[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lowania, nie mówiąc o koszulach z Jermyn Street czy garniturach z Saville
Row*7. Lady Derrington ani razu nie zajrzała mu do konta. A on pod koniec
miesiąca zawsze miał debet. O tym nie wiedziała.
 I pewnie wy, bezduszni gliniarze, wyjawiliście jej istnienie ko-
chanki. Jak przyjęła to lady Derrington?
 Chłodno. Powiedziała:  A to stary satyr".
 I kim okazało się owo dziewczę, które tak oczarowało jej męża?
7
Jermyn Street i Saville Row - ulice w Londynie słynące ze sklepów z luksusową odzieżą.
LR
T
 To była pewna sekretarka z Izby Gmin, sekretarka zaprzyjaznionego
z sir Desmondem parlamentarzysty. Obecnie jej poszukujemy. Spędza teraz
wakacje na Barbadosie. Nazywa się Helen Warwick. I nie jest młoda.
Blondynka, owszem, ale po czterdziestce.
 Mężatka?
 Nie.
 A więc tym nie dało się go szantażować?
 Poczekamy, zobaczymy. To szanowana dama, może nie chciała,
żeby doszło do sprawy rozwodowej z jej udziałem. Wiesz co, pomówię z
Agathą. Bo lepiej usłyszeć coś wprost, niż podsłuchiwać zza ściany.
 Na razie nie  powstrzymał go James. - Ja z nią pomówię.
 Ale nie bawcie się w detektywów.
Bill wyszedł z domu i wsiadł do samochodu obok Maddie.
 No i co, powiedziałeś tej ciekawskiej parze, co o nich myślisz? -
zapytała.
 To ja poczułem się winny. Agatha podsłuchała naszą rozmowę w
barze, kiedy nakłaniałaś mnie, żebym od nich wyciągnął, co wiedzą. Pod-
słuchała też, jak się o niej wyrażasz.
 Dobrze jej tak - wzruszyła ramionami Maddie.
Po raz pierwszy w umyśle Billa nastąpił rozdzwięk między pożądaniem
a miłością. Na chwilę zastanowił się, czy w ogóle lubi Maddie, ale kiedy
skrzyżowała nogi w czarnych pończochach, pożądanie przejęło ster i skie-
rowało całą jego uczuciowość na tory namiętności.
LR
T
Agatha wróciła do dużego pokoju i spytała znużonym tonem:
 Wyszedł już?
 Tak. Bardzo czuł się winny, że cię zranił  odrzekł James, obser-
wując Agathę. Zmyła makijaż, założyła stary sweter, bardzo porozciąganą
spódnicę i buty na płaskim obcasie. Osobiście zawsze uważał, że nie ma
potrzeby, by kobiety się tapetowały, ale odczuł brak tej Agathy, którą znał:
na wysokich obcasach, umalowanej, pachnącej francuskimi perfumami i w
pończochach grubości 10 den. Jeszcze jej nie wybaczył, że tak się przez nią
zbłaznił w dzień ślubu. Głęboko w duszy czuł, że nigdy jej nie wybaczy, i
dlatego nie chciał z nią znów romansować, ale nie podobało mu się, że
widzi ją w takim stanie.
 Bill jak zwykle kazał nam się nie wtrącać - powiedział James. - Ale
ja byłbym za tym, by z tym ruszyć. To cię rozchmurzy. Jeden dzień sobie
odpuścimy, ale potem sprawdzimy następną osobę z listy: pannę Janet
Purvey.
 %7łeby i ona się zabiła?
 No, no, Agatho. Kwestia z sir Desmondem i tak by wyszła na jaw, i
rezultat byłby taki sam. Chcesz wyjść dzisiaj na kolację?
 Zobaczę pózniej. Obiecałam pojechać do An- combe na spotkanie
wraz z Paniami ze Stowarzyszenia Carsely. Zapraszają nas. Urządzają jakąś
rewię.
 Proszę, proszę, wsi spokojna, wsi wesoła... Baw się dobrze.
 W Kole Gospodyń Wiejskich w Ancombe? %7łartujesz.
 To czemu jedziesz?
LR
T
 Pastorowa mnie poprosiła.
 A, to co innego.
Agatha nie chodziła do kościoła. Często wydawało jej się, że wcale nie
wierzy w Boga. Była jednak zabobonna i gdy pani Bloxby, przepraszającym
tonem, poprosiła ją o przewiezienie do Ancombe państwa Boggle, z ja-
kiegoś powodu uznała to za element kary boskiej.
 Wiem, wiem, Agatho - mówiła z żalem pani Bloxby. - Ale zanim
przyjechałaś, losowaliśmy między sobą z kapelusza i wyszło, że państwa
Boggle wieziesz ty. Ancombe jest niedaleko, zaledwie pięć minut sa-
mochodem.
 Dobrze... - odrzekła Agatha posępnie.
Zajechała pod dom państwa Boggle, o nazwie Culloden, na osiedlu
domów komunalnych. Podobnie jak większość mieszkańców tego osiedla i
oni wykupili swoje mieszkanie.  Jak James mógł w ogóle pomyśleć, że
mogłabym żyć w takim miejscu" - pomyślała Agatha. Owszem, był to so-
lidny dom z kamienia, ale wyglądał identycznie jak wszystkie naokoło.
Przyjrzała mu się z goryczą. Drzwi się otworzyły i pojawiła się w nich
przysadzista postać pani Boggle, a następnie stanął w nich także jej mąż.
 Będzie tu pani stała cały dzień  marudziła pani Boggle - czy
przyjdzie mi pomóc?
Agatha powstrzymała się od westchnienia i podeszła podać ramię
schodzącej z mozołem pani Boggle, od której zalatywało smażonymi
ziemniakami i lawendą.
LR
T
Wsiedli oboje do samochodu, a Agatha, niczym szofer, usadowiła się w
fotelu kierowcy. Zanim ruszyli, pani Boggle stuknęła paluchem w plecy
Agathy, mówiąc:
 Nie powinniśmy jechać z takimi jak pani. Biedny pan Lacey. Co za
hańba.
Agatha odwróciła się, płonąc rumieńcem.
 Zamknij się, ty stara raszplo!  odpaliła jej ze złością. - Albo pój-
dziesz pieszo!
 Powiem pani Bloxby - odburknęła pod nosem pani Boggle, ale zaraz
zamilkła i nie odzywała się już aż do Ancombe.
Przed budynkiem parafii w Ancombe Agatha pomogła wysiąść pań-
stwu Boggle z samochodu, po czym skierowawszy ich do środka, podeszła
do pani Mason, prezes grupy z Carsely, panny Simms, sekretarki, oraz pani
Bloxby.
 %7łe też to na ciebie padło z tymi Bogglami  powiedziała panna
Simms, dyżurna samotna matka wsi Carsely. - Nie martw się, ostatnio ja ich
wiozłam.
 Nie wiedziałam, że masz samochód - powiedziała Agatha.
 Mój obecny mi kupił. Ale pełną kiesą to on nie grzeszy. Nie kupił
porsche, tylko stare, rdzewiejące renault 5.
Agatha zwróciła się do pani Bloxby:
 Czy do Stowarzyszenia zapisała się ta kobieta, która kupiła mój
dom?
LR
T
 Spytałam, czy chce  odpowiedziała pastorowa. - Ale powiedziała,
że nie ma ochoty i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
 A to krowa  skomentowała Agatha. - Ech, że też sprzedałam ten
dom! Muszę poszukać sobie nowego. Nie mogę wiecznie żyć na walizkach
u Jamesa  to powiedziawszy, weszła do sali.
 No właśnie - powiedziała panna Simms, wydłubując spomiędzy
zębów strzępek tytoniu. - A myślałam, że prędzej czy pózniej dojdzie do
ślubu.
Weszła z nimi także Doris Simpson, sprzątaczka Agathy.
 Biedna Agatha  powiedziała.  Naprawdę tęskni za swoim do-
mem, a i mnie brakuje sprzątania u niej.
 A nie możesz robić tego samego u pana Laceya?  zapytała panna
Simms.
 Nie, on sam sobie sprząta. Jak dla mnie, to u mężczyzny nienatu-
ralne.
 Też kiedyś miałam takiego faceta. Zostawił mnie dla drugiego
chłopa  zwierzyła się panna Simms.
 Bywa i tak, widać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •