[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bogatym sponsorem, owym zródełkiem, z którego zamierzała czerpać?
Poczuł głębokie rozczarowanie. Wielokrotnie członkowie rodziny,
przyjaciele, znajomi, a czasem nawet obcy ludzie zwracali się do niego z
prośbą o finansowe wsparcie ich różnych zamierzeń. Nie potrafiłby
zliczyć, ile nieoprocentowanych pożyczek udzielił w ten sposób, nie
zwracał też uwagi, czy dług mu oddano, gdyż przy swoich dochodach
mógł sobie nie zaprzątać tym głowy. Czasem tylko męczyło go, że ludzie
traktują go jak jednoosobowy bank.
78
RS
Wstrzymał oddech, czekając, aż Marnie poprosi go o pożyczkę.
Pewnie już dodała dwa do dwóch i skojarzyła, że niejaki Lundy o
inicjałach J.T. to Jonathan Thomas Lundy, prezes i założyciel generującej
ogromne zyski firmy Tracker Operating Systems, jeden z najbogatszych
biznesmenów, a nawet jeśli jeszcze na to nie wpadła, to warunki, w
jakich mieszkał na tej meksykańskiej plaży, zdradzały aż nadto wyraznie,
jakie sumy miał do dyspozycji.
I Marnie rzeczywiście spytała go...
- Co będzie na śniadanie?
- Na śniadanie?
- Aha. No wiesz, na przykład jajecznica, parówki i podobne konkrety.
Umieram z głodu po tym całym bieganiu.
- Kuchnia jest tam. - Wskazał, czując niewyobrażalną ulgę, że zależało
jej tylko na jedzeniu.
Uśmiechnęła się, wkładając w to cały swój wdzięk, a miała go
wyjątkowo dużo.
- Ale ty lepiej gotujesz.
I J.T., który zatrudniał kilkadziesiąt tysięcy ludzi, zaś w swoim domu w
Dolinie Krzemowej miał służbę na każde skinienie ręki, bez namysłu
wstał z fotela, by spełnić życzenie Marnie LaRue.
79
RS
ROZDZIAA SMY
kuchni jesteś prawdziwym geniuszem, J.T. - stwierdziła z
całym przekonaniem, odsuwając się od stołu syta i za-
W
dowolona.
Nareszcie dla odmiany ktoś skakał wokół niej. Nie tylko się najadła i
wcale nie musiała w tym celu gotować, ale J.T. jako prawdziwy
gospodarz nie pozwolił jej sprzątnąć ze stołu. Nim Marnie zdążyła dopić
kawę, już wziął się do zmywania, przy czym okazało się, że nawet z
nonszalancko przerzuconą przez ramię ściereczką wyglądał bardzo
seksownie.
- Dzięki - odparł z uśmiechem.
Pomyślała, że podczas rozmowy na patio sprawiał wrażenie spiętego i
zachowywał się z dziwnym dystansem, ale może tylko jej się tak
wydawało, gdyż znów panowała między nimi przyjazna atmosfera.
- Gdzie się nauczyłeś tak gotować?
- Od matki, bo nie chciała, żebym umarł z głodu, kiedy
przeprowadziłem się na własne śmieci.
- Czekaj, niech zgadnę. Cały czas jechałeś na pizzy?
- Rozmawiałaś z moją matką?
- Nie musiałam. Na zapominaj, że mam brata, więc wiem, jak i czym
odżywia się samotny mężczyzna. Fast foody plus gotowe mrożone
obiady, W końcu Masonowi to zbrzydło i zaczął coś tam pichcić,
korzystając z tego, że mama swego czasu próbowała nauczyć nas
gotowania.
- A jak te próby zaowocowały w twoim przypadku? Posłała mu grozne
spojrzenie.
- Umiem nastawić wodę i włączyć mikrofalówkę.
- Widzę, że masz prawdziwy talent kulinarny.
- Nie będę się zniżać do reagowania na uszczypliwe uwagi -
oświadczyła. - Mówiłeś o swojej matce... Często widujesz rodziców?
- Ostatnio dość rzadko, bo mam naprawdę dużo pracy.
80
RS
- Która w dodatku zmusza cię do nieustannych podróży.
- Właśnie... - Zakasłał, starając się ukryć zakłopotanie. - Wiesz co?
Szkoda marnować taki piękny dzień, siedząc w domu, zwłaszcza że
nawet tutaj w kwietniu pogoda potrafi być kapryśna, więc nie wiadomo,
czy jutro nie zrobi się chłodno i deszczowo. - Zciągnął ściereczkę z
ramienia i wytarł dłonie.
Marnie wyjrzała przez okno, lecz nie dostrzegła na niebie ani jednej
chmurki, więc przynajmniej tego dnia na pewno nie zanosiło się na
deszcz.
- Co proponujesz?
- Kolejną wycieczkę samochodową, jeśli masz ochotę.
- Może mam. - Uśmiechnęła się. - Myślisz o jakimś konkretnym
miejscu?
- Tak. Tym razem pojechalibyśmy na południe do El Rosario,
moglibyśmy też skoczyć trochę bardziej w głąb lądu, do Cataviny. To
bardzo malowniczy rejon, suchy, pełen kaktusów i skał o dziwnych
kształtach. Trafiają się nawet malowidła naskalne. Gdybyś wzięła aparat,
miałabyś ciekawy materiał do zdjęć.
- Wygląda na to, że czeka nas całodzienna wycieczka. Sprawdził
godzinę, po czym w zamyśleniu potarł brodę.
- Albo i dłuższa. Lepiej spakuj jakieś rzeczy, gdyby przyszło nam gdzieś
nocować.
Marnie spojrzała na niego podejrzliwie, jej oczy się zwęziły.
- Nocować?
- Jest już prawie dziesiąta. Wyruszymy o... Pewnie chciałabyś wziąć
prysznic przed podróżą?
- Co to za pytanie? Oczywiście!
- W takim razie wyjedziemy dopiero w połowie dnia. Do El Rosario są
dwie godziny, do Cataviny następne dwie. - Z najzupełniej niewinną
miną wzruszył ramionami. - Powinniśmy być przygotowani na różne
ewentualności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •