[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nazwała mnie John Whitney O'Conner i mówiła do mnie Whit.
No więc dobrze, Whit powiedziałam, sprawdzając,
jak to zabrzmi.
Płynęliśmy nieśpiesznie przez odpływową deltę na tyłach wyspy. Kanały
były w niektórych miejscach tak wąskie i pozarastane, że wystarczyło
wyciągnąć obie ręce, aby dotknąć trzcin. Przez jakiś czas milczeliśmy, nie
chcąc przekrzykiwać silnika. Wydaje mi się, że oboje staraliśmy się
oswoić z dziwnością tego, co się działo, z tym, że byliśmy sam na sam na
małej łódce zagubionej pośród moczarów.
Whit pokazał mi migające pod powierzchnią wody barweny, kilka
stojących w trawie bocianów i zbudowane na konarze martwej sosny
gniazdo rybołowa.
Przez jakiś czas płynęliśmy wyznaczanym przez kanał krętym szlakiem, a
potem Whit skręcił ostro w dopływ, który kończył się oczkiem wodnym
otoczonym przez wysoką na sześć albo siedem stóp trawę. Wyłączył
silnik i cisza zadzwoniła nam w uszach. Miałam wrażenie, jakbyśmy
przepłynęli przez małe igielne ucho do miejsca zawieszonego poza
czasem i przestrzenią.
Whit rzucił kotwicę.
To tutaj zobaczyłem białe pelikany powiedział. Wydaje mi się,
że tu żerują, więc jeśli będziemy mieli szczęście, na pewno przyfruną.
Zerknął na niebo i ja zrobiłam to samo, z trudem odrywając wzrok od jego
twarzy. Pokryte kilkudniowym zarostem policzki miał pocętkowane
słonecznym światłem.
Co to takiego? zapytałam, wskazując drewnianą budowlę, która
wyłaniała się z zarośli na małej wysepce, dwadzieścia albo trzydzieści
jardów za jego plecami.
Och, to moja nieoficjalna pustelnia. W zasadzie zwykły szałas.
Czasami w nim czytam albo po prostu siedzę i medytuję. Zdarza mi się
także uciąć sobie drzemkę. Jeśli mam być szczery, chyba częściej w nim
drzemię, niż medytuję.
Drzemka podczas pracy skarciłam go żartobliwie, cmokając
językiem. Czułam, jak ogarnia mnie dziwna beztroska.
To, że drzemię, raczej nie zdziwiłoby opata, ale obawiam się, że szałas
chyba tak. Nie ma pojęcia o jego istnieniu.
Dlaczego?
Jestem pewien, że nie pozwoliłby mi go zbudować. Podobało mi się,
że wyczuwam w nim mały przejaw buntu,
coś, czego nie podporządkował klasztornemu życiu.
Wiesz, że polując na ryby, białe pelikany nie pikują do wody tak jak
brązowe? zapytał. - Pracują zespołowo.
Widziałem, jak siadają na wodzie w wielkim kręgu i zaganiają ryby do
środka. Są bardzo pomysłowe, naprawdę.
Ja muszę być chyba brązowym pelikanem powiedziałam i
natychmiast zdałam sobie sprawę, jak głupio to zabrzmiało. Niczym
jeden z tych psychologicznych testów w kobiecych czasopismach.
Gdybyś była kolorem, to jakim? Gdybyś była zwierzęciem...
Dlaczego tak mówisz? zapytał.
Nie mam pojęcia. Chyba dlatego, że pracuję sama.
Nie wiem nawet, co robisz.
Nie potrafiłam nigdy powiedzieć, jestem artystką". Te słowa więzły mi w gardle.
Mam pracownię plastyczną oświadczyłam. Coś tam w niej
dłubię.
Więc jesteś artystką stwierdził. Nie pamiętałam, żeby ktoś mnie tak
kiedyś nazwał. Nawet Hugh. W jakim materiale?
Maluję... to znaczy malowałam akwarelami takie tableaux. Nie wiem,
jak to opisać.
Spróbuj zachęcił mnie.
Dziwiło mnie, że tak strasznie chciałam mu o sobie opowiedzieć.
Zamknęłam oczy, starając się być jak najbardziej elok-wentna.
Zaczynam od drewnianej skrzynki, czegoś w rodzaju gabloty
powiedziałam i urwałam. Nie mogłam uwierzyć, że użyłam tego słowa.
Boże. Nienawidziłam, kiedy ludzie określali moje prace mianem
gablotek. To znaczy, nie gabloty. To bardziej przypomina
meksykańskie retablo. I maluję w środku jakąś scenkę. To może być
pejzaż, ludzie, cokolwiek. Potem z przodu aranżuję różne rzeczy, jakby
wystawały z obrazu... w ten sposób uzyskuje się jakby efekt dioramy.
Otworzyłam oczy i pamiętam, jak ujął mnie jego widok. Jaki wydał mi się
przystojny, kiedy pochylał się do przodu, opierając łokcie o kolana i
uważnie mnie słuchając. W jasnym świetle jego oczy miały ten sam kolor
co dżinsowa koszula.
To brzmi wspaniale stwierdził.
Uwierz mi, nie są aż takie wspaniałe. Może były takie na początku.
Były naprawdę prześmiewcze i zwariowane, ale potem stały się o wiele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Archiwum
- Strona Główna
- Herbert Frank Tom 2 Dune Messiah
- 005. Delinsky Barbara Mezczyzna na urodziny
- Candice_Hern_Igraszki losu
- Kraszewski Józef Ignacy PóśÂdiablć weneckie
- 2004 14. Zimowe śÂluby 2. Skandaliczne zaloty Whitiker Gail
- D283. Johnston Joan MaśÂśźeśÂstwo z przypadku
- Deveraux Jude KsićÂśźna
- Cassandra Pierce [The Aquans 01] Jewels from the Sea [Siren LoveXtreme] (pdf)
- Richards_Emilie_ _Tuz_po_polnocy
- Dzieci cienie WśÂród ukrytych, WśÂród oszustów Haddix Peterson Margaret
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wpserwis.htw.pl