[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prawdopodobnie myśli pan, iż go próbuję oszukad?
 Nic podobnego!  odrzekł Holmes.  Przeciwnie, bardzo
chętnie posłuchamy. Co więc macie do powiedzenia?
 Jak już wspomniałem, wszystko to szczera prawda.
Przysięgam! Och, znałem ja dobrze Czarnego Piotra! Kiedy
chwycił za nóż, wiedziałem, iż nie mam żadnego wyboru.
Stawką było życie: jego lub moje. Wówczas cisnąłem weo
harpunem. Tak zginął. Może pan to nazwad morderstwem. W
każdym razie wolę umierad z powrozem na szyi, niż z nożem
Czarnego Piotra w sercu.
 A dlaczego tam w ogóle poszliście?  spytał Holmes.
 Zacznę od początku. Wpierw jednak, panowie, pomóżcie
mi usiąśd, bym mógł łatwiej mówid. Stało się to w sierpniu
1883 roku. Piotr Carey był kapitanem  Sea Unicorn , ja zaś
rezerwowym harpunnikiem. Wracaliśmy właśnie do domu po
trudnym przedarciu się poprzez pola lodowe, gdy natrafiliśmy
na przeciwny wiatr południowy. Dął przez cały tydzieo.
Prawdopodobnie zepchnął on ku północy mały żaglowiec,
który wtedy spotkaliśmy. Na jego pokładzie, znajdował się
jeden jedyny człowiek, szczur lądowy. Załoga, obawiając się
rozbicia statku, uciekła na szalupie ku brzegom Norwegii.
Chyba wszyscy utonęli! Wzięliśmy tego człowieka na pokład.
Rozmawiał on długo z szyprem w kapitaoskiej kajucie.
Przenieśliśmy także jego bagaż. Było tego niewiele: jedno
płaskie pudło. O ile dobrze pamiętam, nigdy nie podano
nazwiska tego człowieka. Następnej jednak nocy wszelki ślad
po nim zaginął. Snuto na ten temat różne przypuszczenia:
może wyskoczył za burtę, a może fala zmyła go z pokładu? Bo
rzeczywiście mieliśmy wówczas fatalną, sztormową pogodę.
Tylko jedna osoba z załogi wiedziała, co się stało z tym
człowiekiem, a tą osobą byłem ja. Widziałem wszystko na
własne oczy. Szyper wyrzucił go po prostu do morza podczas
drugiej wachty. Noc była ciemna. Stało się to dwa dni przed
tym, zanim ujrzeliśmy światła Szetlandii.
No tak. Nie dałem po sobie poznad, że coś wiem o losie
rozbitka. Czekałem cierpliwie, jaki obrót wezmą sprawy.
Niebawem zawinęliśmy do jednego z portów Szkocji. Tam
wszystko zatuszowano. Nikt się nie interesował nieznajomym,
który przypadkowo zginął. Cóż to mogło kogo obchodzid!
Krótko po tym Piotr Carey pożegnał morze i więcej doo nie
wrócił. Przez długie lata nie mogłem go odnalezd. Cóż mogło
byd w tajemniczym pudle rozbitka? Chyba jakieś skarby. Aby
je zdobyd, Carey popełnił morderstwo. Mógł mi więc teraz
sowicie zapłacid za milczenie.
Pewnego razu spotkałem w Londynie kolegę, marynarza. On
to pomógł mi odszukad Czarnego Piotra. Odwiedziłem go
nocą. Chciałem wymusid na nim większą sumę. Za pierwszym
razem okazał rozsądek; zdecydował się dad mi tyle, abym
mógł rzucid morze i urządzid się na lądzie. Wszystko
ustaliliśmy. Należnośd miałem otrzymad za dwa dni,
oczywiście nocą. Stawiłem się na spotkanie w  kajucie . Był
już prawie pijany. Wściekłośd w nim wzbierała. Zasiedliśmy do
picia. Z tęsknotą wspominaliśmy dawne czasy. Im więcej
jednak pił, tym mniej mi się podobał wyraz jego twarzy. W
pewnej chwili zdjąłem ze ściany harpun. Myślałem, że będzie
mi potrzebny do obrony. Wówczas rzucił się na mnie z
krzykiem i przekleostwem. Mord czaił się w jego oczach. Już
wyciągał nóż z pochwy. Nie zdążył jednak. Przebiłem go
harpunem. Wydał wówczas nieludzki ryk. Jego wykrzywiona
twarz wciąż mi jeszcze stoi przed oczami. Znieruchomiałem na
chwilę, zaś krew bluzgała wokół mnie. W okolicy panowała,
niezmącona cisza. Wreszcie ocknąłem się. Nabrałem odwagi i
rozejrzałem się po izdebce. Na półce spoczywało spokojnie
płaskie pudło. Ostatecznie miałem do niego takie samo
prawo, jak Piotr Carey! Zabrałem je i wyszedłem. W
pośpiechu jednak zapomniałem zabrad mój kapciuch z
tytoniem, który leżał na stole.
A teraz nastąpi najdziwniejsza częśd tej historii. Ledwo
bowiem zdążyłem zamknąd drzwi, gdy usłyszałem czyjeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •