[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak, ale nie znam przepisu.
- Jestem pewna, że ciÄ™ nauczymy. Ja, Harry, Ruby, Dar­
rell i stary Ted...
- Chyba już to zrobiłaś - rzekł cicho.
Jej serce zaczęło śpiewać. Nagle poczuła, że wszystko
będzie dobrze. %7łe znajdą swoje miejsce i wspólny sposób
na życie.
- Mam kilka prezentów - powiedziaÅ‚ i jej radość od ra­
zu zmalała.
- Marcus, nie chcę brylantów.
- %7ładnej biżuterii? - zmartwił się.
Z marynarki wyjął małe pudełeczko.
Na białym atłasie spoczywał pierścionek ze splecionych
srebrnych drucików. Był zachwycająco prosty i piękny.
W splotach srebra osadzono trzy małe szmaragdy, które
w słońcu zalśniły jak zielony oczy Pety.
152 Marion Lennox
- ZostaÅ‚ zrobiony specjalnie dla ciebie - powiedziaÅ‚ Mar­
cus. - Dla takiej, jaką jesteś. Wiem, że nie pragniesz kolii
ani sukni balowych, ale potrzebowaÅ‚em czegoÅ›, co wyrazi­
łoby moją miłość do ciebie. - Położył palec na jej ustach.
- I coÅ› jeszcze.
Sięgnął do torby i wyjął z niej... gumiaki. Niezwykłe.
Wyglądały, jakby Frida Kahlo używała ich zamiast płótna
do malowania. Tak zdumiewajÄ…cych dzieÅ‚ sztuki Peta ni­
gdy nie widziała.
Były cztery gumiaki, po parze dla każdego.
- Poruszyłem niebo i ziemię, by je dla nas zrobiono - rzekł.
- Możemy ich używać w oborze.
- Myślisz, że krowy pozwolą się w nich doić?
- PokochajÄ… je. Jak tylko do nich przywyknÄ….
- Jak to, przywykną - szepnęła. - Przez dwa tygodnie
w roku?
- To kolejna sprawa, którÄ… musimy omówić - rzekÅ‚ Mar­
cus. - Wiem, że kochasz swoją werandę i nie pozwolisz
chłopcom spać po twojej stronie. Spójrz na to.- Z teczki
wyjął płachtę planu i rozłożył przed zdumioną Petą. - Oto
plan - rzekł z satysfakcją.
- Plan?
- Twojej werandy. Zmieniła się w główną sypialnię, lecz
zachowała swój dawny charakter.
- Marcus... - Peta pokręciła głową w zakłopotaniu. -
Mówiłam, że nie chcę rezydencji.
- Przestaniesz w koÅ„cu? - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej. - Pe­
ta, jest wielka przepaść pomiędzy twoją werandą a tym, co
reszta świata nazywa rezydencją. Myślę, że możemy dodać
takÄ… ekstrawagancjÄ™, jak gorÄ…cy prysznic.
- Prysznic...
Pośpieszny ślub 153
- Wiem. Zbędny luksus - odparł. - Ten plan zrobił mój
przyjaciel Max, opierajÄ…c siÄ™ głównie na mojej pamiÄ™­
ci. Pracował w pośpiechu, ale to projekt. Twoja weranda,
mam nadzieję, że nazwiemy ją naszą, zostanie praktycznie
nietknięta. Kuchnia, którą kocham, również. Max dodał
wielkÄ… bawialniÄ™ z tyÅ‚u, żeby chÅ‚opcy mieli gdzie przyjmo­
wać przyjaciół i po sypialni dla każdego z nich. Dwie Å‚a­
zienki. Wiem, że to brzmi strasznie, ale bez obaw. Rezy­
dencja musi mieć co najmniej cztery.
-Marcus...
- A tu bÄ™dzie biuro - dodaÅ‚. Peta pierwszy raz usÅ‚ysza­
ła nutkę obawy w jego głosie. - Pomyślałem, że skoro Ru-
by zostaje, moglibyÅ›my tam zaÅ‚ożyć bazÄ™. Na nasz perso­
nel w Nowym Jorku przelałbym większą odpowiedzialność,
a Ruby i ja moglibyśmy pracować przez telekonferencję,
Internet i faks. W koÅ„cu jesteÅ›my firmÄ… internetowÄ…. Mu­
siałbym pewnie wpadać do Nowego Jorku ze dwa razy do
roku na jakieś dziesięć dni. Co o tym sądzisz?
Co ona o tym sÄ…dzi? Jej Å›wiat eksplodowaÅ‚ radoÅ›ciÄ…. Mar­
cus patrzył na nią z niepokojem. Jej Marcus. Jej miłość.
- Jeśli ty tam będziesz, to zostanę nawet w apartamencie
z marmuru - zapewniła go i niepokój w jego wzroku osłabł.
- A włożysz mój pierścionek?
Spojrzała na wykładane atłasem pudełeczko i już nie było
odwrotu. Wsunęła pierścionek na palec. Błysnął w słońcu.
- Och, Marcus. Jest cudowny.
- NaprawdÄ™?
- Tak. Powinnam mieć coś dla ciebie.
- Mam twoją miłość, to mi wystarczy.
- Czy... wÅ‚ożysz dla mnie gumiaki? - spytaÅ‚a niepew­
nym głosem.
154 Marion Lennox
Natychmiast zdjął mokasyny i spełnił jej prośbę.
- Są cudowne - parsknęła.
- Czy wiesz, że zakochałem się w twoim gołym palcu
u nogi? - spytał.
Spojrzała na niego z zachwytem.
- Jak to możliwe?
- Jest najseksowniejszy w świece. Jak u Kopciuszka.
- Marcus...
- Aha.
- Czy pocałujesz mnie, czy mam zrobić to pierwsza?
- Jest z tym pewien problem.
- Problem? - Serce zamarło jej na chwilę. - Marcus...
- Trochę obawiam się kolejnej bajki, w którą wkraczamy
- spojrzał na swoje nogi. - Moje stopy już się zmieniły. Czy
jeśli mnie pocałujesz, zmienię się w żabę?
- Spróbujemy, dobrze? - szepnęła. - Nawet jeśli staniesz
się żabą, i tak będę cię zawsze kochała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •