lido bywały zawsze najlepsze kąpiele; gondolier się nie zdziwił, a nikt więcej nie sły- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •