[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po obiad z menażkami. Nie tak, jak dzisiaj, wystarczy nacisnąć guzik...
- Uczyliśmy się tego z historii.
Romm poczuł, że wzbiera w nim gorycz. Szczeniak uparcie próbował przelicytować go nauką.
Jakby ten dyplom uprawniał go do Bóg wie czego.
- Do diabła z nauką! - warknął. - Jakby ci przyszło na starość czołgać się kilometrami, i to w
okresie, kiedy nikomu nie śniło się o behape, nie mówiłbyś o nauce. Praktyka, synku, praktyka. A
babcia nigdy nie uroniła ani kropli z menażek. I jaką wtedy grochówkę gotowali! Nie to, co
dzisiejsze syntetyki.
Ferr myślał ze ściągniętymi brwiami. Nie przejął się gadaniem starego, ale po raz pierwszy
uświadomił sobie nieuniknioność przemijania. Wyglądał na stroskanego.
- Pana rodzice też tutaj pracowali? - zagadnął ze współczuciem na wyrost.
- Owszem - odparł stary swobodnie. - Miałem także rodzeństwo: starszego brata. Zgubił go
nałóg, papierosy. Czuł respekt przed ojcem, dlatego przeważnie palił w prochowni... A ja... Ja nie
założyłem rodziny. Czasu nie było. W najlepszych latach do żeniaczki tyrałem po osiemnaście godzin
na dobę, żeby wyrobić plan. Pózniej kiedy przyszła rutyna, odeszła ochota. Ale nie narzekam. Mam tu
trójkę wiernych robotów i jakoś sobie radzę. Spoczął za biurkiem i położył ręce na poręczach fotela.
Jeszcze niezupełnie dotarło do niego, że odchodzi. Nie, nie żegnał się z tą bazą. Po prostu chciał
posiedzieć jak dawniej. I sam.
Ferr rozejrzał się za krzesłem. Potem obciągnął mundur, przycupnął na biurku i spytał:
- A do kogo obecnie pan... strzelamy?
Romm wzruszył ramionami. Zaczynał powoli rozumieć, że niebawem nie będzie słyszał
uspokajającego grania dział.
- Czy ja wiem. Dziadek miał gdzieś zapisane, ale kartka zginęła. Jak sięgam pamięcią, zawsze
waliliśmy do góry. Chłopak zaniepokoił się.
- No, a azymut?
- Dowolny. %7łeby coś się działo, przesuwam celowniki zgodnie z ruchem małej wskazówki
zegara. Tą metodą załatwiam wszystkich przeciwników w ciągu jednej drugiej doby. Zresztą w końcu
nie chodzi o przeciwników... nie wiadomo nawet, czy tacy są... ważne jest zużycie amunicji. Spojrzał
na młodego.
- Chyba uczyli was o tym?
Ferr zaprzeczył samym wyrazem twarzy.
- Ale dostałeś jakieś instrukcje w sztabie? - nalegał stary.
- Nie. Nigdy nie byłem w żadnym sztabie. Dali mi skierowanie z koncernu zbrojeniowego.
Powiedzieli, że mam walczyć o dobrobyt i że jak przekroczę plan, to napiszą o tym w gazetach i
pokażą mnie w telewizji.
Romm uśmiechnął się ze zjadliwą satysfakcją. Co za naiwny szczeniak! I takiego, cholera,
przysyłają na ten posterunek.
I taki świeci mu w oczy dyplomem.
Tablica sygnalizacyjna ożyła. Białe światełko, podobne do tego nad wnęką tunelu w
pomieszczeniu dostawczym, pulsowało kodem odwołania. Ci, którzy przysłali tu zmiennika, zaczynali
się niecierpliwić.
- Chciałbym, żeby pan przekazał mi trochę swoich doświadczeń - powiedział Ferr.
Siedział plecami do tablicy. Romm wycelował brodę w jej - kierunku i chłopak zerknął za siebie.
Potem znowu wbił wzrok w starego. Patrzył z napięciem i ponagleniem.
- Hm, odejść... - Romm sapnął zwiększając nacisk dłoni na poręcze fotela. - Co ja tam będę
robił? - zapytał sam siebie, po czym twardo rzucił w stronę chłopaka: - Jak tam w ogóle jest, co?
Ferr uczynił nieokreślony ruch ręką. Rzekł:
- Słyszałem o domach starców... Ale podobno zakładają w nich strzelnice wyposażone w sprzęt z
demobilu. Bo teraz, proszę pana, w bazach instaluje się dezintegratory, a za kilka lat, kiedy skończę
korespondencyjny kurs specjalistyczny, otrzymam pozwolenie na obsługę anihilatora
antyprotonowego. Cóż to będą za fajerwerki! Romm uniósł się z fotela.
- To ja już wolę pozostać przy konwencjonalnej broni w domu starców - oświadczył i skierował
się do wyjścia. - Wracam tak, jak stoję. Za parę dni prześlę ci wykaz rzeczy, które mi odeślesz.
Resztę możesz... dezintegrować. Schodami dotarli na wyższe piętro, a następnie do pomieszczenia
dostawczego. Stary spojrzał w mroczną czeluść tunelu. Poklepał swego zmiennika po ramieniu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •