[ Pobierz całość w formacie PDF ]

130 " LATO
- Zafascynowałaś mnie od pierwszej chwili, kiedy
cię zobaczyłem. Myślę, że zakochałem się w tobie, gdy
cię pierwszy raz pocałowałem, choć wtedy byłem na
ciebie naprawdę zły.
Nie mogła uwierzyć, że Derek potrafi mówić takie
rzeczy. Wiedziała, oczywiście, że jej pożądał. Ale
miłość? Jak mógł mówić tak otwarcie, że ją kocha, on
- ostrożny i powściągliwy, któremu takie wyznania na
pewno nie przychodziły łatwo.
Derek przestał się uśmiechać i przyjrzał się Summer
uważnie.
- Widzę, że zbyt wcześnie uznałem pewne sprawy
za oczywiste. SÄ…dziÅ‚em, że odwzajemniasz moje uczu­
cia. Czy się myliłem?
- Ja... - Summer zajÄ…knęła siÄ™ i zakryÅ‚a oczy po­
wiekami, aby nie wyczytał w nich strachu. - Derek, to
przecież niemożliwe, abyś się we mnie zakochał. Ja nie
należę do kobiet, które podziwiasz.
Westchnął z jękiem.
- Summer, na litość boską, nie zaczynaj od nowa!
Nigdy nie kochaÅ‚em żadnej kobiety, z którÄ… umawia­
łem się na randki. Czy mogłem wiedzieć, w jakiej
kobiecie się zakocham? Nie byłem nawet pewny, czy
jestem w ogóle zdolny do miłości. A teraz nagle
zakochaÅ‚em siÄ™ po uszy w inteligentnej buzi i naj­
piękniejszych błękitnych oczach, jakie widziałem
w życiu.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Derek
rozpaczliwym gestem zacisnął palce wokół jej
dłoni.
- Summer, ja ciÄ™ kocham! Nie potrafiÄ™ tego logicz­
nie wyjaśnić ani podać rozsądnych powodów, ale to
prawda. A co ty czujesz do mnie?
LATO " 131
UnikajÄ…c jego badawczego wzroku, utkwiÅ‚a spoj­
rzenie w fotografię Derka przerywającego taśmę na
mecie maratonu, z ramionami uniesionymi triumfalnie
w górę, w kolorowych szortach, z których wyłaniały się
piękne, zdrowe nogi.
- Derek, potrzebujemy trochę czasu - szepnęła.
- To wszystko dzieje się za szybko. Ty... nie możesz
być pewny...
- Aha! - To krótkie słówko zabrzmiaÅ‚o tak posÄ™p­
nie, że Summer zaryzykowała rzut oka na jego twarz.
Derek dobrze potrafił ukrywać swoje uczucia, ale ona
nauczyła się już rozpoznawać je dość dokładnie.
Widziała, że go zraniła, i poczuła, jakby wbiła nóż we
własne serce.
- Derek, nie rozumiesz. Bardzo cię polubiłam,
oczywiście...
- Ale nie jestem żadnym bohaterem, tak? - dokoÅ„­
czyÅ‚ posÄ™pnie. - Jestem tylko bratem Connie, przeciÄ™t­
nym biznesmenem, sztywniakiem, który całuje na tyle
dobrze, abyś poszła z nim do łóżka.
Nóż w sercu zrobił bolesny obrót.
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Posłuchaj mnie, Summer Reed... - Derek ujął
ją pod brodę, aby patrzyła mu prosto w oczy. - Dam
ci trochę czasu, jeśli go potrzebujesz, ale to nie
znaczy, że się poddaję. Kocham cię tak, jak żaden
baśniowy bohater cię nie pokocha, i znam cię lepiej
niż ktokolwiek inny. Nie masz żadnej szansy. Jestem
znany z tego, że osiągam swoje cele, a ty stałaś się dla
mnie teraz celem numer jeden. Czy rozumiesz, co
mówię?
Zabrzmiało to wszystko jak wojskowy rozkaz.
- Tak, słyszę, co mówisz.
132 " LATO
- Zwietnie. Uwierz w to.
Pochylił się, pocałował ją z całej siły, a potem się
odsunÄ…Å‚.
- Chcesz, żebym cię teraz odwiózł do domu?
WolaÅ‚aby, żeby jÄ… wziÄ…Å‚ w ramiona i kochaÅ‚, by udo­
wodnił jej, iż jego miłość nie jest chwilowym kaprysem
czy krótkotrwaÅ‚ym zauroczeniem. ChciaÅ‚a mieć pew­
ność, że nie będzie musiała przeżywać rozstania, gdy
on zwróci swe uczucia do innej. Lonnie, odchodząc od
niej po wypadku, zranił ją głęboko. Odejście Derka
naraziłoby ją na ból nieporównanie większy. Nie.
Przeszła już w życiu zbyt wiele. Tym razem musi się
zabezpieczyć przed nowymi rozczarowaniami.
- Tak, proszÄ™. Odwiez mnie do domu.
Dojrzała smutek w jego oczach, ale tylko skinął
głową w milczeniu. Sięgnął po swoje porozrzucane
ubranie, a ona zrobiła to samo. Odwiózł ją do domu,
odprowadził do samych drzwi, wciąż milcząc, i wręczył
jej zakupy, które zrobiła w jego towarzystwie. Nie
chciał wejść z nią do środka. Wyjaśnił, że chwilowo nie
ma nastroju do rozmów z Connie, a podając jej paczki,
starannie unikał fizycznego kontaktu.
- Kiedy będę się mógł z tobą zobaczyć? - zapytał
w końcu stanowczym tonem.
Summer spojrzała na niego błagalnie.
- ProszÄ™ ciÄ™, Derek. Ja naprawdÄ™ sÄ…dzÄ™... że po­
trzebujemy trochę czasu... Wszystko stało się tak
szybko.
Patrzył na nią z niewzruszonym wyrazem twarzy.
- Kiedy, Summer?
Westchnęła. Widać nie ma zamiaru niczego jej
ułatwiać, stwierdziła w duchu.
LATO " 133
Ona będzie musiała mu udowodnić, że do siebie nie
pasują, choć bardzo by chciała, żeby było inaczej.
Może jeszcze jeden weekend, spędzony tylko z nią,
znudzi go? Może zatęskni za kimś, z kim będzie mógł
zagrać w tenisa czy pobiegać?
Rozedrze sobie serce na strzępy, ale może mu
w końcu pokaże, o co jej chodziło.
- ZadzwoÅ„ do mnie pod koniec tygodnia - od­
parła w końcu. - Może zobaczymy się w następny
weekend?
- Doskonale - rzucił krótko.
Summer myÅ›laÅ‚a przez chwilÄ™, że natychmiast odej­
dzie, jednak wyciągnął do niej rękę i rzekł:
- Dobrze nam było dzisiaj, Summer, prawda?
Summer rzuciła się w jego objęcia.
- O, tak, Derek - zapewniła go, patrząc mu w oczy
z takim wyrazem twarzy, że nie można było wątpić
w jej szczerość. - Było cudownie.
- Dla mnie byÅ‚o to najwspanialsze ze wszystkie­
go, co dotychczas przeżyÅ‚em. PamiÄ™taj o tym, Sum­
mer - powiedziaÅ‚. - PamiÄ™taj, że poczuliÅ›my do sie­
bie sympatiÄ™, chociaż tak siÄ™ różnimy. Nie zapomi­
naj, że mogłaś rozmawiać ze mną o swoim życiu
i sprawach, z których dotÄ…d nikomu siÄ™ nie zwierza­
łaś. Aączy nas o wiele więcej niż pociąg seksualny,
a ty, Summer, jesteÅ› dość inteligentna, żeby to zro­
zumieć, jeśli tylko przestaniesz ze mną walczyć. A ja
ciÄ™ kocham.
Całował ją długo i mocno, jakby chciał, żeby siła
tego pocałunku przypomniała jej o namiętności, która
ich połączyła tego popołudnia.
I odszedł.
134 " LATO
Summer, wchodząc do mieszkania, z trudnością
łapała oddech.
Connie siedziaÅ‚a na kanapie, przytrzymujÄ…c ramie­
niem sÅ‚uchawkÄ™ i jednoczeÅ›nie malujÄ…c sobie paznok­
cie jaskrawym lakierem. PowitaÅ‚a przyjaciółkÄ™ uÅ›mie­
chem. Summer weszła do swego pokoju, zamknęła
drzwi, cisnęła zakupy na krzesło i w niemej rozpaczy
osunęła się na łóżko. Nie pofatygowała się nawet, aby
zapalić Å›wiatÅ‚o. LeżaÅ‚a w ciemnoÅ›ciach jak ucieleÅ›­
nienie nieszczęścia.
Co za ironia, myślała rozżalona. Starał się ją
przekonać, że żywi do niego głębsze uczucie. Nie
zdawał sobie sprawy, że pokochała Derka Andersona
ślepo, beznadziejnie, rozpaczliwie i na zawsze. Nigdy
nie kochała nikogo tak bardzo, tak głęboko. I nigdy
już nikogo tak nie pokocha.
On twierdzi, że też ją kocha. Powinna więc być
absolutnie szczęśliwa. Ale tak nie jest.
- Summer?
Connie uchyliła drzwi i zajrzała do pokoju.
- Dlaczego leżysz po ciemku, ubrana? Czy coś się
stało?
- Nie, nic - odpowiedziała Summer głosem tak
nabrzmiaÅ‚ym Å‚zami, że byÅ‚o jasne, iż kÅ‚amie. - Wszy­
stko.
Connie szybko weszła do pokoju i usiadła na brzegu
łóżka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •