[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No cóż, w takim razie jeniec nie będzie próbował uciekać, nawet zachęcany. Tak
pogrążył się w myślach, że nie zwrócił początkowo uwagi na głośny spór toczący się
nieopodal. Dopiero, gdy usłyszał znajome nazwisko, problem Bistera odsunął się nagle na
dalszy plan.
-& Brad Quade i strzela w górę dymnymi rakietami. Mówię ci, daj spokój, Dumaroy!
Jest z nim Oficer Pokoju -jeśli zaczniesz sam jakąś rozróbę z Norbisami, to odpowiesz za to w
Galwadi! Nie zamierzam się stąd ruszać przed przybyciem Quade'a&
- Możesz nawet zlizywać mu kurz z butów, Jaffe. Nikt cię nie będzie zatrzymywał.
Tylko, że my nie pozwolimy, żeby Dorzecze nam rozkazywało. Będziemy bronić naszej
własności, a nie niańczyć te cholerne kozły! Wszyscyście widzieli trop. Prowadzi prosto do
wioski i dalej, w góry. Dzikusy ukradły mi ostatnie stado! Mogę to powiedzieć każdemu
Oficerowi. A co do Quade'a - gdyby wiedział, co dla niego dobre, to trzymałby się z daleka.
Zginął mu szczeniak? Założę się, że wpadł w łapy tych kozłów i jego prawa rączka dynda
teraz w jaskini Domu Grzmotów! Mówię jeszcze raz: ruszamy o wschodzie słońca, a jak ktoś
nie chce, to niech się wynosi&
Rozległ się pomruk i kilka okrzyków. Storm, przysłuchując się, doszedł do wniosku,
że prywatna armia Dumaroya nie podziela zapału wojennego swego wodza.
- Dobra! Dobra! - Ryk osadnika zagłuszył gwar tamtych. - Bierzcie konie i wynocha,
ty - Jaffe i Hyke, i Palasco! Tylko nie przychodzcie do mnie, jak was kozły oskubią i zajmą
wasze tereny. Idzcie wtedy do swojego Brada Quade'a, niech im pokaże na paluszkach, żeby
je oddali!
- A ja jeszcze raz ci powtarzam, Dumaroy, że wciągasz Szczyty w śmierdzącą sprawę
i wszyscy będziemy mieli przez ciebie kłopoty. Poczekaj lepiej na Quade'a i Oficera i
posłuchaj, co mają do powiedzenia. Będą tu rano&
- Won! - w głosie brzmiała ślepa furia. - Wynoście się, mięczaki! Quade nie będzie mi
rozkazywał! Może sobie być szefem w Dorzeczu, ale nie tutaj. Wszyscy się wynoście, do
cholery!
To, co słyszał, było kuszące. Może by się z nimi zabrać? Próbował unieść głowę, ale
przeszył ją taki ból, że zrobiło mu się ciemno przed oczami. Nie było szans na wymknięcie
się Bisterowi, zanim nie ustanie efekt działania emitera. Ale to, że Quade jedzie w górę rzeki,
było jakąś nadzieją. Pomimo tego, co ich dzieliło, Ziemianin miał do tego człowieka więcej
zaufania, niż chciałby przyznać przed samym sobą. Był pewien, że z ludzi, których spotkał na
Arzorze, jedynie Quade miał siłę charakteru i umiejętności przywódcze, które by pozwoliły
przeciwstawić się piekielnemu planowi Xików. Storm musiał wykorzystać szansę ucieczki
daną mu przez Bistera. Ale musiał ją wykorzystać z powodzeniem, by dostarczyć informację
do obozu Brada Quade'a.
W ogólnym zamieszaniu wydawało się, że Dumaroy zapomniał o swoim więzniu.
Nikt w każdym razie nie przyszedł sprawdzić, w jakim jest stanie, ani nie próbował go
przesłuchiwać. Mogło to być też częścią planu Bistera. Dziwne, ale odkąd zaświtało mu
podejrzenie co do jego tożsamości, Storm przyjął je za pewnik. Był jednak równie pewny
tego, że gdyby chciał się podzielić tą rewelacją z osadnikami, udowodniłby im tylko, że jest
jeszcze jednym stukniętym Ziemianinem - takim, jak wszyscy.
Od obozu odgradzał go mały pagórek, nie licząc więc idących po wodę do rzeki i
kilku osadników rozkładających śpiwory, nie był pod stałą obserwacją. Nie odważył się
wyciągnąć rąk z pętli, bo Bister mógł właśnie czekać na ten ruch. Był już w stanie unieść
głowę bez specjalnych dolegliwości. Zciemniało się. Kiedy nadejdzie noc, zaryzykuje,
chociaż to Bister miał w ręku wszystkie atuty.
Przed zmrokiem Durnaroy jednak przypomniał sobie o więzniu. Storm zamknął oczy
naśladując najlepiej, jak umiał, stężenie człowieka rażonego z emitera.
- Coś długo tak leży& - Dumaroy nie był może niespokojny, ale trochę zdziwiony.
Odpowiedział Bister, a Storm starał się wyłapać jakiś cień akcentu, który pomógłby
zdemaskować apera.
- To Ziemianin. Oni zle znoszą promienie. Nie używają ich często.
- Może. Ale Starle mówił, że to komandos - to powinni być twardziele. Swoją drogą,
dalej nie rozumiem, dlaczego musiałeś go kropnąć, Coli.
- Słuchaj, jechałem z nim od samego Portu. Ten facet lubi podstępy. Był wtedy już na
pół świrnięty - jak wszyscy stamtąd. Słyszałeś pewnie, co się z nimi działo po tym, jak spalili
Ziemię. Ten facet wbił sobie w głowę, że wszyscy są przeciwko niemu. Wszyscy poza
kozłami. Od razu się z nimi skumał. Kiedy tak nagle zniknął z Krzyżówki, trochę się o nim
dowiedziałem. To Mistrz Zwierząt. Powinieneś był widzieć, jak ujeżdżał konie Larkina. Robi
ze zwierzakami, co chce. Jak taki typ przystanie do Rzezników, a jeszcze będzie w komitywie
z dzikusami, to tak, jakbyś sobie pod bokiem wyhodował jorisa. Nie zdziwiłbym się, gdyby
brał udział w tym napadzie Shosonnów. Nie chciałem, żeby nam zwiał, zanim nie zadamy mu
paru pytań. Dobrze by było schować go gdzieś, bo inaczej trzeba go będzie przekazać
Oficerowi Pokoju&
- Nie może jechać, dopóki nie dojdzie do siebie - stwierdził Dumaroy. - Miej na niego
oko, Coli, i daj mi znać, kiedy się ocknie. Tak, chcę mu zadać kilka pytań&
Odeszli wreszcie, ale ból w mięśniach, które Storm cały czas napinał, stał się równie
trudny do zniesienia, jak pulsowanie w głowie. Więc Bister miał go mieć na oku? To dawało
bandycie sposobność do pozbycia się Tlosteena Storma bez hałasu i bez kłopotu. Gdyby była
tu Surra& albo Baku& Wziął się w garść: w końcu nie może polegać tylko na zwierzętach!
Bulgotanie wody płynącej po kamieniach tłumiło odgłosy dochodzące z obozu. Na
pewno Quade ze swymi ludzmi obozuje nad tym samym strumieniem. Storm nie był pewny,
czy ma wystarczająco dużo siły, żeby dosiąść konia, nawet Deszcza. A czy mógłby popłynąć?
Poganiacze mieli zawsze ze sobą manierki przytwierdzone do siodeł. Ale tak duża
grupa, i to w dodatku szykująca się na wyprawę w góry, musiała mieć też inne zbiorniki na
wodę. Najczęściej do tych celów używano tu bukłaków ze skóry wodnych ropuch. Wyrabiały
je rybackie szczepy Norbisów, żyjące na południowych wybrzeżach. Były to owalne worki,
każdy wykonany z całej skóry wielkiego płaza zamieszkującego moczary. Prawie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Folwark ZwierzÄcy â George Orwell
- Andre Norton and Mercedes Lackey Halfblood Chronicles 01 The Elvenbane
- Norton Andre Operacja poszukiwanie czasu
- Anne Rice Memnoch the Devil
- Howatch Susan Cashelmara czesc 1 2
- Chmielewska_Joanna_ _Najstarsza_prawnuczka
- Cartland Barbara Znak miśÂośÂci
- NamićÂtnośÂci 17 Bennet Rebecca CieśÂ podejrzenia
- Christie Agatha PićÂć maśÂych śÂwinek
- Sean Michael A Hammer Novel 8 Baked
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aprzybyt.xlx.pl