[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cze nim puknął, na obramowaniu kładąc. Przeto ogrodniczek prawdę mógł gadać.
Okropność to straszna, alem i ja mu miała coś do powiedzenia, bom służbę wzięła
na siebie. . .
. . . rzekli wszyscy bardzo zgodnie, że w czeladnej się zabawiali wypoczynkiem.
A Klarcię zabrałam, bom czuła, że do niej śmielej prawdę wyznają. I tak się stało,
a Klarcia mi zaraz powtórzyła. Jaśnie pan zasnął, jaśnie pani odjechała, jaśnie
panicz Pukielnik już wcześniej do lasu się udał, przeto ze spokoju skorzystali. Wia-
domo, jak kota nie ma, myszy tańcują, bo do tego jeszcze i pani Lipowiczowej nie
było, z wizy tą pojechała i dopiero nazajutrz wróciła. A rzecz w tym, że kucharka
nową potrawę przyrządzała, jakoweś gulki mięsne o różnych smakach, i wszyscy
chcieli próbować, na co im chętnie pozwalała, sama ciekawa, co się pokaże naj-
lepsze. Mówi Klarcia, że niektóre były słodko nadziane. Gadali przy tym, o pannie
Zarzeckiej strasznie plotkując, wieść bowiem młodszy lokaj przyniósł, że z wielką
awanturą ją z Paryża przywiezli, gdzie jakiś romansowy skandal się zrobił. Zwieżo
to się właśnie zdarzyło i nic o tym nawet jeszcze nie wiedziałam, ale już dopilnuję,
62
żeby się dowiedzieć. I na owe gulki mięsne też przepisu zażądam. . .
Oderwawszy się na chwilę od lektury, Justyna przetarła zmęczone oczy.
W kwestii gulek mięsnych zdania nie miała, błysnęła jej tylko mglista myśl o Pa-
wełku, który zapewne bardzo by się nimi zainteresował, panna Zarzecka natomiast
zirytowała ją od razu. Co za panna Zarzecka znowu, nigdzie o niej do tej pory mo-
wy nie było! Iluż jeszcze przyjaciółek, znajomych i powinowatych prababcia nie
wymieniła i z iloma znienacka wyskoczy. . . ?!
. . . Tak tedy siedzieli wszyscy razem i tylko najmłodsza podkuchenna do ogrodu
na chwilę poskoczyła, by mięty urwać, i zaraz wróciła, ciekawa i gadania, i owych
gulek. Dosiedzieli, aż pan Bazyli wrócił, którego usłyszano powszechnie, jak konia
kazał obrządzić, a potem w wejściu hałasował i zaraz lokaj do niego poszedł.
Przeto nikt nie mógł w tym samym czasie gdzie indziej być i pana Fularskiego
za głowę szarpać, co, wedle gadania onegoż ogrodniczka, dosyć długo trwało.
Wychodzi, że służba domowa niewinna, co i Mateusz przyświadczył, kiedym mu
wszystko powtórzyła.
Na folwarku sam zdążył wszystkich przepytać, bośmy wszak wcześnie przyje-
chali, a u Zeni swoboda dla nas panuje i akurat gości żadnych nie było, wyjąwszy
kupca jednego, który godzinę może z Zenią samą i rządcą interesy załatwiał. Tak
więc Mateusz się wywiedział porządnie, a i rozumnie, co muszę mu przy znać,
bo każdego pytał o innych, a nie o niego samego, niby to kogoś szukając. I znów
wyszło na jaw, że jedni przy krowie byli, co się blizniątkami ocieliła, dwie ja-
łóweczki jak lalki, co jest rzadka rzecz, przeto z ciekawością patrzyli, a drudzy,
w koniuszego nieobecności, skoki sobie czynili na łące za stajniami, niby to konie
objeżdżając. Tak się jakoś złożyło, że każdy każdego na własne oczy widział, od
roboty zwykłej się oderwawszy, jak to nieraz bywa, kiedy państwa nad karkiem nie
czują. Jeden tylko, młodszy stangret, ledwo koniuszego z oczu stracił, konia chwy-
cił i gdzieś popędził, ale wszyscy wiedzą gdzie. Do jednej córki włościańskiej,
z którą się mają ku sobie. Co wiadomo, bo zaraz za nim, jak tylko wrócił, ojciec
owej córki nadleciał z krzykiem, że ich zdybał na grzechu, ale że to już śmierć
naglą dziedzica wyszła na jaw, tedy gębę zamknął i więcej zamieszania robić się
nie ośmielił.
Jeszcześmy długo w noc rozważali, mówić o tym Zeni czy nie, aż postanowi-
łam, że powiedzieć trzeba. Niemożliwe jest, by się nic wcale między ludzmi nie
rozeszło, najlepszy przykład pan Bazyli, co pewno się tam specjalnie nie demon-
strował, a o Kundzi wszyscy wiedzą, przeto niech i Zenia wie. Może udawać, że
nie wierzy. Mateusz mi doradził, bym uczyniła, jak zechcę. . .
. . . Zenia spokojnie nad podziw wysłuchała, blada się tylko zrobiła strasznie
63
i bałam się, że zemdleje. Ale żeśmy w ogrodzie przy wodotrysku siedziały, wodę
miałam pod ręką i już nabrałam pełne dłonie, żeby na nią napryskać. Ale mnie po-
wstrzymała i dziwną rzecz rzekła, dech łapiąc i głosem jakby nie swoim. Już bym
wolała, powiedziała, żeby się takie coś okazało, żeby go zbójca zwykły zamordo-
wał, a nie śmierć od wypadku trafiła, boby mi zeszły z duszy wyrzuty sumienia.
Jakie wyrzuty sumienia, spytałam zdumiona, na co mi ona, że najgorszego mę-
żowi życzyła i proszę, spełniło się, jakoby na jej zamówienie. A w dodatku smutku
w sobie wzbudzić nie potrafi, sama radość w niej i szczęście, więc sumienie ją
zaczyna gryzć, bo to tak jest, jakby to ona go swoimi życzeniami zabiła. Prze-
cież chciałaś go zabić, przypomniałam jej, nożem gardło poderżnąć. . . I aż się
zlękłam, że Zenia się obrazi. Ale nie, otóż właśnie, powiada, chciałam strasznie,
a teraz widzę, że łaska boska mnie spotkała, gdybym go naprawdę własną ręką
zabiła, sumienie by mnie zagryzło na śmierć, a i teraz, sama widzisz, że niepokój
czuję. U spowiedzi byłam, powiada, rozgrzeszenie dostałam, ale jakby się pokaza-
ło, że kto inny go zabił całkiem beze mnie, ulga byłaby to taka, jakiej sobie nawet
nie wyobrażasz!
Ucieszyłam się nad wyraz, że ona tak myśli, i pocieszyłan ją od razu, bo już
byłam pewna swego, tak jak i teraz jestem. Nie ślizgał się pan Fularski na niedz-
wiedziu sam z siebie, tylko morderca go zabił. Zenia zaraz odżyła i poczęłyśmy
razem rozważać, kto by to mógł być. Zenia lepiej wiedziała, z kim jej mąż miał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Chmielewska Joanna Wszyscy jestesmy podejrzani
- Joanna Chmielewska Jeden kierunek ruchu
- Chmielewska Joanna (1995) LÄ dowanie w Garwolinie
- Najstarsza prawnuczka_POL
- Faith V Smith [Bound by Blood, The Legends 01] Kensington's Soul (pdf)
- Diana Palmer The Marist Sisters 03 Outs
- Long Julie Anne Nieuchwytny ksiaze
- Carol Matas Whirlwind (v5)
- Bagley Desmond Na ośÂlep
- Clarke Arthur Kowboje Oceanu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- agpagp.keep.pl