[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kończę klęską!
Wyniosłem Zośkę i Janusza na łąkę. Zaczerpnąłem termosem wody z jeziora i sowicie polałem nią
twarze śpiących. Zaczęli się budzić. Pierwszy doszedł do siebie Janusz. Uskarżał się co prawda na
ból głowy, ale opowiedział, co się stało. To znaczy tyle, co widział.
- Kiedy pan schylał się nad trumną Uminy, ja obejrzałem się, bo usłyszałem jakiś szelest.
Tamci z Tupac Amaru byli już przy nas. Jeden skoczył do przodu i uderzył pana kantem
dłoni w kark.
Pomasowałem bolące miejsce.
- Miałem jednak szczęście. Takim ciosem można bez większego wysiłku złamać kręgosłup!
- A ten drugi - ciągnął Janusz - prysnął gazem w twarz Zośce, no a potem chyba mnie, bo
już nic nie pamiętam.
Gdy Janusz to mówił spojrzałem w górę, ku szosie. Jakież było moje zdumienie, gdy obok
Rosynanta zobaczyłem czarne alfa romeo.
- Batury w czaszce wojownika nie dostrzegłeś? - zapytałem Janusza.
- Nie zdążyłem - mruknął ponuro.
Tymczasem obudziła się Zośka. Narzekała na ból głowy i zawroty, ale najbardziej była przejęta
utratą trumny Uminy. Tak biadoliła, że byłem zmuszony prosić ją, by zmieniła temat, bo to o czym
mówi jest dla nas wszystkich równie bolesne i drażniące. A już przede wszystkim mnie, jako szefa
nieudanej akcji.
Posiedzieliśmy jeszcze na łące nabierając sił, gdy Zośka zadała typowe dla niej pytanie:
- Co teraz?
Uśmiechnąłem się krzywo.
- Czas na oczekiwany przez nadinspektora Kowalczyka moment: musimy zawiadomić
policję. No, ruszajcie się! Idziemy do Rosynanta i tej tajemniczej alfy. Coś mi się wydaje, że
jest to samochód Batury. Ale dlaczego porzucony i to właśnie tutaj. Czyżby jakieś kłótnie w
bandzie? Mam nadzieję, że jeśli już do nich doszło, to nie skończyły się tragicznie dla
Jerzego.
Wdrapaliśmy się na szosę. Tu, już spory kawałek od zaparkowanych samochodów usłyszeliśmy
głuche dudnienie dobiegające z bagażnika alfy. Ostrożnie podeszliśmy do niej. Samochód nie był
zamknięty i z otworzeniem bagażnika nie mieliśmy żadnych kłopotów.
Jakież było nasze zdumienie, gdy po podniesieniu klapy ukazał się Batura. Związany co prawda i
zakneblowany, ale Batura w całej swej okazałości!
Rozwiązałem go.
Z wściekłością wypluł knebel i wyskoczył z bagażnika.
- Skurczybyki! Zdrajcy! Nie dość, że uśpili mnie gazem, to jeszcze związali w baleron,
zakneblowali i wpakowali do tego pudła. Aapmy ich!
Otarłem płynące ze śmiechu łzy.
- Właśnie mamy na to ochotę, tylko czy interesuje cię współpraca z policją?
Jerzy opanował się w jednej chwili.
- Nie żartuj. Daj pomyśleć. Ale muszę ci przyznać, że szans nie mamy raczej żadnych. I
pomyśleć, że sam załatwiłem draniom samochód do przemytu, tego merca, co tu stał.
- Babcia od kóz mówiła, że to samochód jakiegoś małżeństwa - wtrącił Janusz.
- Babcia od kóz uskarżała się też, że ma słaby wzrok. Pewnie wzięła jakichś
przechodzących turystów za właścicieli mercedesa - zauważyłem.
- To już nie odzyskamy trumny Uminy - podjęła swe biadolenie Zośka.
Batura popatrzył na nią z zainteresowaniem.
- Trumna Uminy? Też ładna nazwa. Tylko że żadnych zwłok w tej srebrnej skrzynce nie
znalazłem.
- A co było? - zapytał Janusz.
Jerzy zadumał się.
- Złoto, mój drogi. Złote monety i biżuteria bogata w drogie kamienie. Tyle zdążyłem
zobaczyć, zanim te łotry tak mnie potraktowały. Samą  trumnę Uminy możecie zobaczyć,
bo powinna leżeć na tylnym siedzeniu mego wozu. Tam ją ostatni raz widziałem.
- A złoto? - nie wytrzymał znów Janusz.
- Złoto? - zastanowił się Batura. - Którą mamy godzinę? A, już pierwsza! Mogę ci
powiedzieć, że złoto podróżuje teraz przez Słowację ukryte w różnych przemyślnych
schowkach mercedesa, który tu stał. A żeby było mi bardziej przykro, dodam, że te schowki
sam zaplanowałem i pomagałem przygotować. Tak jak i zorganizowałem trasę przez
Bratysławę i Wiedeń. Ale o tym możecie już policji nie wspominać. Dosyć zostałem ukarany.
- Powiedz mi - spytałem - po co ci był fotogram Futrzaka, że aż tak za nim się uganiałeś? I
skąd ci  smagli ?
Jerzy uśmiechnął się, wyciągnął zmiętą paczkę cameli i zapalił jednego.
- Za dużo chciałbyś wiedzieć, a jeśli chodzi o Tupac Amaru, taka wiedza może być nawet
niebezpieczna. Niech ci wystarczy, że  odziedziczyłem ich w spadku po kontaktach %7łuka. I
to nie ja wybrałem ich, a oni mnie. Co do fotogramu, to chętnie służę ci wyjaśnieniem. W
jednej ze skrzynek z kosztownościami, które zrabował wam %7łuk, była złota blaszka z
wyrytym rysunkiem zamku niedzickiego. Sprawiała wrażenie przeciętej na pół, bo cięcie
było skośne, jak to się często widzi w filmach: pół mnie, a pół tobie. W sumie możemy
otrzymać rysunek, który nas zaprowadzi... no właśnie dokąd? Będąc na wystawie zobaczyłem
dzieło Futrzaka i nagle zrozumiałem, gdzie szukać domniemywanego skarbu. Ale żeby tam
trafić musiałem mieć fotogram i blaszkę, stąd moje próby zdobycia zdjęcia. A potem
pilnowanie was, żebyście mnie nie wyprzedzili. Przyznam się, że liczyłem na większą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •