[ Pobierz całość w formacie PDF ]
boi. Widział to w jej oczach.
- Gdzie też mogłaś ukryć te kluczyki... - Z rosnącym zainteresowaniem wpa-
trywał się w jej dekolt.
- Patricku, ja naprawdÄ™ nie mam ich przy sobie.
- Nie wyłgasz się tak łatwo. - Mocno ściskając w dłoni oba jej nadgarstki,
drugą rękę pomału wsunął pod bluzeczkę. Z satysfakcją obserwował, jak jej oddech
staje się coraz gwałtowniejszy. Przez koronkę staniczka dokładnie obmacywał jej
S
R
piersi. Tak długo, aż zaczęła pojękiwać z cicha. Wtedy rozpiął zapinkę i zsunął sta-
niczek. Przez moment w zachwycie wpatrywał się w naprężone sutki. Potem po-
chylił głowę i ujął jedną wargami. Mari wygięła się w łuk, z rozkoszą poddając się
tym zabiegom. A kiedy uwolnił jej ręce, objęła go mocno.
Patrick rozpiął jej dżinsy i głęboko wsunął w nie rękę. Oddychał coraz szyb-
ciej. Przenosił usta z jednej piersi na drugą, aż usłyszał, jak Mari szepce jego imię.
- Proszę! - szepnęła błagalnie.
Spojrzał na zamglone jak w gorączce oczy Mari, na rozchylone usta i drżące
ciało. Po raz pierwszy w życiu spotkał kobietę reagującą tak gwałtownie i sponta-
nicznie. I tak szybko. %7ładna dotąd nie szepnęła proszę" tak słodko i czule.
Niewiele brakowało, by stracił panowanie nad sobą. By zapomniał, z kim ma
do czynienia i jakie są jego zadania. Oraz że miała to być tylko zabawa w odzyski-
wanie kluczyków.
Ręce drżały mu lekko, gdy zapinał spodnie Mari, poprawiał jej staniczek i ob-
ciągał bluzeczkę.
- Przepraszam - szepnęła łamiącym się głosem.
- Nie ma za co - burknÄ…Å‚.
- Ja nie chciałam.
- Nie zrobiłaś nic złego, Mari. - Nie starczyło mu odwagi, by spojrzeć jej w
oczy. I choć tłumaczył sobie, że stracił panowanie nad sobą wskutek straszliwego
wyczerpania, czuł, że to on ponosi odpowiedzialność za to, co zaszło.
- Pewnie chciałbyś odzyskać kluczyki - powiedziała cicho.
Stała przed nim, taka żałosna, że zapragnął wziąć ją w ramiona.
- To chyba ty miałaś rację. - Pokręcił głową. - Prawie padam ze zmęczenia.
Prześpię się na tej kanapie, jeśli nie masz nic przeciw temu.
Spostrzegł jej zdumienie. Jednak miał swoje powody, żeby zostać.
- Zaraz przyniosę poduszkę i koc. - Wybiegła z pokoju, żeby ukryć skrępo-
wanie.
S
R
- Mari - powiedział łagodnie, gdy wróciła z pościelą - nie masz powodu do
zakłopotania. Nie zrobiłaś nic złego.
Westchnęła ciężko.
- No właśnie - odparła z rozpaczą w głosie. - Zupełnie nie wiem, jak powin-
nam się zachować.
- Naprawdę nie masz żadnego seksualnego doświadczenia? - upewnił się Pa-
trick.
- Tylko z Warrenem G. Hardingiem. Ale on bardziej interesował się moimi
kolanami niż czymkolwiek innym.
Wielkim wysiłkiem woli Patrick powstrzymał się od śmiechu.
- Z prezydentem Warrenem G. Hardingiem?* Na to jesteś stanowczo za mło-
da, złotko.
* Warren Gamaliel Harding - 29. prezydent USA, od roku 1921 do 1923.
Mari uśmiechnęła się nieśmiało i pokręciła głową.
- Z nauczycielem muzyki. Był moim jedynym kochankiem. Ale to, co ze mną
zrobił, nie podobało mi się ani trochę. Nigdy nie czułam tego, co wtedy, gdy ty
mnie dotykałeś - wyznała, zapłoniona.
- Widzisz? To nie ty zawiniłaś, tylko ten Warren G. Harding okazał się kiep-
skim kochankiem. Swoją drogą, ty jesteś z zupełnie innej gliny. Masz wrodzony,
naturalny talent do uprawiania miłości.
- Ja??? - zdumiała się Mari.
- Tak, ty.
- Chcesz powiedzieć, że w porównaniu z innymi kobietami nie wypadam jak
ostatnia ofiara losu?
- Pod żadnym względem! Nie znasz się na tym za bardzo. Ale może to i le-
piej. Zdaj się na instynkt, na własne odczucia. Bo, wierz lub nie, mało która kobieta
S
R
to potrafi.
- NaprawdÄ™?
- Tak, naprawdę. Teraz zamierzam przespać się trochę. Tobie radzę zrobić to
samo.
Kiwnęła głową. Ruszyła do sypialni, lecz w drzwiach odwróciła się jeszcze.
- Czy myślisz, Patricku, że kiedyś moglibyśmy zrobić więcej niż dziś?
- Masz na myśli pójście na całość?
Mari skinęła głową.
Nigdy jeszcze żadna kobieta nie sformułowała tego w taki sposób. Poczuł
przyjemne ciepło na sercu.
- W normalnych okolicznościach wziąłbym cię po takim zaproszeniu natych-
miast. Ale dzisiaj jestem wyjątkowo wyczerpany. Prześpij się, złotko.
Właściwie nie odpowiedział mi na pytanie, pomyślała Mari, znikając w sy-
pialni. Lecz możliwość pójścia z Patrickiem Keeganem na całość była dla niej naj-
bardziej podniecającą wizją w jej życiu.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Cztery godziny pózniej natarczywy dzwonek telefonu wyrwał Mari z głębo-
kiego snu. Szybko podniosła słuchawkę. Z góry wiedziała, kto może telefonować
do niej o drugiej w nocy.
To była Mariette. Znów wpadła w tarapaty. Tym razem w odległym o sto ki-
lometrów Masonfield.
- Zupełnie nie wiem, jak to się stało. - Mariette niemal płakała do słuchawki. -
Pamiętam tylko, że ten gliniarz przewrócił mnie na ziemię i znalazłam się na ko-
misariacie za nie zapłacone mandaty. Musisz wyciągnąć mnie stąd, Mari.
- A co z Harmonem?
- On nie ma ani grosza. - Mariette westchnęła żałośnie. - Oboje jesteśmy w
trakcie szukania pracy.
Mari potarła czoło. Czuła rodzący się właśnie ból głowy.
- Ile pieniędzy potrzebujesz na kaucję i inne rzeczy? - spytała z rezygnacją.
Aż stęknęła, gdy usłyszała kwotę. Tyle wynosiły wszystkie jej oszczędności,
które odkładała na wakacje. Nie miało to być nic wielkiego. Chciała pojechać do
Indianapolis. A odkąd stała się nową, atrakcyjną Mari, myślała o wynajęciu domku
myśliwskiego w Wisconsin. %7łegnajcie, marzenia!
- Przyjadę tak szybko, jak tylko będę mogła - obiecała.
Ubrała się po ciemku i na paluszkach przeszła przez salon.
Patrick spał głęboko. Na szczęście, pomyślała. A swoją drogą, co za ironia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Douglas Adams Cykl Holistyczna Agencja Detektywistyczna (2) Długi mroczny podwieczorek dusz
- Armenta, Kelly [Dragon 3] Dragon Envy
- Hunter Kelly Niebieskie bugatti 363
- J.C. & Barb Hendee D 1 Dhampir (v2.1)
- Driving Men To Distraction
- śÂšwiadome Ja Andy James
- 1032. Laurence Andrea Niedosyt wraśźeśÂ„
- Howard L. Myers The Creatures of Man
- 2004 14. Zimowe śÂ›luby 2. Skandaliczne zaloty Whitiker Gail
- Barclay Linwood Bez śÂ›ladu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl