[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej wod przynios do powozu. uczywa ju by y z one pod furt . Kaza a zadzwoni , aby
kto przyszed zabra je, a stan wszy tu przy furcie, skoro si drzwi uchyli y, wpad a w
mgnieniu oka do rodka i rzuci a si do stóp figury Matki Boskiej, obejmuj c j r koma i ze
zami b agaj c przeorysz , by jej nie wyp dza a. Tymczasem s ba pozostawiona na ulicy
podnios a wielkie krzyki i dobija a si do furty, a ona wyszed szy do nich do kraty,
oznajmi a im, e pod adnym warunkiem st d ju nie wyjdzie, polecaj c im zarazem, aby
donie li o tym jej matce. Wychowawczyni tak e i inne niewiasty, które j odwioz y, g no
aka y i narzeka y, ale ona nic na to nie zwa a. Babka, skoro si o tym zaj ciu dowiedzia a,
pospieszy a na miejsce.
6. Ani ona jednak, ani stryj, ani narzeczony, w d ugich, jakie za powrotem mia z ni przy
kracie rozmowach, niczego nie dokazali. Przedstawienia i nalegania ich sprawia y jej
udr czenia, ale tym mocniej j w jej postanowieniu utwierdza y. Narzeczony, po d ugich
alach i narzekaniach, przedstawia (s.527) jej, e z wi kszym po ytkiem mog aby s
Bogu, zostaj c na wiecie i hojne czyni c ja mu ny. Odpowiedzia a mu na to, e dawanie
ja mu ny pozostawia jemu. Inne za dowodzenia jego zbija a krótko o wiadczeniem, e za
pierwszy obowi zek sobie poczytuje stara si o zbawienie swej duszy; e znaj c s abo i
omno swoj , jasno to widzi, e nie zdo aby si zbawi w ród pokus wiata; e wreszcie
on nie ma powodu skar si na ni , i go opu ci a, bo opu ci a go dla Boga, czego on nie
mo e poczytywa sobie za obraz i krzywd . W ko cu, widz c, e niczym go przekona ani
uspokoi nie zdo a, wsta a i zostawi a go przy kracie samego.
7. adnego po tym rozstaniu alu nie czu a; owszem, po tej ostatniej rozmowie do reszty
dawn sw ku niemu sk onno straci a. Tak to, gdy Pan o wieci dusz wiat ci prawdy
swojej, wszelkie pokusy i przeszkody, jakie jej k adzie szatan, tym mocniej tylko j
utwierdzaj ; bo Pan sam wówczas bosk moc swoj za ni walczy. Tak walczy i w tej
odej duszy i w niej zwyci ; bo widoczn by o rzecz , e On przez ni mówi, nie ona
sama z siebie.
8. Rodzina jednak i narzeczony, przekonawszy si , e nie zdo aj sk oni jej do wyj cia
dobrowolnie, postanowili u si y. Wystarali si o dekret królewski, upowa niaj cy ich do
zabrania jej z klasztoru i nakazuj cy prze onym wypu ci j na wolno . Ona, przez ca y
czas pozostawania w klasztorze, to jest od dnia Pocz cia a do dnia M odzianków, w który j
zabrali, cho nie wk ada a habitu, z wielkim jednak uradowaniem spe nia a wszelkie
obowi zki zakonne, tak jakby go nosi a. Gdy wreszcie z si zbrojn przyszli j zabra , cho
zmuszona by a ulec przemocy, ale z rzewnymi zami wymawia a krewnym, e na pró no j
dr cz , bo niczego na niej tym gwa tem nie doka . Umie cili j w domu jednego pana, gdzie
co dzie musia a s ucha usilnych namów i upomnie od zakonników i ró nych innych
doradców. Jedni ca rzecz poczytywali za dzieci stwo, drudzy chcieli, by spokojnie (s.528)
ywa a dóbr swoich. D ugo by oby opowiada po szczególe wszystkie dysputy, jakie mia a
do wytrzymania i w jaki sposób z ka dej wysz a zwyci sko. Wszyscy zdumiewali si nad
dro ci jej odpowiedzi.
9. Widz c wreszcie, e t drog nie dojd do celu, oddali j do czasu matce, na dalsz prób .
By a to w rzeczy samej próba nielekka. Matka, snad ju zm czona ustawicznym z jej
powodu niepokojem i zgie kiem, w niczym jej nie popiera a, raczej okazywa a si jej
42
przeciwna. By o to mo e w celu gruntowniejszego jej do wiadczenia. Tak przynajmniej ona
mi to potem t umaczy a, a jest to osoba tak wi tobliwa, e nie mo na nie dawa wiary temu,
co powie. Ale dzieweczka tego nie rozumia a; przy tym i spowiednik, do którego chodzi a, w
najwy szym stopniu przeciwny by jej powo aniu. Z wyj tkiem wi c jednej z panien jej
matki, u której znajdowa a wspó czucie i niejak pociech , nikogo nie mia a na swoj obron ,
prócz Boga. Tak w ci kich strapieniach i udr czeniach a a do sko czenia lat dwunastu.
10. Wówczas krewni widz c, e adn miar nie zdo aj odwie jej od my li wst pienia do
Zakonu, nosili si z zamiarem oddania jej przynajmniej do klasztoru, w którym zostawa a ju
starsza jej siostra, a w którym regu a nie by a tak surowa jak w Karmelu.
Kasylda, skoro j dosz a wiadomo o tym zamiarze, umy li a natychmiast jakim b
sposobem przywie do skutku swoje postanowienie. Pewnego wi c dnia, gdy by a z matk i
wychowawczyni swoj w ko ciele, a matka wys uchawszy Mszy wi tej, przyst pi a do
konfesjona u dla odbycia spowiedzi, ona uprosi a wychowawczyni , aby posz a do zakrystii i
u którego z ojców Msz wi dla niej zamówi a. Skoro za ta odesz a, nie zwlekaj c ani
chwili, zrzuciwszy trzewiki, aby jej w biegu nie zawadza y i, podkasawszy wlok si
sukni , pobieg a p dem ku naszemu klasztorowi, do którego stamt d by o niedaleko.
Wychowawczyni nie zastawszy (s.529) jej za powrotem w zakrystii, pu ci a si w pogo za
ni i ujrzawszy j z daleka, zawo a na cz owieka id cego na przedzie, by przyspieszy kroku
i j zatrzyma . Ten jednak, jak pó niej si t umaczy , dozna tej e chwili jakiego
obezw adnienia w cz onkach i tak, nie mog c post pi naprzód, poniewolnie j pu ci . Tym
sposobem dzieweczka zd a pierwsza przybiec do klasztoru i zamkn wszy za sob drzwi
od wej cia, pocz a wo , by j wpuszczono za furt . Gdy w chwil potem nadbieg a
wychowawczyni, ona ju by a za krat . Dano jej zaraz habit i tak wreszcie dokona a si
wi ta sprawa, któr Pan by w niej ask swoj rozpocz . Niebawem te boska mi Jego
pocz a jej za wierno , jak Mu okaza a, odp aca hojno ci duchowych darów swoich, a
ona z niewypowiedzian rado ci s a Mu w pokorze niezrównanej i zupe nym wyzuciu
si z wszystkiego.
11. Niech b dzie b ogos awiony na wieki, i takie w ubogim habicie sier cianym upodobanie
daje tej, która przedtem w kosztownych i zbytkownych szatach si kocha a! Jednak i ta gruba
pow oka zakonna nie zdo a zakry urody jej i wdzi ków przyrodzonych, w które Pan hojnie
uposa . Ale hojniej jeszcze wyla na ni wdzi ki duchowe i takimi j wysokimi zaletami
serca i umys u obdarzy , i rozmow i sam postaw swoj wszystkich do siebie poci ga i do
chwalenia boskiej askawo ci Jego pobudza. Da by Bóg, by wiele znalaz o si dusz, tak
wiernie jak ona odpowiadaj cych swemu powo aniu.
ROZDZIA 12
Opowiada o yciu i mierci Beatryczy od Wcielenia, któr Pan do tego domu powo , a
której ycie by o tak cnotliwe i mier tak pi kna, i s usznie nale y zamie ci to wspomnienie.
l. Na kilka lat przed do Casild wst pi a do tego klasztoru naszego daleka jej krewna, do a
Beatriz O ez. Tak (s.530) wielkie Pan w jej duszy sprawia post py w cnotach, i by a
przedmiotem podziwienia dla wszystkich. Wszystkie siostry, z przeorysz na czele, twierdz
jednozgodnie, e nigdy, póki a, nie spostrzeg y w jej post powaniu niczego, co by mog o
zwa si niedoskona ci . Nigdy, w jakiej b przeciwno ci, nie widzia y na jej twarzy
43
poruszenia wewn trznego czy zas pienia si . Zawsze na obliczu jej ja nia a skromna,
pogodna weso , jawnie wiadcz ca o wewn trznym weselu jej duszy. Kocha a si w
milczeniu; ale nie by o w nim nic ci kiego dla drugich, przeciwnie, taki mu umia a nadawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •