[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poruszanie kości zmarłego niepokoi jego duszę, przebywającą na tamtym świecie, stąd też
panuje powszechnie zasada, że raz złożonego do ziemi ciała już się nie wydobywa...
Wytrzeszczyliśmy oczy.
- To jak u nich, mam na myśli Izrael, wyglądają badania archeologiczne? - zdumiał się
Artur
- Archeolodzy kopią, a za płotem pikietują ortodoksi i od czasu do czasu dochodzi do
utarczek słownych oraz rękoczynów... - wyjaśnił. - Na razie nakryjcie płachtą i przysypcie
piaskiem, do jutra może poczekać. Z tego co pamiętam, ten kawałek znajduje się poza
zasięgiem planowanej zabudowy, więc ten biedak może spokojnie tu leżeć...
Zrobiliśmy jak kazał i zabraliśmy się do dalszej pracy. Nastrój przygnębienia nie
opuścił nas jednak do końca dnia.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
MUZEUM NA ZAMKU • BAWIDEŁKO PANI DYREKTOR • MUMIA TROJAŃSKA
• STRZAŁY W SALI WYSTAWOWEJ
Pan Samochodzik zadowolony wyszedł z Muzeum Diecezjalnego i niebawem stanął
przed ścianą zamku.
- W sumie to dość niezwykły przypadek - mruknął sam do siebie - dwie książki
wydrukowane przed blisko czterystu laty spotkały się w jednym mieście i w dodatku leżą tak
blisko...
Muzeum na zamku posiada jedne z najładniejszych w Polsce zbiorów przedmiotów
secesyjnych. Dawno go nie odwiedzał, ale teraz z żalem zrezygnował z wycieczki po salach
wystawowych. Obowiązki przede wszystkim.
Z westchnieniem udał się na zaplecze, gdzie urzędowała pani dyrektor. Zapukał do
drzwi.
- Wejść - rozległo się ze środka.
Głos kobiety przypomniał zduszone warczenie tygrysa. Pan Samochodzik wszedł do
środka. Za biurkiem siedziała rosła, ruda niewiasta w nieokreślonym wieku.
- Pan Samochodzik - mruknęła uradowana na jego widok. - Znakomicie.
- Otrzymała pani moją wiadomość?
- O tym Litwinie, który chce się do nas włamać? - błysnęła zębami drapieżnie. - Niech
tylko spróbuje! Do końca życia tego nie zapomni. A skoro już pan tu jest... - wygrzebała z
szuflady jakiś papier. - Myślę, że gdyby zaopatrzył pan moje podanie w swoją rekomendację,
zostałoby przychylnie rozpatrzone.
Usiadł na krześle i przeleciał wzrokiem równe rządki wydruku. - Zamierza pani
uzyskać pozwolenie na wyposażenie straży muzealnej w pistolety maszynowe? - zdumiał się.
- Czy to nie przesada?
- A co ja mogę zrobić tak przedpotopowym sprzętem? - prychnęła i wyciągnęła z
szuflady wysłużony pistolet TT.
- Coś jednak się da - zauważył. - W zeszłym roku, zdaje się, postrzelony włamywacz
wyskoczył z drugiego piętra pani placówki?
- A, było coś takiego - kiwnęła głową. - Ale wyskoczył dobrowolnie, to znaczy jak go
postrzeliłam i wrzasnęłam, żeby się poddał, to on zamiast ręce podnieść do góry, skoczył na
okno. Trzeba było szklarza wzywać, a przecież nie uciekł, bo obie nogi złamał...
- Jedną to już chyba miał złamaną wcześniej - pan Tomasz poskrobał się po głowie.
-Zdaje się prawie odciętą...
- Niewykluczone, bo wcześniej wdepnął w bawidełko.
- Bawidełko?
Sięgnęła do szafy i położyła na biurku radziecki potrzask na niedźwiedzie.
- Mamy dziesięć sztuk, leżą sobie w przejściach między salami - wyjaśniła. - Kupiłam
kiedyś w Białymstoku za psie pieniądze od handlarzy ze Wschodu. Rewelacyjna zabawka.
Zresztą sam pan zobaczy.
Uruchomiła urządzenie i położyła na podłodze. Dwie rozwarte zębate szczęki
potrzasku lśniły ponuro. Ujęła kij od szczotki i trąciła zapadkę. Potrzask kłapnął jak szczęki
wilka i kij tylko trzasnął. Pan Tomasz obejrzał końcówkę i walające się wokoło drzazgi.
- Zielnik Syreniusa leży w sejfie - powiedziała pani dyrektor. - A sejf to ja umiem
zabezpieczyć.
- Zainstalowała pani jakiś nowoczesny system alarmowy?
Popatrzyła na niego zdziwiona.
- A po co? Przecież jest metalowy. Wystarczy do tylnej ścianki podczepić przewód
siłowy. Dotknie i 360 woltów go popieści...
Pan Samochodzik z cichym westchnieniem napisał na podaniu swoją rekomendację.
Miał przy tym niejasne przeczucie, że wcześniej czy później ta herod-baba użyje tej broni...
- Dobrze, omówmy zatem kilka szczegółów - zaczął, odrywając długopis od papieru. -
Włamania możemy spodziewać się w każdej chwili. Dlatego też...
***
Dyrektor Muzeum Diecezjalnego popatrzył na zegarek i uśmiechnął się lekko. Za pół
godzinki do domu. Włączy system alarmowy, budynek zamknięty będzie na sześć spustów i
pilnowany od zewnątrz. Ciekawe, jak ten Litwin wyobraża sobie przedostanie się do środka?
Nieoczekiwanie
przed budynkiem
zatrzymała
się furgonetka znanej
firmy
przewozowej. Zaniepokojony muzealnik wyjrzał oknem. Ktoś właśnie wchodził po
schodkach do budynku i po chwili zapukał do gabinetu.
- Czym możemy służyć? - zapytał dyrektor.
Kurier wydobył z teczki plik papierów.
- Przywieźliśmy przesyłkę - powiedział. - Eksponaty na pańską wystawę.
Dyrektor wziął machinalnie kopertę, wydobył list i jego brwi uniosły się do góry.
Szanowny Panie.
Usłyszawszy o Pańskiej wystawie, postanowiliśmy wykorzystać ją, aby zaprezentować
szerszej publiczności część kolekcji dzieł sztuki i antyków zabezpieczonych przez nasze służby
w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Proszą potraktować je jako depozyt, a gdy ekspozycja
będzie zmieniana, prosimy o kontakt pod podanym adresem meilowym.
Z poważaniem
Mjr Zdzisław Piorun
Rzucił okiem na pieczątkę.
- Celnicy z przejścia granicznego w Dorohusku? - zdumiał się. - To przez naszą
wschodnią granicę przepływają staroegipskie dzieła sztuki? Myślałem, że tylko ikony...
Ruszył do furgonetki. Kilka niedużych, drewnianych skrzynek i jedna wielka,
podłużna. Przy pomocy ochroniarza przewiózł to wszystko do magazynu. Spojrzał na
zegarek. Dzień pracy już się właściwie skończył, ale ciekawość przemogła. Skrzynki były
zapieczętowane paskami papieru z pieczątkami Straży Granicznej. Zrywał plomby i podnosił
wieka.
Posążek bogini Izydy, trzymającej syna Horusa, jakieś okrągłe naczynie ozdobione
hieroglifami, figurki uszebti - umieszczane w grobowcach statuetki sług zmarłego, mające
chronić go przed pracą fizyczną na tamtym świecie... Wreszcie największe pudło. Podniósł
wieko, domyślając się, co kryje wewnątrz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •