[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miliony swojej żony, zastrzeli takiego sukinsyna na miejscu.
Szerzej otworzyła oczy.
 Harry, to ty zarządzasz tym i innymi swoimi majątkami, prawda?
Ech, ci Amerykanie i ich irytujący etos pracy, pomyślał. Oni wszyscy co do jednego
uważają, że człowiek powinien pracować. Nijak nie potrafił zrozumieć tego poglądu.
 Naturalnie. To mi zajmuje wiele czasu. Czy wspomniano ci coś na ten temat?
 Trevelyan powiedział, że nie zarządzasz.  Uśmiechnęła się.  Nieważne, to już nie ma
znaczenia. Zaczynam nowe życie jako księżna. Muszę wiele się nauczyć i czekam na to z
niecierpliwością. Czy moglibyśmy zrobić objazd majątku jutro z samego rana? Chciałabym
zobaczyć go tak, jak widzą go ci, którzy na nim pracują.
 Naturalnie. Wyjedziemy o świcie. Chyba że wolałabyś trochę dłużej pospać  zastrzegł
się z nadzieją.
 Nie, nie potrzebuję tyle snu. I chciałabym poznać twoją matkę. Chciałabym również,
żebyś dowiedział się, czy ten James Kincaid żyje, a jeżeli tak, to gdzie mieszka.
Harry wypił duży łyk wina. żeby głośno nie jęknąć.
 Jestem pewien, że nie żyje. Słyszałem, że wpadł pod wóz. Pewnie nie patrzył, gdzie
idzie. Powiedz mi, moja droga, czy już nie czas, żebyś udała się na spoczynek?
 Chyba masz rację. Harry, wiesz, jestem przekonana, że teraz już wszystko ułoży się
dobrze. Nie wiem, jak to możliwe, że tyle czasu, który mogłam spędzić z tobą, spędzałam z
tamtym mężczyzną. Od jutra zaczynam nowe życie.  Objęła go, pocałowała w czoło, a gdy
Harry poklepał ją po ramieniu, wstała i wyszła z pokoju.
Harry siedział na swoim miejscu, póki lokaj nie przyszedł posprzątać ze stołu.
 Przyślij do mnie Charlesa  powiedział.
 Myślę, że pan Sorenson już udał się na spoczynek, sir.
 To wyciągnij go z łóżka!  burknął Harry.  Musi mi powiedzieć, kto zarządza tym
majątkiem. I jak to się robi.  Wypił jeszcze trochę wina, przez cały czas zastanawiając się,
czy jego przodkowie też musieli tak harować, żeby zdobyć pieniądze, z którymi się ożenili.
Claire zbudziła się następnego ranka niezwykle podniecona. Do pełni szczęścia
wystarczała jej sama myśl o spędzeniu dnia z Harrym. Zeszła na dół, ale powiadomiono ją, że
Harry jeszcze nie wstał, musiał bowiem do póznego wieczoru zajmować się sprawami
majątku. Lokaj powiedział jej też, że zazwyczaj Harry wstaje bladym świtem. Było w tym
jednak coś zabawnego, bo sługa nie potrafił powstrzymać się od uśmiechu.
Poczekała na Harry ego w sieni i wkrótce zszedł do niej pięknie ubrany, gotowy do jazdy.
Przedstawił ją panu Charlesowi Sorensonowi, agentowi majątku, który miał im towarzyszyć.
Claire poczuła lekkie rozczarowanie, że nie będą z Harrym tylko we dwoje, ale pogodziła się
z losem i poszła z mężczyznami do stajni.
Pierwszy raz zobaczyła stajnie w świetle dnia, bo Trevelyan zawsze wolał chodzić
piechotą. Natychmiast odpędziła myśl o tamtym mężczyznie. Starała się ze wszystkich sił
zapomnieć o istnieniu Trevelyana vel kapitana Bakera.
Stajnie były piękne i czyste. Ze zdumieniem stwierdziła też, że jest do nich
doprowadzona bieżąca woda. W domu wodociągu nie było, ale w stajniach owszem. Nie
zdziwiła się więc wcale gdy konie powitały Harry ego wesołym rżeniem.
Wielką przyjemność zrobiła jej też śliczna klaczka, którą Harry jej podarował. Zwierzę
miało smukłe, delikatne nogi i cicho parsknęło przy jej ramieniu.
 Jest piękna, Harry. Naprawdę piękna.
Uśmiechnął się zadowolony, ze niespodzianka się udała. Był też bardzo, bardzo
zadowolony, że poprzedniego wieczoru Claire nie zerwała ich zaręczyn, tę klaczkę bowiem i
cztery inne konie kupił na kredyt, który miał spłacić po ślubie, gdy uzyska dostęp do posagu.
Oprócz koni przywiózł z podróży także kilka cennych obrazów, kilka sztuk porcelany i jedną
sztukę wykwintnego, piętnastowiecznego srebra.
Pomógł Claire dosiąść nowo nabytej klaczki i wyruszyli na objazd majątku. Początkowo
Claire zasypywała pytaniami Harry ego, on jednak skromnie pozwalał udzielać wszelkich
wyjaśnień panu Sorensonowi. Harry bardzo przez to zyskał w jej oczach, dbał bowiem o to,
żeby sługa nie czuł swojej niższości wobec pana.
Przejażdżka była długa, pokonali wiele kilometrów bitymi traktami. Claire przedstawiono
łowczych, dzierżawców i strażników. Jechali też przez lasy, ogrody i pola. Gdziekolwiek się
pojawiali, ludzie wychodzili przed domy i proponowali poczęstunek, a Claire wręczali
bukieciki kwiatów i wrzosu. Claire wszystkiego kosztowała, a bukietami zdobiła końska
uprząż, lak że po kilku godzinach jej klaczka wyglądała jak żywy ogródek. Dzieci śmiały się
razem z Claire na widok ukwieconego zwierzęcia i biegły po następne wiązanki wrzosu.
Claire bardzo cieszyła się z tej przejażdżki, choć chwilami nie było jej łatwo. Harry był w
nieszczególnym nastroju. Nie chciał jeść ani pić niczego, czym częstowali ich wieśniacy. Przy
jednej z chat powiedział:
 Wolę jedzenie na talerzu.
Gdy dzieci chciały mu dać kwiaty, kazał im zabierać się do diabła. Claire próbowała go
ugłaskać, ale jej ojciec traktował dzieci jak dopust boży i widziała, że z Harrym jest podobnie.
W gruncie rzeczy nie było w tym nic złego.
Starała się też nie przywiązywać nadmiernej wagi do innych spostrzeżeń, jakie poczyniła.
Stajnie Harry ego były wzorem czystości i elegancji, lśniły marmurami, mahoniem, a każdy
boks był opatrzony mosiężną tabliczką z imieniem konia. Ale domy wieśniaków, które były
własnością Harry ego w tym samym stopniu co stajnie, wyglądały prawdopodobnie tak samo
jak za czasów pierwszego najazdu Normanów.
Naturalnie było też kilka domów w lepszym stanie. Claire cieszyła się, gdy widziała
piętrowe budyneczki kryte dachówką, a w środku schludne piece na węgiel, zamiast
ziemnych, kominków opalanych torfem, z marnym ciągiem powietrza. Ale im więcej
rozmawiała z właścicielami tych budynków, tym bardziej była zdezorientowana. Wszystkich
pytała o uprawę roli, o to, co robią z hektarami ziemi dzierżawionej od Harry ego. Dziadek
Claire miał kilka gospodarstw i czerpał z nich bardzo duże zyski. Tu jednak widziała ziemię
leżącą odłogiem, pługi rdzewiejące w szopach, a w polu trudno było kogokolwiek spotkać.
W końcu spytała o to Harry ego i dostała zupełnie zbijającą z tropu odpowiedz.
Dzierżawcy lepszych domów podobno lubili zwierzęta. Claire nie mogła jednak zrozumieć,
jaki to ma związek z uprawą roli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •