[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w Waszyngtonie. Adresatem był M. Emmitt Broon, naczelnik Trumble. Oschłym,
acz standardowym językiem inspektor poinformował go, że przejrzał więzienny
dziennik odwiedzin i zaniepokoiła go liczba wizyt niejakiego Trevora Carsona,
adwokata trójki osadzonych w Trumble penitencjariuszy. Doszło do tego, że me-
cenas bywał u nich niemal codziennie.
Chociaż każdy osadzony miał konstytucyjne prawo do spotkań z adwokatem,
władze więzienia mogły regulować ich częstotliwość. Dlatego inspektor wpro-
wadzał zarządzenie, według którego wizyty mogły odbywać się tylko we wtorki,
czwartki i soboty, od piętnastej do osiemnastej. W wyjątkowych przypadkach, gdy
osadzony udowodni naczelnikowi konieczność częstszych spotkań, ten może się
na nie zgodzić.
Zarządzenie wchodziło w życie ze skutkiem natychmiastowym i miało obo-
wiązywać przez trzy miesiące.
Zwietnie  naczelnik był bardzo zadowolony. Niemal codzienne wizyty Tre-
vora jemu też wydały się trochę podejrzane. Owszem, przesłuchał strażników
z biura przepustek i strażnika z rozmównicy, lecz niczego nie ustalił. Link, ten,
który odprowadzał Trevora do  gabinetu adwokackiego i za każdą wizytę po-
bierał cztery dychy, powiedział mu, że mecenas Carson i pan Spicer rozmawiają
o procesach, odwołaniach i temu podobnych rzeczach.
 W kółko o tym samym  dodał.
 I zawsze przeszukujecie jego teczkę?  spytał naczelnik.
 Zawsze  odparł Link.
Naczelnik chciał być uprzejmy i osobiście zatelefonował do mecenasa Carso-
na. Odebrała jakaś kobieta.
 Kancelaria  rzuciła niegrzecznie do słuchawki.
 Z mecenasem Carsonem poproszę.
 Kto mówi?
 Emmitt Broon.
 Mecenas śpi.
140
 Rozumiem. Czy mogłaby go pani obudzić? Jestem naczelnikiem więzienia
federalnego w Trumble i muszę z nim porozmawiać.
 Chwileczkę.
Czekał dość długo.
 Przepraszam, ale nie mogę go dobudzić  powiedziała kilka minut póz-
niej.  Mógłby do pana oddzwonić?
 Nie, nie trzeba. Wyślę mu faks.
Pomysł szwindlu na odwyrtkę przyszedł mu do głowy podczas niedzielnej
partyjki golfa. Dojrzewał w miarę postępu gry i, chodząc po murawie, po piasku
i pod drzewami, York nabierał coraz większego przekonania, że plan jest absolut-
nie genialny. Przy czternastym dołku pożegnał się z przyjaciółmi i zadzwonił do
Teddy ego.
Zastosują taktykę przeciwników i odwrócą uwagę od Ala Konyersa. Nie mieli
nic do stracenia.
York sporządził projekt listu i przekazał go jednemu z najlepszych fałsze-
rzy z wydziału dokumentów. Nowego korespondenta ochrzcili nazwiskiem Brant
White, a jego pierwszy list został napisany na zwykłym, białym, choć kosztow-
nym papierze.
Drogi Ricky,
Przeczytałem Twój anons i bardzo mi się spodobał. Mam pięć-
dziesiąt pięć lat, jestem w znakomitej formie fizycznej i szukam przy-
jaciela, z którym mógłbym korespondować, choć nie tylko. Kupiliśmy
z żoną dom w Palm Valley niedaleko Neptune Beach. Przyjedziemy
tam za trzy tygodnie i zostaniemy dwa miesiące.
Jeśli mój list Cię zainteresuje, przyślij zdjęcie. Jeżeli mi się
spodoba, podam Ci więcej szczegółów.
Brant
Adres zwrotny: Upper Darby, Pensylwania 19082, skrytka pocztowa 88645.
%7łeby zaoszczędzić kilka dni, specjaliści z wydziału dokumentów nakleili na
kopertę znaczek ze stemplem z Filadelfii i samolotem dostarczyli list do Jackso-
nville. Tam czekał już Klockner, który osobiście włożył go do skrytki Aladdin
North w Neptune Beach. Był poniedziałek.
We wtorek Trevor uciął sobie popołudniową drzemkę, odebrał pocztę i ruszył
na zachód znajomą drogą do Trumble. W biurze przepustek powitali go znajomi
strażnicy, Mackey i Vince. Wpisawszy się do znajomej księgi, którą podsunął mu
stary znajomy Rufus, poszedł za Linkiem do rozmównicy. Spicer już czekał.
141
 Zaczynają mnie wypytywać  powiedział Link, wchodząc do gabinetu.
Spicer nawet nie podniósł głowy. Trevor wręczył strażnikowi dwie dwudziest-
ki, a ten błyskawicznie schował je do kieszeni.
 Kto?  spytał Trevor, otwierając walizeczkę. Spicer wciąż czytał gazetę.
 Naczelnik.
 Cholera jasna, przecież obciął mi wizyty. Czego jeszcze chce?
 Nie rozumiesz?  mruknął Spicer, nie odrywając wzroku od tabel z wyni-
kami.  Nasz Link jest wkurzony, bo za mało dostaje. Prawda, Link?
 Właśnie. Nie wiem, co tu knujecie, ale jeśli zaostrzę kontrolę, ani chybi
będziecie mieli kłopoty.
 Płacimy ci bardzo dobrze  odparł Trevor.
 To pan tak uważa.
Spicer odłożył gazetę.
 Ile chcesz?
 Tysiąc miesięcznie  odrzekł Link i spojrzał na Trevora.  W gotówce.
Forsę będę odbierał w kancelarii.
 Tysiąc dolarów i nie zaglądasz do naszych listów, tak?  spytał Spicer.
 Tak.
 I nikomu nic nie powiesz.
 Absolutnie.
 Zgoda. A teraz wyjdz stąd.
Link uśmiechnął się do nich i wyszedł. Stanął tuż za drzwiami i, grając pod
kamery wewnętrznego systemu bezpieczeństwa, od czasu do czasu zaglądał przez
okno do gabinetu.
Tamci robili to samo, co zawsze. Wymiana korespondencji trwała dosłownie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •